*Crystal’s POV*
- Brawa za spostrzegawczość – powiedział z rozbawieniem, a ja poczułam, że zaczyna się we mnie gotować.
- Czego chcesz? – warknęłam, odwracając się plecami do Michaela i Ashtona.
Miałam wrażenie, że to mi się tylko śni. Wszystko, co zdarzyło się w ciągu ostatnich godzin, było jedynie wytworem mojej wyobraźni. Ashton, odpuszczenie zemsty, a teraz telefon Camerona. O, tak, mój sen miał zdecydowanie finał godny nagrody. Myśl, że powód mojego bólu ostatnich dwóch lat właśnie rozmawia ze mną przez telefon z jego własnej woli, była okrutna. To nie mogło dziać się naprawdę, to byłoby zbyt łatwe.
- Cóż – zaczął, przywracając mnie do rzeczywistości. Zerknęłam za siebie i zobaczyłam Michaela zawzięcie stukającego w klawiaturę komputera. Jego mina wyraźnie pokazywała, że sygnał komórki Camerona jest sprytnie zablokowany, co wzbudzało w nim irytację. – Mam dla ciebie pewną propozycję.
- Propozycję? – prychnęłam, zaciskając pięść w kieszeni bluzy. – Co ktoś taki jak ty może mi zaproponować?
- Współpracę.
Zamilkłam. Czy on był poważny? Współpraca? Żartował, wyraźnie ze mnie kpił, jednak ja nie miałam zamiaru być ofiarą jego nieudanego żartu.
- Nie licz na nic z mojej strony – wyrzuciłam z siebie po chwili, a w zamian otrzymałam cichy śmiech.
- Och, Crystal, jesteś taka słodka w swojej niewiedzy.
- Niewiedzy? – powtórzyłam po nim jak echo.
- Jesteś wyjątkowo uparta w tym co robisz – kontynuował, ignorując mnie. – Potrzebuję przy sobie takich ludzi.
Po przetrawieniu jego słów zaczęłam się głośno śmiać. Ten odruch był wręcz histeryczny. Koleś postradał zmysły. Zwariował, jeśli sądził, że będę chciała mieć z nim cokolwiek wspólnego.
- Wytłumacz mi, dlaczego miałabym pracować dla ciebie – powiedziałam, wkładając w moją wypowiedź taką ilość jadu, na jaką tylko było mnie stać.
- Biorąc pod uwagę to, że nie zabiłem twojej siostry, to wydaje mi się, że praca dla mnie byłaby o wiele bardziej opłacalna niż to, co robicie, ty i ten twój dziwny kolega.
Czułam się tak, jakby uchodziło ze mnie całe powietrze. Ciężko usiadłam na kanapie, wpatrując się w przestrzeń i resztkami przytomności umysłu poczułam ciepłą dłoń na ramieniu.
- Kłamiesz – odparłam ledwo słyszalnym głosem, a Cameron westchnął.
- Myślę, że mamy parę spraw do wyjaśnienia, Crystal – stwierdził. – Jutro o północy moi ludzie będą czekali na ciebie w porcie w Darling Point, w magazynie siódmym. Stamtąd zaprowadzą cię do mnie. Mam nadzieję, że zachowasz resztki zdrowego rozsądku i pojawisz się sama, inaczej może zrobić się nieprzyjemnie i będziesz miała na sumieniu swoich przyjaciół.
W moim uchu rozbrzmiał irytujący dźwięk zakończonego połączenia. Telefon wysunął mi się z ręki i spadł na podłogę z głuchym trzaskiem, a ja jak przez mgłę widziałam twarz Michaela przed sobą. O czym on mówił? Kłamał, to przez niego Tessa zginęła. Jak on w ogóle śmiał proponować mi współpracę?
Jedno było pewne: miałam zamiar poznać prawdę za wszelką cenę.
***
- Nie podoba mi się to.
- Gówno mnie obchodzi twoje zdanie w tym momencie.
Michael ze złością odwrócił się w stronę okna. Westchnęłam z rezygnacją i nachyliłam się, żeby pocałować go w policzek.
- Znajdźcie sobie może pokój – usłyszeliśmy z tylnego siedzenia. Ashton siedział z założonym rękoma i obserwował nas z krzywym uśmieszkiem. Calum szturchnął go w ramię i wywrócił oczami w tym samym momencie, co ja.
- Nieważne – burknął pod nosem Clifford. Przeniosłam spojrzenie z niego na jego laptopa i parę innych, zagadkowych dla mnie maszynek. Od zawsze podziwiałam Michaela za jego smykałkę do informatyki i tych wszystkich bzdur, których ja nie rozumiałam. – Pamiętaj, że jakby coś szło nie tak, to bez względu na to, czy powiesz hasło, czy nie, wejdziemy.
- Michael, uspokój się – mruknęłam, rozglądając się po oświetlonym lampami porcie. – Już i tak ryzykuję tym, że siedzicie w tym samochodzie.
- Sama się uspokój – odezwał się z tyłu Calum, na co machnęłam tylko ręką.
- Będziemy wszystko słyszeć – przypomniał mi, jakbym o tym nie wiedziała.
Bez słowa wysiadłam z samochodu i już miałam zamknąć drzwi, gdy Ashton zawołał moje imię. Pochyliłam się i spojrzałam na jego ledwo widoczną w mroku twarz.
- Uważaj – poprosił jedynie, a ja po chwili wpatrywania się w niego pokiwałam głową i zatrzasnęłam drzwi.
Parę minut krążyłam wśród opuszczonych magazynów, a gdy w końcu moim oczom ukazał się właściwy numer namalowany czarną farbą na ścianie, przystanęłam i odetchnęłam głęboko. Słyszałam szum oceanu i niewyraźne odgłosy miasta. Darling Point nie było ciekawą okolicą. Niepokoiła mnie cisza i spokój, jakie tu panowały, ale musiałam się ruszyć. Pchnęłam niskie, ledwo trzymające się na nawiasach drzwi i zobaczyłam dobrze oświetlone wnętrze magazynu. Było tutaj wiele starych sprzętów i góry pudeł. Wzdrygnęłam się, gdy obok mnie pojawił się wysoki mężczyzna w skórzanej kurtce. Dostrzegłam wychodzące spod kołnierza tatuaże, gdy wskazał mi ręką, żebym szła przed siebie. Najwyraźniej Cameron czegoś się obawiał, skoro porozstawiał ludzi po całym magazynie. Michael mnie o tym uprzedził, gdyż miał podgląd na całą powierzchnię budynku.
W pewnym momencie facet, który mnie prowadził, gdzieś zniknął. Stanęłam w miejscu, rozglądając się niepewnie. Czułam, jak moje serce bije szybko i nierówno, jakby przeczuwało coś złego. Zmrużyłam oczy, gdy w cieniu jednej z wysokich półek dostrzegłam zarys postaci.
- W końcu przyszłaś, Crystal – powiedział dziwnie znajomy głos. Zamrugałam gwałtownie i przełknęłam ciężko ślinę, słysząc w słuchawce przekleństwo Michaela.
- Miałam przyjść, więc jestem – odpowiedziałam, opanowując drżenie głosu. – Zaprowadźcie mnie do Camerona.
- Najpierw tutaj czeka nas mała rozmowa, a potem zdecydujesz, czy chcesz spotkać się z Szefem – usłyszałam w odpowiedzi, a tajemnicza kobieta weszła w krąg światła, stając parę metrów ode mnie. Uśmiechnęła się kpiąco, gdy kolory odpłynęły z mojej twarzy. – Dobrze cię w końcu widzieć, siostrzyczko – powiedziała fałszywie radosnym głosem Tessa, a ja w tym momencie czułam się tak, jakby wszystko, co do tej pory mnie otaczało, było kłamstwem i właśnie opadały zasłony nieszczerych słów i wydarzeń.