26

468 9 0
                                    

Staliśmy nad grobem mojego brata i poczułam jak umiera mi serce. Poczułam jak wiatr delikatnie otula moje ciało i klęknęłam przy grobie brata. Położyłam na nim białą różę, jego ulubiony kwiat i zapłakałam. Zdałam sobie sprawę, że nie byłam tu od jego śmierci. Nie odwiedziłam brata ani razu, od pogrzebu. Chociaż powoli docierało do mnie, że go nie ma, jakoś nie potrafiłam się z nim pożegnać. Aż do dziś. Aż do teraz. W tym momencie stałam nad jego grobem i głośno płakałam. Płacz słychać było chyba na całym cmentarzu i nagle poczułam jak tracę siły. Nie wiem jak długo staliśmy przy jego grobie, nie wiem jak
długo płakałam i jak długo klęczałam. Nie wiem nic. Nie chciałam stąd odejść. Nie potrafiłam. No bo przecież on był sensem mego istnienia, był dla mnie najważniejszym mężczyzną mojego życia. Był, po prostu zawsze był. A teraz go nie było. Nie było nic, prócz tej wielkiej, ogromnej pustki, jaką czułam na myśl o Oskarze.
- Saro - usłyszałam za sobą głos Filipa - Saro ja muszę już iść - szepnął
Nie odpowiedziałam. Działałam jak w amoku, nic do mnie nie docierało. Chociaż chłopak odszedł, ja nie poruszyłam się. Nadal klęczałam na zimnej trawie, przypominając sobie wszystkie wspólne chwile z bratem. Nasze rozmowy, spacery, wygłupy i nagle coś do mnie dotarło. Zawiodłam. Zawiodłam go po raz kolejny. Raz, że mu nie pomogłam a dwa, że go nie odwiedzałam.
-Przepraszam Cię Braciszku, przepraszam! - krzyknęłam na cały cmentarz
Nikt nie odpowiedział. Zdałam sobie sprawę, że jestem sama. Sam na Sam z bratem i to przerażało mnie jeszcze bardziej. Nagle zadzwonił mój telefon, ale nie odebrałam.Nie miałam ochoty na żadne rozmowy, nie miałam ochoty na nic. Światło odbiło się o kawałek szkła i błysnęło.Do mojej głowy wpadał pewien plan. Był on jedyną moją nadzieją, na przerwanie tego bólu. Wzięłam szkło w rękę i chociaż nigdy tego nie robiłam, teraz nie miałam wyboru. Zrobiłam małe cięcie na nadgarstku, poczułam ból i zamknęłam oczy. Kolejne cięcie na drugie wspomnienie o bracie.Po każdym wspomnieniu, robiłam kolejne kreski. Nagle przypomniał mi się Damian i strata mojego dziecka. Zrobiłam kolejne cięcie,
nie zważając uwagi, na ból i plamę krwi na ziemi. Czułam jak słabnę z każdą stratą kropli krwi. Upadłam na zimną trawę i zamknęłam oczy. Nie czułam strachu, wiedziałam, że za chwilę spotkam się z dwiema najważniejszymi dla mnie osobami. Bratem i dzieckiem. Nagle..

Jeszcze długo stałem wpatrzony w okno i zastanawiałem się, jak teraz poradzę sobie bez Magdy. Jak ona poradzi sobie bez mojej pomocy? czy uda nam się dojść do porozumienia? czy się dogadamy? miałem nadzieje, że tak, chociaż w mojej głowie były też wątpliwości. To, co poczułem w momencie, gdy zostałem sam w mieszkaniu było nie do opisania. Zupełnie tak, jakby otoczyła mnie pustka, nicość. Ból, ogromny ból i strach. Nie wiem o co się tak bardzo bałem a właściwie o kogo. O dziecko? a może o naszą przyszłość? Moje obawy przerwał dzwoniący telefon. W kilka chwil znajdowałem się przy komórce i trzymałem elektroniczne urządzenie w dłoni. Na małym wyświetlaczu, znajdował się numer Sary. Czułem ulgę, że przyjaciółka wyciąga mnie z tej pustki. Odebrałem, ale już po chwili zorientowałem się, że to nie dzwoniła Sara. Męski głos mówił dość szybko, a w jego głosie wyczuwałem nutkę strachu. Mówił coś o cmentarzu i o załamanej Sarze. Nie musiałem znać jej na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że dziewczyna była u brata. Miałem jakieś dziwne przeczucie.Bez zastanowienia chwyciłem kurtkę i wyszedłem z mieszkania. Modliłem się by moje złe przeczucie, nie sprawdziło się. No bo przecież Sara była tam sama, a to co ją ostatnio spotkało, mogło załamać każdego. Nigdy nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś jej się stało. Przyspieszyłem kroku i już kilka minut później wchodziłem na teren cmentarza. Nie byłem pewny, bo na jego grobie byłem tylko raz, ale coś kazało mi iść jedną drogą. Jakby ktoś prowadził mnie do dziewczyny. Jakby jakaś siła mną kierowała. Zaufałem przeczuciu i po chwili patrzyłem jak zahipnotyzowany, na zamknięte oczy dziewczyny. Wszędzie była krew. Zaniemówiłem. Podbiegłem do niej i podarłem swoją koszulę. Zawiązałem jej rany, na nadgarstkach, hamując przy tym krwawienie i trzymałem jej zimne ciało w ramionach. Zadzwoniłem po karetkę, która kazała mi tamować krwotok i czekać. Minuty mijały a moje obawy nasilały się. Tak bardzo modliłem się o to, by zdążyli. Przecież kobieta, którą kochałem, nie mogła skończyć jak jej brat. Nie mogła się zabić! Nie pozwoliłem jej na to!
- Saro coś ty zrobiła? Saro! Saro zbudź się! - błagałem
Jednak nieruchome ciało dziewczyny nie reagowało. Jej zimne ciało i zamknięte oczy, doprowadziły mnie do łez. Po chwili jednak w mojej głowie pojawiła się nadzieja. Usłyszałem sygnał karetki i pobiegłem po nią. Po chwili szedłem za lekarzami w stronę karetki. Na noszach wnosili ją do karetki, a ja nie wiedziałem co się stało.
- Zdążył pan w ostatniej chwili. Gdyby poleżała jeszcze chwile, nie byłoby po co ją ratować. Nie mielibyśmy szans - powiedział lekarz - A teraz? uratujecie ją? - zapytałem. Modliłem się, by odpowiedzieli, że tak
- Zrobimy wszystko co w naszej mocy. Obiecuje - szepnął lekarz i po chwili na sygnale odjechali
Chociaż błagałem ich, nie mogłem jechać z nimi. Nie byłem jej żadną rodziną, więc nie mogli mnie zabrać, zasłaniali się przepisami. Głupie przepisy! Czy przepisy ważniejsze są niż ludzie? niż ich uczucia? miałem czasami wrażenie, że tak. Za każdym razem, gdy czytałem o śmierci ludzi, o śmierci dzieci, bo zabrakło pieniędzy. Czasami jeden przepis, brak jednego głupiego dokumentu sprawiał, że ktoś umierał. Dokument, który jak później się okazało, był przyczyną czyjeś śmierci. Tak bardzo wtedy czułem w sobie żal. Przecież w dzisiejszym świecie, przepisy nie mogły być ważniejsze niż ludzkie życie. A jednak były. Teraz natomiast miałem inne zadanie. Musiałem zawiadomić jej matkę. Tylko jak miałem powiedzieć kobiecie, której znałem, że pani córka umiera? jak miałem przekazać kobiecie, że jej drugie dziecko prawdopodobnie chciało się zabić? wolałem zrobić to telefonicznie, ale nie odbierała. Po co komu telefon, skoro go nie odbiera? po co traci kasę na zasilanie, skoro i tak z niego nie korzysta? ojciec Sary też jak na złość milczał, a ja nie wiedziałem, co się teraz z nią dzieje.Przyspieszyłem kroku a po chwili zacząłem biec. Ludzie patrzyli na mnie podejrzliwym wzrokiem, lecz nie
zwracałem na ich spojrzenia, uwagi. Chciałem jak najszybciej być przed mieszkaniem kobiety. Chciałem jak najszybciej być u Sary.Musiałem.

Patrzyłam w tak bardzo znajome oczy i czułam chłód. Nie wiedziałam jak to wszystko możliwe. Stałam przed tak bardzo kochaną mi osobą i zastanawiałam się, co mam mu powiedzieć. Chociaż było tyle rzeczy, nic nie przyszło mi do głowy. Ciało mnie nie słuchało. Chociaż tak bardzo chciałam zrobić krok w jego stronę, nie potrafiłam.
- Saro! Saro kochanie - pierwszy odezwał się on - To ty? to naprawdę ty Oskarze?- zapytałam
Chłopak uśmiechnął się, ale nie zareagował. Spojrzał na białe światełko, znajdujące się na końcu korytarza i smutno się uśmiechnął.
- Dlaczego? - zapytał ze łzami w oczach - A dlaczego nie? - szepnęłam - Chyba chciałam być przy Tobie - przyznałam
- Dlaczego? - zapytał ponownie - Bo Cię kocham Oskarze! - rzekłam - Kocham cię i nie chcę już żyć- szepnęłam
Nagle przed moimi oczami pojawiła się twarz matki i ojca i zamknęłam oczy. Mama! Co powie mama, gdy dowie się, że jej drugie dziecko chciało się zabić? co poczuje ojciec, gdy dowie się, że jego ukochana córeczka nie chcę już żyć? tata ma nowego partnera, rodzinę. Chociaż będzie płakał, jakoś da radę. Zapewne znowu ucieknie w pracę i będzie udawał twardego. Mama natomiast o nią bardziej się bałam. Była słabą kobietą i dziś to zobaczyłam. Płakała po stracie jednego syna a teraz miała stracić i mnie? zostałaby sama. Sama z bólem po stracie ukochanych dzieci. Zamknęłam oczy, ale wspomnienia, nasze wspomnienia nie mijały. Wciąż widziałam jej uśmiechnięte oczy i chciałam płakać. Chciałam, lecz nie potrafiłam. Jak ona sobie poradzi? Spojrzałam na zbliżającego się brata i poczułam jak chwyta mnie za rękę. Chociaż czułam strach, pozwoliłam mu się prowadzić. Po chwili stałam w sali Damiana i spojrzałam na śpiącego chłopaka. Cały czas na półce stało nasze zdjęcie i zdałam sobie sprawę, że go zranię. Dotknęłam jego policzka, ale nie poczułam nic. Zupełnie jakbym była duchem. Spojrzałam na brata i zamarłam. Przecież ja nim byłam!
- Saro jesteś tego pewna? - zapytał - On Cię nie widzi, nie usłyszy- powiedział czytając w moich myślach
Po krótkiej chwili znów przenieśliśmy się w inne miejsce. Tym razem staliśmy w biurze ojca. Patrzyłam na smutne, zapłakane oczy ojca i poczułam ból. Na jego stoliku nadal znajdowała się nasza fotografia, a na drugiej całej naszej rodziny. Ojciec pochłonięty był pracą, ale za każdym razem, gdy patrzył na zdjęcie z Oskarem w jego oczach znajdowała się kolejna kropla łez. Dopiero teraz dotarło do mnie, że on też przeżywał śmierć syna. Po prostu każdy z mojej rodziny robił to w zupełnie inny sposób. Tata jako najsilniejsza osoba w rodzinie, starał się za każdym razem być słaby, a tylko w pracy, mógł pozwolić sobie na łzy słabości. Nagle odebrał telefon a jego oczy zastygły. Był w nim taki ból, jakiego nigdy u nikogo nie widziałam. On, on myślał tylko o mnie. Modlił się, bym przeżyła. Nie zostaliśmy dłużej. Znów poczułam dotyk brata i przenieśliśmy się w kolejne miejsce. Znałam je aż za dobrze. Byliśmy u mnie w domu.

- Tylko nie to! - słowa jej mamy odbiły się echem w mojej głowie
Kobieta zasłabła, a ja w ostatniej chwili zdołałem ją złapać. Po jej policzkach popłynęły strugi łez i ja sam chociaż starałem się być silnym, rozpłakałem się.Kobieta spojrzała na mnie, a w jej oczach był strach. Patrzyła na mnie tak, jakbym to ja odbierał jej ukochaną córkę. Jakbym to ja był przyczyną, każdej katastrofy w jej życiu. Wyciągnęła telefon i zadzwoniła do byłego męża. Po chwili ze łzami w oczach i dławiącym ją głosem poinformowała go, o próbie samobójczej córki. Po krótkiej chwili pobiegliśmy do samochodu i pojechaliśmy prosto do szpitala. Dobijała nas ta niepewność. Nie wiedzieliśmy tak naprawdę nic. Nawet tego, czy żyje, czy nie. Ból zmieszał się ze strachem. Strach z niepewnością. Modliłem się, by przeżyła. Kilka minut później wbiegliśmy do szpitala. W informacji powiedzieli nam, w której sali leży Sara. Poszliśmy do niej. Gdy weszliśmy do sali i zobaczyliśmy w jakim stanie się zajmuje, byliśmy w szoku. Obok niej wciąż chodziły lekarze i pielęgniarki a ona leżała nieprzytomna. Nagle usłyszeliśmy pisk jednej z maszyn i zostaliśmy wyproszeni z jej sali. Lekarze zaczęli walczyć o jej życie.Po kilku minutach na korytarzu zjawił się też ojciec Sary. Spojrzeliśmy na siebie a po chwili usłyszałem szloch kobiety. Mężczyzna podszedł do niej i wtuliła się w jego ramiona. Zostawiłem ich samych. Wyszedłem przed szpital i łapiąc się za głowę, klęknąłem przy ścianie. Płakałem, a mój płacz słychać było już chyba na całym terenie szpitala. Płacz zamienił się w szloch. Modliłem się, by Sara nie umarła tak jak jej brat. Przecież jej rodzice nie przeżyliby straty kolejnego dziecka. Ja bym nie przeżył jej straty. Teraz bardziej niż kiedykolwiek zrozumiałem ile ona dla mnie znaczy. Damian! Musiałem przecież go zawiadomić. Pognałem z powrotem do szpitala i postanowiłem zawiadomić jej chłopaka. Przecież jeżeli umrze, on miał prawo chociaż się z nią pożegnać.

ZAŁÓŻMY SIĘOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz