8

1.1K 24 0
                                    

Ze snu zbudziło mnie czyjeś łażenie po mojej prawej nodze. Otworzyłam oczy i zleciałam z łóżka. Nie wiem jak to zrobiłam, ale chyba ze strachu straciłam równowagę i runęłam jak długa na deski, które były położone na podłodze. Obok mnie biegał pająk, a ja piszczałam na cały domek.
- Łuukasz! - krzyknęłam na całe gardło.
Chłopak przyleciał do mnie, nie wiedząc co się stało.
- Łukasz zabierz to stąd! - wydarłam się.
- Ale co? - zapytał oszołomiony chłopak.
- No to! - krzyknęłam pokazując na małego przestraszonego pająka.
Po chwili, Łukasz siedział przy stole z pająkiem na ręce, a ja spojrzałam na niego jak na głupka. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje i sama zaskoczona byłam swoją nerwową i wybuchową reakcją, bo przecież nigdy dotąd nie bałam się pająków. Jednak teraz tyle działo się w moim życiu, że z całą pewnością bałabym się nawet, własnego cienia.
- Długo spałam? - zapytałam wciąż trzymając Łukasza na dystans
- Nie wiem. Ja wróciłem godzinę temu - powiedział rozbawiony - Wiesz jest głupia sprawa - powiedział zakłopotany.
- Jaka? - szepnęłam wystraszona
- Chodzi o twój telefon. Nie wiem jakim cudem zgubiłem go -powiedział przepraszająco.
Spojrzałam na niego spod łba, udając obrażoną. Łukasz spojrzał na mnie miną zbitego psa, a ja roześmiałam się.
- Daj spokój. Kupie sobie nowy - powiedziałam uśmiechając się do przyjaciela.
Po chwili chłopak wyniósł na dwór pająka, a ja zaczęłam przygotowywać nam kolację. Postanowiliśmy dzisiejszej nocy tu zostać, a jutro rano wrócić do miasta. Przecież nie mogliśmy ukrywać się wiecznie. Dziesięć minut później, podałam pod nos mu kanapki i zaczęliśmy zajadać. Nie wiem, czy za sprawą snu, czy nie zjedzonego śniadania, ale byłam strasznie głodna. Usiadłam po turecku na łóżku i patrzyłam się na ubrudzoną masłem twarz przyjaciela. Wyglądał jak mały, pobrudzony chłopczyk i to dodawało mu uroku.
- Jest tylko jedno łózko - szepnął po skończonej kolacji
- No wiem. Nie będę chamem i prześpimy się razem - powiedziałam rozbawiona.
Łukasz uśmiechnął się szeroko, a ja w niego rzuciłam poduszką.
- A już się bałem, że przyjdzie spać mi w aucie, lub na podłodze - powiedział rozbawiony.
- Nie podsuwaj mi pomysłów kochany - powiedziałam zamyślona.
Wiatr za oknem nasilał się, a ja mocniej opatuliłam się kocem. Nie miałam pewności, ale przeczuwałam, że w nocy przyjdzie jakaś burza, albo silny wiatr. Jedno i drugie było dla nas bardzo niebezpieczne, tym bardziej teraz. Nagle zobaczyliśmy błysk i zapiszczałam. Łukasz przyszedł obok mnie i mocno wtuliłam się w jego ramiona. Znów zabłysło, a kilka minut później usłyszeliśmy grzmot. Zamknęłam oczy i jeszcze mocniej wtuliłam się w ramiona przyjaciela.
- Dziękuje - szepnęłam patrząc mu prosto w oczy.
Łukasz spojrzał na mnie zaskoczony i chciał coś powiedzieć, ale znów się zabłysło.
- Ja chce do domu! - krzyknęłam przestraszona.
- Chodź! - powiedział pociągając mnie za rękę.
W pośpiechu zabraliśmy nasze rzeczy i poszliśmy do samochodu. Wiatr szalał nie ubłagalnie, a ja co chwile czułam mocniejszy podmuch wiatru.
- Nie chce jechać do domu! - powiedziałam głosem rozkapryszonej dziewczynki
- A kto powiedział, że jedziemy do domu? Po drodze widziałem tu mały pensjonat. Tu się przenocujemy a rano zdecydujemy - powiedział poważnym głosem.
Wizja spędzonej nocy w czystym i wygodnym łóżku była na tyle kusząca, że nawet się nie odezwałam. Marzyłam o zjedzeniu czegoś ciepłego i położeniu się w łóżku bez pająków. Chociaż miałam cichą nadzieje, ze wynajmiemy jeden, a nie dwa pokoje, bo nadal szalała burza, teraz było mi wszytko obojętne. Na tą jedną noc nie musiałam przejmować się tym, co powiem mamie, ani tym, że będę musiała ją oglądać. Wciąż nie wierzyłam w to, czego podsłuchałam. Byłam przestraszona i zaskoczona jednocześnie. Chociaż moim ojcem na zawsze będzie ten co mnie wychowywał, świadomość życia w kłamstwie bardzo bolała. Chociaż tak bardzo starałam się nie płakać, trudno było mi się pohamować.
- Saro - usłyszałam czuły głos przyjaciela.
Chłopak zjechał na pobocze i odpinając pasy, przytulił mnie. Jedną dłonią złapał mnie za brodą, a ja spojrzałam mu głęboko w oczy.
- Nie płacz- szepnął.
- Staram się, ale nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć. Jak mam spojrzeć im w oczy?- zapytałam.
Łukasz nic się nie odezwał. Wiedziałam, że nie wie co mi poradzić, dlatego milczy. Zawsze tak robił i za to go lubiłam. Chociaż może to było już coś więcej. Nie miałam takiej pewności.
Kilka minut później podjechaliśmy pod pensjonat i zobaczyliśmy młoda kobietę. Zamówiliśmy jeden pokój, bo tylko tyle było wolnych i poprosiliśmy o coś do picia. Obiecali przynieść nam do pokoju, a Łukasz za nas zapłacił. Nie chciałam, żeby to robił, ale on się uparł i stwierdził, że nie pozwoli bym wydawała kasy, której co tu kryć nawet przy sobie nie miałam.
- Dziękuje - szepnęłam, kładąc się wielkim, mięciutkim łóżku
- Nie znajdziesz tu pająków - zaśmiał się Łuki, przypominając sobie mój pisk.
Dla żartów rzuciłam w nim poduszką, a on udał, że go to zabolało. Leżałam na łóżku rozmyślając, a po chwili poczułam na udach dłoń przyjaciela. Spojrzeliśmy na siebie, wciąż nic się nie odzywając.
- Saro jeszcze raz Cię przepraszam - powiedział ze smutkiem w oczach.
Do pokoju weszła młoda kobieta, przynosząc nam ciepłą herbatę i butelkę wina. Podziękowaliśmy i zostawiła nas samych.
- Za co wypijemy? - zapytałam otwierając wino.
- Za przyjaźń - powiedział ze smutkiem w oczach.
- Za przyjaźń i za nasze szczęście - dodałam wlewając nam do kieliszka wino(...)

Godzinę później butelka leżała na ziemi pusta, a mi zaczęło szumieć w głowie. Leżałam na łóżku, opierając głowę o kolana Łukasza i patrzyliśmy na siebie. Wszystkie skrywane, przez lata uczucia w jednej chwili wróciły, a ja marzyłam tylko o tym, by móc go pocałować.
- Pamiętasz nasze poznanie? - zapytał leżąc obok mnie na łóżku.
- Tak - powiedziałam zamyślona.
Nagle podniósł się i przybliżył swoje usta do moich. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, czułam już jego warki na swoich. Pocałunek był długi i namiętny, a ja nie potrafiłam już przestać. Przegraliśmy, wszystko w to co wierzyliśmy, o co walczyliśmy w tej chwili było już nie ważne. On zrobił jeden krok, a ja go nie zatrzymałam i nie było już dla nas odwrotu. Mieliśmy tylko dwa wyjścia, poddać się i zawalczyć o szczęście albo stracić się na zawsze. Nic więcej nie wchodziło w grę.
- Nie - powiedziałam, uświadamiając sobie co robimy.
Jednak byłam zbyt słaba, a uczucie zbyt silne. W tej chwili bałam się tylko jednego, nie chciałam go stracić.

ZAŁÓŻMY SIĘOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz