*Michael’s POV*
Drugi raz w życiu byłem tak zdenerwowany i rozkojarzony. Ze złością przepychałem się między ludźmi, których, jakby mi na złość, było coraz więcej i więcej. Ciągle miałem przed oczami widok Crystal zakuwanej w kajdanki. Próbowała walczyć, tak jak ja, jednak jak masz walczyć, skoro jesteś typem mózgowca, a glina jest jakimś jebanym, dwumetrowym mutantem? Także ból przesłonił mi wszystko, a gdy się rozejrzałem – byłem sam.
Pierwszy raz w życiu nie wiedziałem, co powinienem zrobić. Nie raz zdarzały się takie sytuacje, jednak zawsze mieliśmy z Crystal plan oraz ludzi, którzy chcieli nam pomóc. Teraz nie miałem żadnego planu, najmniejszy pomysł nie chciał pojawić się w mojej głowie i to doprowadzało mnie do szału.
Nie miałem niczego, dlatego trafiłem tam, gdzie trafiłem.
Ryk silników samochodowych roznosił się po całej okolicy, a ja byłem idiotą i próbowałem znaleźć w tej dżungli Ashtona. Dlaczego akurat jego? Dlaczego nie pomyślałem o kimś lepszym, na przykład Danielu, który jest jej chłopakiem?
Tego ostatniego zdania nie było.
Wyścigi zakończyły się chwilę temu i wnioskowałem, że Ashton znowu został zwycięzcą – ludzie skandujący jego imię mówili sami za siebie. W końcu dopchałem się do niego. Stał tam z Lukiem i Calumem obok, co nie było niczym nowym. Wszyscy wokół byli tacy szczęśliwi i głośni, a ja miałem ochotę zamknąć się w sobie, odcinając każdy możliwy dźwięk świata zewnętrznego.
Jednak nie mogłem.
Luke uśmiechnął się, gdy zauważył, że idę w ich stronę. Szturchnął Ashtona i Caluma, jednak gdy zobaczyli moją minę, ich radość zniknęła.
- Michael, co jest? – zapytał bez zbędnych wstępów Calum. Odeszliśmy kawałek od tłumu. Swoją drogą, kibice zaczęli już powoli znikać, także zrobiło mi się trochę lepiej.
- Chodzi o Crystal – powiedziałem i odetchnąłem głęboko. Oby to wypaliło. Oby Irwin nie okazał się takim chujem, jak sądzi Crystal. – Aresztowali ją.
- Co? – zawołał Luke i wytrzeszczył oczy. – Jak to aresztowali?
- Normalnie, idioto – warknął Ashton. Założył ręce na piersi, jakby to był jego ruch obronny. Często tak robił. – I co my mamy zrobić z tą informacją?
- Pomóżcie mi – poczułem się jak przekłuty balon. Prośby nie były niczym złym, jednak nie lubiłem tego robić, a mój błagalny ton tylko podsycił wzrastającą we mnie irytację.
- Jasne!
- Nie.
Ja oraz Calum, który od razu wykazał chęć pomocy Crystal, spojrzeliśmy na Ashtona. Czy on sobie kpił?
- Co? – rzuciłem głupio, na co Ashton wywrócił oczami.
- Dlaczego mam ci w tym pomagać, Michael? – powiedział zmęczonym głosem. Potarł twarz dłońmi, nie patrząc na żadnego z nas. – Kim ona dla mnie jest?
- Ashton, przestań – westchnąłem. – Dlaczego ciągle zachowujesz się tak, jakby nic nie miało znaczenia? A wszyscy tu obecni doskonale wiedzą, że jest na odwrót.
Ash zacisnął dłonie w pięści, a w jego oczach błysnęło coś niebezpiecznego.
- Nic o mnie nie wiesz – warknął do mnie. Pomimo tego, że był zły, nie zamierzałem rezygnować tak łatwo.
- Może ci się wydaje, że potrafisz ukryć wszystko przed światem – mruknąłem, stając przed ni. Byliśmy tego samego wzrostu, dlatego poczułem dziwny przypływ siły. – Ale zawsze znajdzie się ktoś, kto cię przejrzy.