*Crystal’s POV*
Rozmowa z Ashtonem Irwinem była trudna. Jakakolwiek rozmowa.
Może to przez ten jego arogancki ton, albo sprośne uwagi, albo jego wredne usposobienie. Oczywiście śmiało można również twierdzić, że to cały Ashton jest problemem.
Naprawdę żałowałam, że się na to zgodziłam. Byłam pewna, że Michael tak czy inaczej znalazłby tego gościa, bardziej obawiałam się tego, że zdążył się poskarżyć i teraz na każdym kroku mogą mnie obserwować. Bycie uważną przy Irwinie było ciężkim zadaniem, szczególnie gdy okazało się, że jest jeszcze bardziej irytujący, niż mi się wydawał. Przez cały wieczór próbowałam trzymać nerwy na wodzy i Bóg mi świadkiem, czy coś, że to najtrudniejsze, co przyszło mi zrobić w ciągu tych marnych osiemnastu lat. Moje zaciśnięte usta, pięści i oczy, liczone oddechy w celu uspokojenia się, wywracanie oczami i prychanie na trzy czwarte jego słowotoku zdawały się jedynie podsycać jego wredność i arogancję; z ręką na sercu: ten chłopak był najwredniejszą istotą na ziemi, a jeszcze do niedawna to ja nią byłam. Jego ironiczne uśmieszki i to całe Kryształku, kurwa, skąd on to wytrzasnął? Albo to, gdy wystękał, że chętnie wziąłby mnie do jego mieszkania i się zabawił. Mówiąc wystękał, mam na myśli, że dosłownie, ponieważ chwilę wcześniej przycisnęłam jego twarz do szyby jakiegoś sklepu. Udało mi się to tylko dlatego, że zrobiłam to niespodziewanie i nie zdążył zareagować. Któż by się spodziewał, że jego da się zaskoczyć? Jednak nie trwało to długo, bo był o wiele silniejszy i dwie sekundy później to on przyciskał mnie do szyby, ale kto by się przejmował tym drobnym, nic nieznaczącym szczegółem. Zapamiętać: dowiedzieć się, jakich perfum używa i kupić takie Danielowi.
To naprawdę nic.
Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy szliśmy powolnym krokiem po opustoszałej ulicy do jego samochodu, a on w końcu odpuścił sobie jakieś idiotyczne teksty i odezwał się po ludzku.
- Dlaczego jesteś z Parkerem?
Z uniesionymi brwiami spojrzałam na niego. Czy on na serio zapytał się mnie o Daniela? Wzruszyłam ramionami, nie wiedząc, jak mam na to odpowiedzieć.
- To chyba nie jest twoja sprawa – mruknęłam pod nosem, idąc ze spuszczoną głową.
Nikt nie wiedział, dlaczego z nim byłam, nawet ja. Ciekawie, prawda? Nie powiem, Daniel był atrakcyjny i na początku naszej znajomości, czyli jakieś dziesięć miesięcy wstecz, naprawdę dobrze nam się rozmawiało i byliśmy po prostu dla siebie. Teraz nasz związek jest bardziej, jakby to powiedzieć, z przyzwyczajenia. Daniel Parker istniał teraz tylko po to, żeby pokazywać się czasami razem w miejscach publicznych czy po to, aby wyżyć się w łóżku. To smutne, ale taka prawda: ja nie wtrącałam się w jego sprawy prywatne, a on w moje, chociaż był wtajemniczony w całą sprawę śmierci Tessy, oczywiście.
- Tak tylko spytałem – powiedział obronnym głosem Ashton, przywracając mnie do rzeczywistości. – Nie wydajesz się jakoś wyjątkowo szczęśliwa – wyznał; wyczułam szczerość w jego głosie (chyba po raz pierwszy!), przez co uśmiechnęłam się krzywo w jego stronę.
- Powiedzmy, że ten związek już dawno stracił na wartości – stwierdziłam i zmarszczyłam brwi, rozglądając się. Coś było nie tak z tą ulicą, czułam to od momentu, gdy tutaj skręciliśmy, i teraz zorientowałam się, o co chodziło.
Byliśmy jedynymi osobami w miejscu, które zazwyczaj tętniło życiem.
Przełknęłam niespokojnie ślinę i przysunęłam się odrobinę do Ashtona, zarabiając tym jego zadowolony uśmieszek.
- O co chodzi, Kryształku? – mruknął uwodzicielsko, zerkając na mnie z rozbawieniem. Zacisnęłam usta i spuściłam głowę, odpychając od siebie ochotę uderzenia go.