Rozdział 32

260 25 3
                                    

Po paru dniach tuż po zajęciach pojechałam prosto na cmentarz. Często tam jeździłam. Conajmniej dwa razy w miesiącu. Tym razem kupiłam też ulubione kwiaty Charlotte i włożyłam do kamiennego wazonu przy jej grobie. Następnie usiadłam na ziemii.

- Charlotte... - powiedziałam cicho kładąc rękę na kamiennej płycie. - Cześć, kochanie... Co u mnie? W zasadzie nic się nie zmieniło. Czuję taką pustkę... Brakuje mi ciebie, kochanie... Nie ma dnia, żebym nie wspominała tego, co przeżyłyśmy. Tak samo często zastanawiam się dlaczego cię straciłam... Czemu to musiało się wydarzyć... Nie zasłużyłaś na to, by odejść w tak młodym wieku. Byłaś najwspanialszą dziewczyną jaką znam. Jak mam teraz poradzić sobie sama...

W moich oczach stanęły łzy. Siedziałam tak długo. Godzinę lub więcej.

- Cześć - usłyszałam nagle za sobą.

Podniosłam wzrok. Do grobu podszedł Bradley. W ręku trzymał zapalony znicz, który postawił na czarnej płycie.

- Cześć... - odpowiedziałam i znów wbiłam wzrok w grób.

Dłuższą chwilę spędziliśmy w ciszy.

- Też mi jej brakuje. Była taka radosna i pełna życia... - powiedział.

- Nigdy nie zapomnę jaka była dla mnie ważna...

- Wiesz może, czy ten, który jej to zrobił odpowiedział za to?

- Tak. Został złapany. Udowodniono mu, że jadąc wtedy samochodem był pod wpływem narkotyków. Ponoć już wcześniej był karany za ich posiadanie. Jest teraz w więzieniu. Za narkotyki oraz za to, co zrobił Charlotte...

- Dobrze, że za to odpowiedział.

- Tak, tylko niestety jej to życia nie zwróci...

Położył mi rękę na ramieniu.

- Lindsay. Nie jest ci zimno? Trzęsiesz się... - kucnął przy mnie.

- Może troszeczkę ale to nic...

- Długo już tak siedzisz?

- Nie wiem, może...

- Chodź, pomogę ci wstać.

Złapał mnie pod ręce i postawił na nogi.

- Jeśli chcesz odwiozę cię do domu.

- Nie musisz. Wrócę sama...

Zaczęłam iść ale dogonił mnie.

- Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie pozwolę ci wracać samemu w taki zimny dzień.

Objął mnie i poprowadził ze sobą do swojego samochodu. Zawiózł mnie pod sam dom.

- Zależy mi na tobie. Nie chcę żebyś cierpiała całe życie - powiedział łapiąc mnie za rękę.

- Dziękuję ci... - uśmiechnęłam się lekko.

- Pamiętaj, że możesz zawsze na mnie liczyć. Cokolwiek się stanie zawsze możesz do mnie zadzwonić. Mogę przyjechać do ciebie o każdej porze dnia czy nocy.

- To bardzo miłe, ale niepotrzebne. Dam radę sama.

- Przecież widzę jak jest. Nie wmawiaj mi, że sama sobie poradzisz. Ja cię rozumiem Lindsay i nie odpuszczę sobie ciebie nawet gdybyś wysłała mnie do diabła.

Delikatnie się do mnie przybliżył. Wsunął mi włosy za ucho. Patrzył mi głęboko w oczy. Poczułam się trochę nieswojo w tej sytuacji, więc szybko otworzyłam drzwi i wysiadłam z samochodu.

Zawsze będę cię kochaćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz