*Crystal’s POV*
- Głupi kutas, powinien do psychiatry iść. Jego mózg nie działa poprawnie. Tępy, agresywny debil, egoistyczny i wkurwiający jak cholera, ja nie wiem, jak ty mogłaś się z nim pieprzyć, Crystal! Jeszcze jego głupota przeszłaby na ciebie i co ja bym wtedy zrobił?!
Westchnęłam po raz setny w ciągu kilku minut, cały czas ściskając palcami nasadę nosa. Michael nie powinien się tak denerwować, gdy siedział za kierownicą, jednak moje prośby, żeby się opanował, były jak mówienie do ściany. Jeszcze nigdy nie był zły na Daniela aż w takim stopniu, ale w sumie mu się nie dziwiłam.
- Oczywiście, bo głupota przechodzi drogą płciową – wywróciłam oczami, nie zerkając na niego. Mike warknął pod nosem i zacisnął dłonie na kierownicy jeszcze mocniej. – Uspokój się – powiedziałam stanowczo, jednak Clifford nie zwrócił na mnie uwagi. – Michael!
- Co?! – wydarł się, sprawiając, że się skrzywiłam.
- Uspokój się – powtórzyłam, próbując ukryć złość. W tym samym momencie zatrzymaliśmy się pod wieżowcem, w którym rzekomo pomieszkiwał Ashton. Potwierdzenie uzyskałam w formie samochodu Daniela, stojącego przednim kołem na chodniku. Poczułam nieprzyjemne ukłucie wewnątrz; nie martwiłam się o nikogo, po prostu zdawałam sobie sprawę, że Parker tym razem zdecydowanie przegiął. Miałam ochotę uderzyć go w tą głupią mordę, sprawić, żeby żałował.
Mike stanął dwa samochody dalej i nie zdążył wyłączyć silnika, a ja wyskoczyłam z auta i biegiem ruszyłam w stronę wejścia. Blondyn szybko mnie dogonił i po chwili wyszliśmy z windy i stanęliśmy przed drzwiami, które miały być drzwiami do apartamentu Irwina. Ciemne drewno było lekko uchylone do środka, z którego wydobywały się wzburzone głosy. Bez wahania popchnęłam drzwi i wkroczyłam do mieszkania, rejestrując pijacki głos Daniela. Ruszyłam za dźwiękami, słuchając uważnie tego, jak Parker próbuje wyperswadować Ashtonowi pomysł znajomości ze mną. To idiotyczne, naprawdę.
Przeszliśmy przez ciemny korytarz i stanęliśmy w wejściu do salonu w momencie, gdy pięść Irwina zderzyła się z twarzą Daniela; szatyn zatoczył się i upadł pod wpływem uderzenia. Uniosłam brwi, wcale nie czując jakiegoś współczucia względem mojego byłego chłopaka. Mike wydał z siebie dziwny dźwięk, który chyba miał być okrzykiem radości. Ashton odwrócił się w naszym kierunku i odgarnął niesforne loki z twarzy, mierząc nas przy tym wzrokiem. Ułożył usta w krzywym uśmiechu i ponownie spojrzał na leżącego na ziemi Daniela, który zdążył już chyba odlecieć.
- Wybacz, Crystal – mruknął do mnie. – Koleś prosił się o to już od dawna.
Ja i Mike westchnęliśmy w tym samym momencie, niemo przyznając mu rację.
- Dobrze zrobiłeś – odparłam, a Irwin zachichotał. – Co?
- Jesteś zadowolona z tego, że twój chłoptaś dostał w mordę – wyjaśnił rozbawionym głosem; podeszliśmy do niego i w trójkę stanęliśmy nad nieprzytomnym Parkerem.
- Żaden mój chłoptaś – warknęłam ze złością.
- Wszystko jedno – burknął pod nosem Ashton. – Co z nim zrobicie?
Zerknęłam niepewnie na Michaela, a następnie na Ashtona, zagryzając wargę.
- Ja byłbym za tym, żeby zawieźć go na policję – stwierdził Mike. – Wiecie, najpierw izba wytrzeźwień, a potem mogliby go przymknąć za napastowanie ludzi – wskazał na Ashtona, który wywrócił oczami.
- I kto niby zawiezie go na tą policję, geniuszu? – zapytałam. – Ani ty, ani ja nie moglibyśmy tego zrobić. Wydaje mi się też, że Irwin również ma na pieńku z glinami – mruknęłam, ostudzając tym entuzjazm Michaela.