Mijały miesiące a mnie i Charlotte wciąż łączyło to samo szczere uczucie. Wiosną wróciłyśmy do spotkań na działce. Ogród stawał się coraz piękniejszy. Nasz mały świat, gdzie żadne ograniczenia nie istnieją. Często zostawałyśmy do późna i leżałyśmy na trawie patrząc w gwiazdy.
- Pamiętasz moją gwiazdę "Linz"? Świeci tak jasno i pięknie. Jak ty.
Jest tyle dziewczyn na świecie ale tylko ty jesteś taka piękna i wyjątkowa. Kocham cię, Lindsay - pocałowała mnie.
Moje życie było przy niej niemal beztroskie. Tylko ja i ona. Zawsze dobrze się mną opiekowała. Nawet przy innych, gdy musiałyśmy udawać przyjaźń. Zawsze w tym wszystkim była gdzieś blisko i widziałam w jej oczach, że nade mną czuwa. Nawet wtedy, gdy wygłupiała się na naszych spotkaniach z przyjaciółmi. Pewnego razu założyła się z chłopakami, że zeskoczy z huśtającej się huśtawki. Jest taka odważna. Skoczyła i skręciła kostkę. Ah, a ostrzegałam... W takich chwilach to ja muszę zadbać o nią. Charlotte od zawsze najpierw robi, a potem myśli. Potem mnie przeprasza, a ja nie wiem, czy wykrzyknąć "a nie mówiłam", czy pomóc jej wydostać się z tarapatów. Zazwyczaj jednak wybieram to drugie. Nie myśli, ale jest słodka. Mimo swojego nadpobudliwego charakteru, gdy jesteśmy tylko we dwie potrafi być naprawdę czarująca. Może to ja ją tak uspokajam? Tylko ze mną potrafi się tak wyciszyć. Patrzymy sobie w oczy i nic poza tym nie jest ważne.
- Co byś chciała ode mnie na swoje szesnaste urodziny? - spytała.
- Zaskocz mnie. Wiesz, co lubię.
- Wiem, ale... No dobra. Może coś wymyślę.
Jak co roku urządziłyśmy wspólne przyjęcie. Ja dałam jej kwiatka w doniczce i parę rzeczy do ogrodu. Ona podarowała mi grę planszową i ozdoby do włosów. Cieszyłam się. Później okazało się, że ma dla mnie jeszcze coś.Następnego dnia zabrała mnie na działkę i tam dała drugi prezent. Nałożyła mi na głowę śliczny diadem i powiedziała, że jestem jej księżniczką. Potem się całowałyśmy. To było przeurocze.
W wakacje moi rodzice zrobili remont mieszkania. W końcu dostałam swój pokój. Od tej pory mogłyśmy z Charlotte okazywać sobie uczucia również w moim domu. Zamykałam wtedy drzwi na klucz i mogłyśmy się przytulać i całować do woli. Jednak nie robiłyśmy tego zbyt często. Za bardzo się bałyśmy, żeby nikt nas nie przyłapał. To właśnie ta rzecz, która nie pozwala mi w pełni cieszyć się życiem. Ten fakt, że muszę ukrywać to, co czuję. Kocham Charlotte ale nie mogę się do tego przyznać, bo jest dziewczyną...
Przez całe wakacje dużo spotykałyśmy się z Calleigh, Bradleyem, Danielem, Jordanem i James'em. Ale niestety. Któregoś dnia po przyjściu pod naszą bazę okazało się, że teren został ogrodzony dwumetrową siatką. Ktoś wykupił działkę i wkrótce zburzono stary budynek. Było nam smutno. Tamto miejsce budziło tyle wspomnień... Zaczeliśmy szukać czegoś nowego, ale nie znaleźliśmy nic ciekawego. Spotykaliśmy się raz na placu zabaw w parku, raz w jakiejś kawiarni, raz w lesie, ale to już nie było to samo.
Od września rozpoczęłyśmy drugą klasę liceum. Było coraz trudniej, ale obie z Charlotte się starałyśmy.
- No dobrze, moi drodzy. Dziś porozmawiamy sobie o rodzinie. Rodzina to podstawa grupa społeczna na której opiera się społeczeństwo. Tworzą ją mężczyzna i kobieta, którzy najczęściej mają razem dzieci. Wiem, że w modzie jest teraz twierdzenie, że osoby tej samej płci również mogą tworzyć rodzinę, ale pamiętajcie, że to nie prawda. W paru krajach, na przykład w Ameryce, dozwolone są związki partnerskie ale to nic dobrego. Homoseksualizm to grzech. Należy ich nawracać.
Po tej lekcji wiedzy o społeczeństwie ja i Charlotte wychodziłyśmy z klasy jakoś przygnębione. Tyle razy już słyszam, że jestem zła, okropna a ja nadal nie widzę w tym sensu. Jest mi smutno, że muszę tego słuchać i na dodatek również w szkole. I co potem mają uważać ludzie, jak wszyscy potrafią tylko krytykować osoby takie, jak ja...
- Charlotte..? - spytałam w drodze do domu.
- Tak?
- Czy tak będzie już zawsze? Zawsze będziemy złe i nienormalne dla innych...?
- Nie wiem, Lindsay... Mnie też to dołuje... Pani Hurner jest przecież naprawdę fajna a niestety mówi na lekcjach takie rzeczy... Przez to rosną kolejne pokolenia homofobów...
- Chciałbym coś zrobić, ale nie wiem co...
- Nic nie zrobisz. Nawet we dwie nic nie zrobimy. Same nie przekonamy całego społeczeństwa, że miłość nie ma ograniczeń. Przepraszam, Lindsay...
- Przynajmniej nie jesteśmy same. Masz mnie, a ja ciebie.
- Tak i tylko dzięki tobie daje sobie radę. Gdyby nie ty... Już dawno bym stąd uciekła.
- Uciekła? Dokąd?
- Do Ameryki. Tam, gdzie mieszka wujek Tom. W jego kraju dwie dziewczyny mogą żyć razem jako para.
- I zostawiłabyś rodziców i przyjaciół?
- Mogliby mnie odwiedzić. No i mieszkałabym w wujka, a on jest dla mnie jak rodzina. Poza tym moi rodzice też nie są super tolerancyjni. Mama mówi, że każdemu wolno co chce, ale ode mnie oczekuje wyjścia za mąż. A tata mówi, że lesbijki są ok, ale geje nie. Co to w ogóle za pogląd? Kocham ich, ale nie miałabym problemu z życiem bez nich w Ameryce. W końcu prędzej czy później i tak się wyprowadzę z domu rodzinnego, i nie będę z nimi na codzień. Zawsze i tak będę ich kochać, i chętnie odwiedzać tak długo, jak chcą.
- Masz rację. Ja też bardzo kocham rodziców i brata, ale oni nie zrozumieją tego, co czuję do ciebie. Kiedyś może my zamieszkamy razem i wtedy będę ich rzadziej widywać, ale i tak będę nadal kochać.
- Lindsay? To... Może wyprowadźmy się kiedyś do Ameryki?
- Ty tak poważnie?
- Tak. Nawet jeśli tu zamieszamy razem, to co to za życie, gdy nikt nas nie akceptuje. A tam? Byłybyśmy na równi z każdym. Wyjedźmy.
- Przecież ja nie umiem angielskiego. Trochę tylko. Parę popularnych słów. Nie poradzę sobie.
- Nauczymy się razem. Mam książki i w wolnym czasie sama się z nich uczę. To prosty język. Nauczymy się angielskiego i uciekniemy do Ameryki.
Miałam mętlik w głowie. Wciąż nie byłam pewna, czy Charlotte mówi poważnie, ale po dłuższej chwili zastanowienia zdecydowałam.
- Zgoda.
Od tej pory większość wolnego czasu spędzałyśmy nad książkami i słownikami. Zaczęłyśmy od nauki słówek. Chodziłyśmy po domu, po działce, po ulicy i nazywałyśmy wszytkie przedmioty dookoła tak długo, aż bez słownika potrafiłyśmy nazwać każdy. Następnie uczyłyśmy się czasowników. Trwało to kolejne miesiące. Z każdym następnym traktowałam tą naukę coraz poważniej. Muszę dać radę. Dla Charlotte. Jej miłość jest najcenniejszą rzeczą, jaką mam. Dam jakoś radę żyć zadla od rodziców i przyjaciół. Muszę. Wyjadę razem z nią i będziemy mogły żyć naprawdę szczęśliwie.///////////////
Hej, jak podobał wam się rozdział? ^^ Ja jestem całkiem zadowolona. Wena wróciła po powrocie do szkoły, tak jak mówiłam. Minął dopiero tydzień a ja już się cieszę, że tam jestem i znów zaczęłam mieć ochotę na pisanie i rysowanie. Mam swoje przyjaciółki i wszystkich, więc jest super. ^^ A jak tam u was? Jak po tygodniu szkoły? ^^Do następnego 💕
CZYTASZ
Zawsze będę cię kochać
RomanceOd maleńkości wychowywane były razem, jak siostry. Jednak one patrzyły na siebie inaczej. Lindsay była delikatna, wrażliwa, czuła, a żywiołu Charlotte nikt nie potrafił okiełznać. Nikt, poza blondynką. Wszyscy widzieli w nich przyjaciółki. One były...