Czułam się okropnie. Nie mogłam zapomnieć widoku szminki na szyi Charlotte. Chyba byłam za bardzo szczęśliwa, by tak mogło zostać. Nawet nie potrafiła się wytłumaczyć. Patrzyła tylko na mnie swoimi dużymi oczami. Nie miała nic na swoje usprawiedliwienie. A ja ją tak kochałam... Miałyśmy tyle planów. Po co tyle mi obiecywała, jak przy pierwszej lepszej okazji oddała się w ręce innej dziewczyny... Po prostu nie mogę w to uwierzyć... To niemożliwe, by mi to zrobiła. Oby to był jakiś zły sen. Zaraz się obudzę a ona będzie przy mnie, tylko moja.
Wsiadłam w najwcześniejszy pociąg i wróciłam do domu. Rodzice byli zaskoczeni, gdy mnie zobaczyli. Miałam wrócić kilka dni później. Powiedziałam im tylko, że pokłóciłam się z Charlotte. Poszłam do swojego pokoju i zamknęłam się w nim. Nie chciałam nikogo widzieć. Cierpiałam.
Wieczorem usłyszałam pukanie do drzwi.
- Lindsay, to ja - usłyszałam głos Charlotte.
- Wynoś się!
- To nieporozumienie, Lindsay, naprawdę. Nie chcę ci tłumaczyć tego krzycząc na cały dom. Mogę wejść?
Zastanowiłam się chwilę. No dobrze. Niech powie mi to, co ma do powiedzenia. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Za nimi stała Charlotte, cała we łzach i trzymała w ręku duży bukiet czerwonych róż.Wpuściłam ją do pokoju.
- Kochanie, ja przysięgam, że nic nie zrobiłam... - powiedziała cicho wręczając mi kwiaty.
- Miałaś na szyi szminkę innej dziewczyny.
- Cmoknęła mnie, gdy przytuliłam ją na pożegnanie. Naprawdę.
- To dlaczego mówiłaś jej imię przez sen?
- Nie wiem, to nie moja wina. Może mi się coś śniło, nie mogę tego wytłumaczyć... Ale uwierz mi, nigdy bym cię nie zdradziła. Kocham cię najbardziej na świecie. Przepraszam cię za to, że nie wróciłam z tobą do hostelu. To moja jedyna wina w tej całej sytuacji. Gdyby nie to, nic by się nie wydarzyło.
Wytarła łzy z oczu. Patrzyłam na nią chwilę i myślałam. Może coś jeszcze podpowiadało mi, że nie powinnam jej tak szybko wybaczać i o wszystkim zapominać, jednak za bardzo ją kochałam, żeby się dłużej gniewać.
- Charlotte, ja... też cię kocham.
- Wierszy mi?
- Wierzę i nie wyobrażam sobie, żeby między nami wszystko miało się zakończyć. Jesteś moim całym światem.
Przytuliłam się do niej. Odetchnęłam z ulgą. Mimo, że wcześniej czułam się okropnie, to cały czas miałam nadzieję, że jednak wszystko się ułoży, że wróci za mną do domu i wszystko mi wyjaśni. Wierzę jej, że jest niewinna. Bardzo chcę wciąż z nią być.
- Tak się cieszę, że mi uwierzyłaś - powiedziała.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też.
Stałyśmy na środku pokoju wtulone w siebie przez dłuższy czas.
- Ja też przepraszam. Może trochę źle zareagowałam. Powinnam cię wysłuchać od razu a nie uciekać... Zrobiłam to, bo... Po prostu za bardzo się bałam, że cię stracę.
- Już dobrze, Linci. Nic się nie stało. Wiesz, skoro nie udał nam się wyjazd, to może zjemy razem dobrą kolację? Zapraszam cię w ramach przeprosin za tamtą sytuację.
- Ojejku - uśmiechnęłam się. - Zgoda.
- Starczy ci godzina na wyszykowanie się?
- Chyba tak.
- Więc za godzinę widzimy się na zewnątrz. Będę na ciebie czekać.
Popatrzyłyśmy sobie w oczy. Delikatnie zbliżyłyśmy twarze do siebie i złączyłyśmy nasze usta w gorącym pocałunku. Zdecydowanie bardziej ją kocham i wierzę jej słowom, niż słucham swoich obaw czy mówi prawdę. I myślę, że nawet jeśli raz by mnie zdradziła, a potem tego żałowała, to ja i tak bym jej wybaczyła. Za bardzo ją kocham.Po chwili szatynka zostawiła mnie w moim pokoju i poszła do domu, również szykować się na wspólne wyjście. Ja ubrałam się w białą bluzkę i spódnice w czerwoną kartkę. Do tego spięłam włosy w luźnego koka i zrobiłam delikatny makijaż. Byłam gotowa. Wyszłam z pokoju.
- Dokąd idzesz? - spytał mnie tata.
- Wychodzę z Charlotte.
- Dopiero co mówiłaś, że się pokłóciłyście.
- Przeszło nam już - uśmiechnęłam się. - Wrócę niedługo. Cześć.
Wyszłam na zewnątrz. Charlotte stała już pod bramą. Ubrana była w spódnice w kwiaty do połowy łydki i biały top.
- Już się niecierpliwiłam - uśmiechnęła się.
- Jestem.
Podeszłam do niej.
- Szkoda, że tu nie możemy iść za rękę... - powiedziałam.
- Wiem, ale to tylko szczegół. Najważniejsze co do siebie czujemy, prawda?
- Tak.
Ruszyłyśmy w drogę. Charlotte zaprowadziła mnie do nowo otwartej restauracji przed miastem. Zajęłyśmy stolik w narożniku i zamówiłyśmy jedzenie.
- Za dwa tygodnie znów do szkoły. Przed nami ostatni rok liceum. Teraz będzie dużo nauki - powiedziała.
- Tak, wiem. Trochę mnie to martwi. Będziemy miały mniej czasu dla siebie...
- Zrobię, co będę mogła, żeby mimo to poświęcać ci czas. Nie przejmuj się, Linz.
- Dzięki - uśmiechnęłam się. - A myślałaś już o studiach?
- Tak. Już od roku wiem, że chcę iść na filologię angielską.
- A nie chcesz iść na coś przyrodniczego? Pamiętam, że kiedyś chciałaś.
- Chciałam, ale ważniejsze jest dla mnie teraz, by jak najlepiej umieć angielski. Chodzi o naszą przyszłą ucieczkę. Dopiero tam zajmę się swoimi pasjami.
- Rozumiem. Ja właściwie też mogłabym studiować ten kierunek. Też chcę się nauczyć języka angielskiego jak najlepiej. Już z resztą dobrze nam idzie. Teraz może powinnyśmy zacząć rozmawiać między sobą po angielsku. To będzie dodatkowe ćwiczenie.
- Może - uśmiechnęła się. - Jestem pewna, że do ukończenia studiów nauczymy się tak, że damy sobie radę w Ameryce. Będziemy mogły zacząć nowe życie razem.
- Tak. Czekam na to. Będę bardzo szczęśliwa, gdy w końcu przestaniemy się ukrywać.
- Zrobię dla ciebie wszystko, kochanie. Będziesz szczęśliwa, obiecuję.
CZYTASZ
Zawsze będę cię kochać
RomanceOd maleńkości wychowywane były razem, jak siostry. Jednak one patrzyły na siebie inaczej. Lindsay była delikatna, wrażliwa, czuła, a żywiołu Charlotte nikt nie potrafił okiełznać. Nikt, poza blondynką. Wszyscy widzieli w nich przyjaciółki. One były...