2. Ciche dni, „głośne" noce

304 31 6
                                    

Yuri po szkole nie skierował się do domu, udał się na petersburskie lodowisko - miejsce, w którym jedynym dźwiękiem był dźwięk płozy wbijającej się w tafle lodu.

Sezon zbliżał się wielkimi krokami. Dla niego ten sezon ma być szczególny z jednego bardzo ważnego powodu, mianowicie; ten sezon będzie jego debiutanckim. Ma występować w parze z Victorią.

Był znerwicowany i zestresowany tym do tego stopnia, że przy potrójnym flipie nie zwrócił uwagi na to, że zrobił zły najazd, czego efektem był piękny pocałunek z barierką. Był tak romantyczny, że z nosa uleciały dwie cienkie strużki czerwonej niczym Russian Red krwi.

-Ja pierdolę- jęknął, trzymając prawą, ubrudzoną od krwi dłonią nos. No nic, wolnym ruchem podjechał do zejścia i wciąż powstrzymując krew od „udekorowania" wszystkiego samą sobą zaczął grzebać w plecaku w poszukiwaniu zbawiennej paczki chusteczek. Na darmo.

-Nie wierzę, po prostu to jest niemożliwe. Tylko ja mogę mieć takiego pecha, a ten dzień nie może być bardziej do kitu niż jest- jak miało się okazać, mógł. I był. Jeszcze tylko chwila, momencik brakował do położenia wisienki spierdolenia na kawałeczku tortu zwanym egzystencją tego młokosa, a warto wspomnieć, że tych wisienek było sporo, lecz większość była położona na jego własne życzenie, a jako, że był panem swojego losu to jego życzenie było rozkazem.

I już kiedy miał się do reszty poddać i iść do domu wyglądając niczym po walce na ringu, na halę wszedł ON. Największy arogant i zadufany w sobie burak, jakiego widział świat- JJ, a tak naprawdę to Jean Jacques Leroy.

-Ojoj, komuś krewka leci z noska?- powiedział prześmiewczo.-Zapewne opowiedziałbyś mi te pasjonującą historie jak do tego doszło, ale przecież ty nie mówisz- prychnął.
Yuriemu kolejny raz tego dnia zabrakło samokontroli, dlatego spojrzał na Leroy'a i wycedził:
-Tak? Nie wiedziałem, że jestem niemowa. Widać człowiek uczy się całe życie-uśmiechnął się na własne słowa, po czym postanowił dokończyć swoją pełną ironii wypowiedź.
-Bo widzisz kochaniutki, ja nie mlaskam jęzorem na prawo i lewo jak ty,  ja oszczędzam swoje cenne niczym złoto struny głosowe i używam ich nie po to, aby irytować ludzi jak zlepek komórek stojący przede mną, używam ich aby móc wbić czasami coś wartościowego do czyjejś głowy-podczas swojego monologu widział jak banan z twarzy tej uwielbiającej się wywyższać istoty maleje proporcjonalnie do wzrastającego szoku- musiał przyznać, to miło połechtało jego ego, ale......

ALE WŁAŚNIE, JEST JEDNO ALE. To tylko gra aktorska opanowana wprost do perfekcji z odrobiną zdegustowania, jaka pojawiła się z momentem przybycia cwaniaka. Wewnętrznie czuł jak bardzo się sypie i że przez kilka dni nie wyjdzie z ramion swej oblubienicy, z którą to miał ochotę na intymną chwilę w postaci leżenia pod kocem całymi dniami nie mówiąc nic, obżerając się, by następnie gapić się w sufit to szlochając, to krztusząc się wręcz łzami.

Dopóty JJ stał jak wryty nie wiedząc co ma zrobić ze swoim życiem, Japończyk postanowił ulotnić się z lodowiska jak najszybciej.
Był tylko jeden problem (a dla samego zainteresowanego to zbawienie), że wychodząc spieszył się tak bardzo, że stwierdził, iż kurtka w tak chłodny dzień to zbędny element odzienia.

Wracają przyuważył Victora „rozmawiającego" ze swym chlebodawcą. Yuri przeszedł po drugiej stronie ulicy, jednak kiedy się odwrócił, ujrzał zaszklone niczym ocean w butelce oczęta wpatrujące się tępo w przestrzeń przed sobą. „więc to dlatego kiedyś przez jakiś czas mieszkałaś u mnie?"
Katsuki nie mógł znieść tego widoku, dlatego niezauważony potruchtał wprost do domu.

Kiedy dotarł było już ciemno. Hiroko po usłyszeniu dwukrotnego szczęknięcia zamka odetchnęła z ulgą. Tylko ona wiedziała, że jej syn uwielbia płakać w samotności, w poduszkę. Teraz jednak korzystając z okazji, iż byli sami, miała zamiar posadzić syna na kanapie i o coś zapytać. Tym czymś był piękny złoty notatnik, który to okazał się być pamiętnikiem jej najmłodszej latorośli.

-Synku, pozwól tu na chwilkę.
-O co chodzi, mamo?- zapytał i pobladł, gdy w rękach swojej rodzicielki ujrzał mieniący się notes.
-Usiądź, skarbie- poprosiła łagodnym tonem, poklepując miejsce obok siebie na beżowej i bardzo wygodnej kanapie.
-Znalazłam to dzisiaj robiąc porządki w domu. Zdziwiłam się, że był przyklejony do łóżka od spodu i wiem, że nie powinnam, ale zajrzałam do środka- wypowiadając tę frazę uniosła notes.
-Wiem, że to dla ciebie trudne, lecz zapytać muszę. Yuri, czy ty jesteś gejem?
-T-t-ta-tak mamo- wyznał i spojrzał w bliźniacze, okrągłe czekoladowe oczy.
-Spokojnie, skarbie. Wiedz, że kocham cię tak samo jak zawsze. To tylko i wyłącznie twoja sprawa, u kogo chcesz ulokować swoje uczucia i kogo chcesz obdarzyć zaufaniem i uczuciem.
-Dziękuje mamusiu-powiedział i wtulił się w lekko pulchną kobietę.

Opowiedział jeszcze jedną rzecz:
- To on mi się podoba- powiedział pokazując mamie zdjęcie Victora oraz lekko się rumieniąc.
-Jest podobny do Victorii, i to bardzo- przyznała.
- To dlatego, że Victor to jej brat bliźniak.
-W takim razie, czemu nie spróbujesz się do niego zbliżyć?
- On jest hetero, a w dodatku jest strasznie arogancki.

Na tym rozmowa się urwała. Japończyk kładąc się do łóżka czuł, że jego głowa robi się ciężka, jak gdyby zrobiono ją z ołowiu.

Rano około dziesiątej rano bolał go każdy milimetr sześcienny jego ciała. Gdy pani Katsuki przekroczyła próg prywatnej świątyni jej syna- zwanej tez po prostu pokojem wiedziała, iż Yuri nie dość, że jest chory, to w dodatku ma spadek formy już po pierwszym dniu nauki. Zaczęły się „ciche dni i głośne noce"

Yuri wychodził z prostego, a zarazem prostego założenia, cytując klasyka:
„Przepadam za prostymi przyjemnościami (...) Są one ostatnią przystanią ludzi skomplikowanych"

Dla Katsukiego taką prostą przyjemnością była samotność połączona ze świętym spokojem ( czyli zamknięciem się w swej świątyni )

W tym samym czasie

-COOOO?!- wykrzyknęła Victoria w stronę matki i ojca.
- To co słyszysz, młoda damo. Od teraz mieszkacie w akademiku, bo ja i ojciec chcemy przynajmniej na jakiś czas wyjechać-odparła Viena Nikiforov
-Jeśli wola idź gdzie chcesz- dodał Vincet.
W tym momencie Vica wstała i ze stoickim spokojem spakowała swoje rzeczy- skoro tak, to idę gdziekolwiek- pomyślała
Od zawsze wiedziała, że jako dziecko bogatej pary nie będą mieli dla nich zbyt wiele czasu, ale to już była oczywista przesada. W jej głowie był istny chaos, bo jak inaczej miała nazwać mieszankę żalu, smutku, zawodu, rozczarowania i pretensji? Brakowało dodać do tego tylko nitroglicerynę i wtedy będzie prawdziwe pierdolnięcie.

Do apartamentu wrócił Victor i Makkachin. Chłopak spojrzał na nią i powiedział ledwie słyszalnie, bardziej do siebie niż do siostry:
-Czyli ojciec wczoraj nie żartował, że namówi matkę do tego......

———————————————————————————
Hej🥰 kilka słów ode mnie. Nie wiem, czy rozdziału będą pojawiały się regularnie, bo wszystko, co piszę wymyślam na bieżąco, np; na pomysł, żeby ff napisać wpadłam sprzątając w domu.
A tutaj moi mili macie moją wspaniałą edytorkę, która naprawia moją głupotę: ihavenoregrets
See you💞

InfinityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz