23

530 14 0
                                    

- Saro co ty wyprawiasz? - zapytał prosto z mostu
Spojrzałam na niego zaskoczonym wzrokiem, nie wiedząc o co mu chodzi. Co takiego się dowiedział, że był aż tak bardzo zdenerwowany?
- Dzwoniła twoja mama - wyjaśnił - Co ty wyprawiasz? błagała mnie wręcz bym wybił Ci ten pomysł z wyjazdem z głowy. Saro co ty wyprawiasz?- zapytał
- Damian to jest dla Ciebie szansa, nie rozumiesz? tam mają dobrą opiekę, rehabilitację. Wyzdrowiejesz - zapewniłam
- Tak, dla mnie może tak, ale czy dla Ciebie? nie pozwolę byś się dla mnie tak poświęcała. Zrozum kocham Cię i nie skażę Cię na taki los. I do tego ten ślub! Skąd ci przyszło to do głowy? - zapytał
Poczułam jak po moich policzkach płynął łzy. Czułam się upokorzona i rozczarowana. Chłopak którego tak bardzo pokochałam, nie chciał mnie poślubić. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Damian chyba zobaczył moje łzy, bo wyciągnął do mnie rękę i ruchem głowy dał znak, bym usiadła. Złapał mnie za opie ręce i spojrzał głęboko w oczy.
- Kochanie chcę za Ciebie wyjść - wyjaśnił - Po prostu chcę by to wszystko wyglądało jak należy. Chciałem pójść do ołtarza na własnych nogach. Chciałem razem z Tobą zapraszać gości. Kochanie moje. Serce ty moje rozumiesz mnie? - zapytał z czułością
- Ja po prostu chciałam ci pomóc. Przepraszam - szepnęłam kładąc się obok niego
Przytuliłam się do Damiana i zamknęłam oczy z których nadal kapały łzy
- Twoja mama jeszcze coś mi wyznała - powiedział
Podniosłam się gwałtownie i spojrzałam na niego rozszerzonymi oczami. Bałam się tego, co zaraz usłyszę.
- Ten wypadek w żadnym stopniu nie był twoją winą Saro! Nie potrzebnie się obwiniasz - powiedział - I jeszcze jedno kochanie - szepnął - Gdybym musiał zrobiłbym to jeszcze raz, bo jesteś sensem mego istnienia. Nigdy nikogo nie pokochałem tak jak ciebie. Nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia. Nie umiem bez Ciebie żyć. Jesteś całym moim światem najdroższa - dodał
Poczułam jak po moich policzkach płynął łzy i jeszcze mocniej przytuliłam się do niego.
- Kocham cię Damianie. Kocham jak nikogo innego na świecie - szepnęłam
- Ja ciebie też skarbie. Przecież wiesz - powiedział składając na moich ustach delikatny pocałunek
Damian niemal siłą namówił mnie, bym poszła do domu, bo nie chciał bym wracała po nocach. I z całą pewnością, gdyby nie pielęgniarki, które tak naprawdę wyprosiły mnie ze szpitala, twierdząc, że pora odwiedzin był już dawno temu, zapewne nadal bym siedziała u niego. Pocałowałam chłopaka, przeprosiłam pielęgniarki za kłopot, które się tylko do mnie serdecznie uśmiechnęły i życząc im dobrej nocy opuściłam, wymarły już szpital. Gdy wyszłam z budynku, spojrzałam jeszcze raz w jego stronę i zapinając bluzę pod samą szyję, skierowałam się w stronę domu. Zastanawiałam się którędy najszybciej dojdę, gdy nagle go ujrzałam. Stał i z całą pewnością za kimś czekał.

Spojrzałam w tak dobrze znajome oczy i uśmiechnęłam się do Filipa. Dobrze było zobaczyć kogoś znajomego i nie iść do domu sama. Po ostatnich słowach Łukasza nie czułam się pewnie, spacerując po ciemnych i prawie pustych ulicach. Dlatego spotkanie z Filipem było dla mnie bezpieczniejsze niż chodzenie samemu. Jednak nie byłam pewna, czy powinnam do niego podejść. Rozglądał się dookoła i z całą pewnością na kogoś czekał. Przez chwilę zawahałam się, ale zdecydowałam, że chociaż się z nim przywitam.
- Cześć Saro - szepnął uśmiechając się od ucha do ucha - Cześć co ty tu robisz?- zapytałam
- Czekam na ciebie - odpowiedział - Byłem u ciebie, ale twoja mama powiedziała, że poszłaś do Damiana i postanowiłem po Ciebie wyjść. Chodzenie po nocach jest bardzo niebezpieczne- wyjaśnił
- Martwisz się o mnie?- zapytałam
- No wiesz - zawahał się - Odkąd Cię poznałem jesteś dla mnie jak młodsza siostra, której nigdy nie miałem - szepnął obejmując mnie w pasie
Objęci trochę jak para zakochanych ruszyliśmy przed siebie. Noc była piękna, gwiaździsta. Zadzwoniłam do mamy, informując ją, że jestem z Filipem i że wrócę trochę później. Nie chciałam by się o mnie martwiła, chociaż miałam do niej wielki żal, bo przecież zdradziła mnie i nabuntowała Damiana, kochałam ją i dobrze wiedziałam, że robi to dla mojego dobra. Postanowiliśmy pochodzić trochę po parku. Poszliśmy nad mały staw, który znajdował się w samym środku ogromnego parku i usieliśmy na jednej z wolnych ławek. Księżyc odbijał się o staw a żaby grały własną melodie.
- Wiesz? bez ciebie w mieszkaniu twojego ojca jest jakoś pusto - przyznał.Spojrzał na mnie a w jego oczach był ból. - Jak się czujesz po stracie dziecka? - zapytał
Już chciałam mu odpowiedzieć, ale nagle obok nas zrobiło się strasznie tłoczno. Usłyszałam śmiechy chłopaków i gwałtownie się odwróciłam. W dwóch z nich rozpoznałam tych samych chłopaków, którzy kiedyś mnie zaczepili.
- O nasza księżniczka się znów pojawiła.Tym razem już nowy książę? - zadrwił jeden z nich
- Dajcie im spokój. stary wybacz za nich, za dużo wypili - odezwał się jeden z nich. Ten sam, który już wtedy wpadł mi w oko. stary? czyżby się znali? Usiedli obok nas i przedstawili się. Okazało się, że Filip zna większość z nich, bo mieszkają niedaleko mojego ojca. Nie miałam pojęcia, że Filip w tak krótkim czasie znalazł już sobie kumpli no, ale cóż, nie wiele o nim wiedziałam. Nagle zrobiło mi się zimno a jeden, chyba najfajniejszy z nich pożyczył mi swoją kurtkę. Opatuliłam się nią, wchłaniając zapach jego perfum. Po chwili Filip wstał, a ja oddałam nieznajomemu a właściwie znajomemu, bo miał na imię Bartek, kurtkę i poszliśmy w stronę mojego domu.
- No stary do jutra! - zawołali - Ej lala będziesz jutro? - zawołał jeden z nich
- Do jutra - powiedział Filip
Nie odpowiedziałam. Nie bardzo podobało mi się to towarzystwo, zresztą nie bardzo miałam ochotę na nowe znajomości. Przecież miałam chłopaka i bardzo go kochałam. Nagle, nie daleko mojego domu zobaczyłam Łukasza. Chłopak szedł prawie całym chodnikiem, co chwile przewracając się.
- Łukasz! - krzyknęłam przerażona
Podbiegłam do przyjaciela i spojrzałam błagalnym wzrokiem na Filipa. Chociaż nie podobało mu się to, zgodził się odprowadzić go do domu. Ja wzięłam Łukasza z jednej strony a Filip z drugiej. Szliśmy chwiejnym krokiem po całej stronie chodnika a przechodni, nie spuszczali z nas wzroku.
- Luk - szepnęłam patrząc na przyjaciela - Luk co się z Tobą dzieje? - zapytałam
- Ja Cię po prostu kocham - powiedział - Ja nie chciałem Saro, nie wiedziałem - mamrotał po pijanemu
Spojrzałam zaskoczona i nie wiedziałam co on miał na myśli. Czego nie chciał? za co takiego mnie przepraszał? za jego ostatnie zachowanie?
- Przysięgam, że nie chciałem - marudził dalej - Gdybym wiedział. Nigdy bym do tego nie dopuścił - mamrotał po swojemu - On był mi bliski Saro. Nie wiedziałem, że się we mnie zakochał. Wierz mi nie chciałem tego -dodał
Spojrzałam na niego ponownie i nie wiedziałam co ma na myśli. Nie wiedziałam o czym on mówi. Nie wiedziałam już nic.
- Oskar, on się zabił. Zabił się - rozpłakał się
Zaraz, zaraz on powiedział Oskar? mój Oskar? Nie wiedziałam co miał na myśli. Co takiego miał wspólnego z śmiercią mojego brata.
- Ja naprawdę nie chciałem. Gdy odczytałem wiadomość on już wisiał. Nie chciałem tego Saro - szepnął
I nagle wszystko do mnie dotarło. On cały czas mówił o moim bracie! To on obwiniał się za jego śmierć, ale nie wiedziałam dlaczego. Dlaczego sadzi, że Oskar zabił się z jego winy? dlaczego tak się zachowuje? czy wygaduje te nieracjonalne rzeczy, bo zwyczajnie w świecie jest pijany? a może? nie, to przecież nie możliwe. Zadzwoniłam domofonem i już kilka minut później razem z Filipem, kładliśmy go do łóżka. Magda spojrzała na mnie przerażonym wzrokiem, a ja nie wiedziałam co mam jej teraz powiedzieć.
- Gdzie go znalazłaś? - zapytała przerażona
- Obok mojego domu - przyznałam - Magdo od kiedy on pije? - zapytałam
- Nie pije. Ma jakieś problem, nie rozmawia ze mną - zapłakała
Przytuliłam dziewczynę i westchnęłam. Poczekaliśmy u Magdy z pół godziny i gdy kobieta uspokoiła się na tyle bardzo, że przestała płakać, opuściliśmy ich mieszkanie i poszliśmy do mojego domu.
- Kim był Oskar? - zapytał zaciekawiony Filip
- Nie mówił Ci nic ojciec? - zapytałam zaskoczona - Nie mówił Ci nic O Oskarze? - szepnęłam przerażona - Oskar, Oskar był moim bratem - zapłakałam.
Chociaż Filipowi wcale się to nie podobało a nawet próbował wszelkimi sposobami odciągnąć mnie do tego pomysłu, jakoś namówiłam go i poszliśmy do Artura. Chociaż wiedziałam, że jest już bardzo późno, słowa pijanego Łukasza wciąż dudniły mi w uszach. Nie wiedziałam już jak mam reagować, przez ostatni czas zapomniałam o oskarżeniach Jolki i przestałam rozmyślać o powodzie zabicia się Oskara. Chciałam, nie ja wierzyłam, że uda mi się zapomnieć o przeszłości aż do dziś. Teraz miałam więcej determinacji niż przedtem by dowiedzieć się i poznać przyczynę straty brata.
Staliśmy w znajomej mi już kładce i czekaliśmy aż ktoś w końcu otworzy drzwi. Było już grubo po dwudziestej trzeciej i podejrzewałam, że zapewne już śpią. Po kolejnym dzwonku do drzwi, usłyszałam przekręcający kluczyk i po chwili w drzwiach zobaczyłam zaspanego Artura. Chłopak zmierzył nas wzrokiem, podrapał się po włosach i małymi oczkami patrzył na mnie, czekając na wyjaśnienia.Po chwili jednak zrezygnował i otworzył nam szeroko drzwi a my weszliśmy do środka.
- Lepiej Saro byś miała bardzo dobry powód - powiedział podenerwowany
Po chwili w salonie stała już jego żona, krzyżując ręce na piersi, nie spuszczała ze mnie wzroku.
- No dalej. Co było takiego ważnego, że ściągnęłaś nas z łóżka o tej porze? - zapytał ponaglając mnie - Kim w ogóle jest ten chłopak? - zapytał, patrząc na Filipa
- A tam. Dom wariatów! - Krzyknęła pani domu i posyłając mi zdenerwowane spojrzenie, poszła w stronę sypialni.
- Wybacz nie chciałam jej zdenerwować - szepnęłam patrząc jak znika nam z oczu. - To mój kolega - wyjaśniałam - Arturze, czy Oskar był gejem? - zapytałam prosto z mostu
Mężczyzna spojrzał na mnie zaskoczony i przez chwilę nie spuszczał ze mnie wzroku. Jednak po chwili zrezygnowany usiadł przy stole i spojrzał za okno. Bał się spojrzeć mi w oczy
- Nie przejmujcie się nią - powiedział przełykając ślinę - Sam nie wiedział. Miał pociąg do Mężczyzn i do kobiet - wyjaśnił - To dlatego był z Jolką - dodał
Spojrzał na mojego kolegę i uśmiechnął się blado.
- Podobno poznał jakiegoś mężczyznę. Nigdy nie chciał zdradzić jego imienia, nie chciał powiedzieć nawet jak on wygląda - zaczął opowiadać - Po prostu podobno spotkali się przypadkiem. Mówił, że on odmienił jego życie, zmienił go - szepnął
- Zabił się przez jakiegoś mężczyznę? - zapytałam - Więc dlaczego z kumplami uważaliście, że jedyną osobą jaką kochał byłam ja? - zapytałam, nic już nie rozumiejąc
- Nie wiem przez kogo - wyjaśnił - Po prostu my tylko żartowaliśmy, chciałem Ci to wyjaśnić, ale nie słuchałaś. Kochał cię Saro. Czasami mówił, że nie może już tego wszystkiego znieść. Twierdził, że jedynym powodem dla którego żyje jesteś Ty. Bez wahania oddałby za Ciebie życie - powiedział a w jego oczach były łzy
- Nie wiedziałam. Zmienił się. Kilka dni przed śmiercią zachowywał się inaczej, ale sadziłam, że to problemy z Jolką - szepnęłam
- My też tak uważaliśmy - powiedział - Spotkaliśmy się dzień przed jego samobójstwem - przyznał - Cały czas mówił, że nie potrafi o nim zapomnieć, że okazał się inny niż myślał. On podobno nie był gejem. Wtedy też twierdził, że kocha Cię najbardziej na świecie, ale nie potrafi już żyć. Gdybym przepuszczał - zawahał się - Gdybym podejrzewał, że się wtedy z nami żegnał. Umówiliśmy się z całą paczką na grilla. Chciał zrobić pamiątkowe zdjęcia, jak to twierdził, by uwiecznić tę chwilę.To było nasze ostatnie zdjęcie razem - powiedział Artur ze łzami w oczach
- Pamiętam - szepnęłam - Słuchaj mógłbyś dowiedzieć się kim był ten chłopak? może ktoś coś wie - poprosiłam
- Saro dobrze wiesz, że połowa naszej starej ekipy się stoczyła. Narkotyki i te sprawy. Dobrze też wiesz, że mam żonę i dziecko. Nie chce problemów - przeprosił
Porozmawialiśmy jeszcze z godzinę i wstaliśmy z krzesełka. Postanowiliśmy wrócić do domu. Pożegnałam się z Arturem, dziękując mu za rozmowę, ale nic nie odpowiedział. Chłopak uśmiechnął się tylko blado i machnął ręką.
- Jakbyś miała jeszcze jakieś pytania to wal - powiedział - Tylko Saro o ludzkiej porze - zaśmiał się zamykając za nami drzwi.
Zbiegliśmy z klatki i poszliśmy prosto do mojego domu. Kilkanaście minut później staliśmy już przed moim domem i uśmiechnęłam się do kolegi.
- Filip Dziękuje Ci - szepnęłam - Dziękuje za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Nigdy Ci tego nie zapomnę - dodałam
- Oj tam. Przecież wiesz, że traktuje Cię jak siostrę - przyznał - Dobranoc- dodał. Pożegnaliśmy się całusem w policzek i bez słowa poszedł do domu.

ZAŁÓŻMY SIĘOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz