Rozdział 10

469 46 0
                                    

Drogi pamiętniku,
potrzebuję pomocy! Chyba ze mną coraz gorzej... Wszystko przez to, co czuję do Lindsay. Ostatnio ten głupi Kevin mówił, że chce ją mieć. Poczułam nagły przypływ złości i zazdrości, no i go uderzyłam... Nie wiem co mi strzeliło do głowy. To było głupie... Jestem na siebie zła, ale przynajmniej od tamtego czasu Kevin nie zbliża się ani do mnie, ani do niej. Z tego akurat się cieszę. Lindsay jest moja. Kiedy o niej myślę w mojej głowie powstaje obraz słodkiego, niewinnego, zagubionego aniołka. Naprawdę nie ma chyba na świecie piękniejszej dziewczyny. Coraz bardziej chcę jej powiedzieć co czuję, ale boję się, że nie zrozumie. Mało jest dziewczyn takich, jak ja. Nie ma szans na to, że akurat ona też taka będzie. A nawet jeśli może coś do mnie poczuć, to myślę, że szybciej ktoś mi ją poderwie niż ja jej powiem, co czuję... Jest przecież taka ładna. Najchętniej zamknęłabgm ją w pudełku, żeby była tylko dla mnie...

Trzymanie w sobie uczuć do Lindsay jest trudne, dlatego zastanawiam się ostatnio, czy może powiedzieć Jordanowi o mojej orientacji. Jest dla mnie jak starszy brat, chociaż tak naprawdę dzielą nas tylko dwa miesiące, a my jesteśmy tylko przyjaciółmi. Znamy się już bardzo długo. Ufam mu, ale nie wiem jak by zareagował na wieść, że podobają mi się dziewczyny. Nie chcę zostać odrzucona, ani żeby rozpowiedział to innym. Boję się mówić komukolwiek co czuję. Ale z drugiej strony nie wiem jak długo dam radę trzymać to w sobie. Nie jest łatwo ukrywać miłość. Lindsay stale się do mnie przytula. Mam wrażenie, że ostatnio coraz częściej. Kiedy to robi czuję jakby kręciło mi się w głowie a w moim brzuchu fruwało stado motyli, ale mimo to uwielbiam jej bliskość. Opiekuję się nią jak swoją i mam nadzieję, że w końcu doceni to tak, jak bym chciała.

No a Lindsay od jakiegoś czasu chwilami zachowuje się dziwnie. Jakby była o mnie zazdrosna. Szczególnie, gdy jestem z Jordanem. Na początku to było urocze, gdy miała taki zdenerwowany wyraz twarzy. Teraz jej zazdrość zaczęła mi przeszkadzać. Zawsze, jak Jordan jest blisko mnie, Lindsay jest tym powodem sfrustrowana. Śledzi każdy jego ruch i kiedy może wchodzi pomiędzy nas. Z pewnej strony nadal podoba mi się taka zazdrosna, ale z drugiej mam czasem tego dość. Ostatnio na wspólnym spotkaniu co chwilę go krytykowała bez powodu aż się pokłócili i Jordan wyszedł. Wszyscy byliśmy zaskoczeni zachowaniem Lindsay, ale po chwili było już lepiej. Normalnie rozmawialiśmy i śmialiśmy się aż nagle Calleigh znów spytała czy podoba mi się Jordan. Powiedziałam, że nie potwierdzam i nie zaprzeczam, żeby nie nalegała dalej z pytaniem. Niech sobie myśli co chce. Kiedy to powiedziałam Lindsay nagle wybiegła. Właśnie to uświadomiło mi, że jest o mnie zazdrosna. Pomyślałam, że znając życie na pewno mi się tylko wydaje, że to z mojego powodu. Pewnie za dużo sobie wyobrażam.

Jeszcze tego samego dnia wieczorem Linz przyszła do mnie.  Zdenerwowana zarzuciła mi, że ją okłamałam mówiąc, że nie chcę mieć chłopaka. Co więcej, stwierdziła, że nie chcę przyznać, że kocham Jordana. Próbowałam jej wytłumaczyć, że to nie prawda, ale się zawzięła. Prawie się pokłóciłyśmy... Jordan też widzi, że Lindsay już go nie lubi i podczas następnego spotkania powiedział mi, że mam wybrać pomiędzy nim a nią. Nie mogę tego zrobić. Oboje są moimi przyjaciółmi. Muszę spróbować opanować złość Lindsay, bo nie skończy się to dobrze. Nie wiem jak, ale muszę spróbować.

Następnego dnia była burza. Mimo wszystko, że byłam trochę zła na Lindsay, to poszłam do niej. Jak zwykle się bała. Leżała na swoim łóżku zawinięta w kołdrę. Usiadłam obok niej i próbowałam ją uspokoić, jak na tamtym spacerze. Wtedy ona wyszła z łóżka, usiadła mi na kolanach i przytuliła się do mnie. Czułam się wtedy tak niesamowicie. Cały gniew na nią za ostatnie wydarzenia minął. Aż chciało mi się płakać z tego powodu, jak bardzo ją kocham. Wyobrażałam sobie, że jest moja, że ją mam. Nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam ukrywać to, co czuję. Ta miłość mnie wykańcza... Mam ją tak blisko, a nie mogę jej powiedzieć, że ją kocham ani jej pocałować... Chyba jedynym wyjściem z tej sytuacji byłaby ucieczka od wszystkiego i wszystkich, i zaczęcie od nowa.

Już kilka razy myślałam o tym aby uciec z domu. Moi rodzice, gdy byli młodzi też to zrobili. Dzięki temu się poznali. Tylko z tego, co wiem oni uciekli, by pokazać swój bunt wobec panujących zasad. Chcieli wolności i niezależności. Z kolei ja chciałabym czasami uciec od Lindsay. Kocham ją tak bardzo a ona mnie nie... Czasem już nie mogę tego wytrzymać. Tyle do niej czuję, nie mogę nikomu o tym powiedzieć, nie mogę się nawet przyznać, że podobają mi się dziewczyny. Do tego ona jest stale tak blisko mnie. To dla mnie za dużo... Wczoraj tylko usłyszałam jedną rzecz, dzięki której zniknęła jedna moja obawa. Zawsze bałam się tego, że Lindsay chce być taka, jak jej mama, a ona przecież nienawidzi gejów i lesbijek. Martwiłam się, że przez nią Linz też taka będzie. Na szczęście wczoraj, gdy rozmawiałyśmy Lindsay powiedziała mi, że ostatnio nie dogaduje się z mamą i już nie chce być taka, jak ona. Zawsze była dla niej wzorem, a ostatnio zaczęła mówić i robić rzeczy, z którymi Linz się nie zgadza. Trochę mi ułożyło. Powiedziałam jej, żeby się nie martwiła. Nasi rodzice są inni niż my. Nawet jeśli obie ich kochamy, to nie będziemy się zgadzać we wszystkim. Dobrze, że Linz już to rozumie. Zastanawiam się też co jej mama takiego zrobiła, że tak to zasmuciło Lindsay. Cokolwiek by to nie było wspieram moją ukochaną. Ona jest dla mnie najważniejsza.

Charlotte Brooke

/////////////////
Hej kochani ^^ Wróciłam już z moich podróży, więc mogę wstawić rozdział. Co prawda krótki, ale spokojnie, w środę będzie następny. ^^ Jak wam się podobały pamiętniki Charlotte? Dziewczyna ma chyba sporo problemów. Jakie dalibyście jej rady?

Do następnego 💕

Zawsze będę cię kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz