5. Uniesienie

230 20 3
                                    

Rankiem, kiedy dotarła jakimś cudem do szkoły, postanowiła poszukać swych towarzyszy broni...a właściwie to kaca.

Żadne z nich nie miało ochoty przychodzić tutaj, bo krótko mówiąc umierali w różnym stopniu. Victoria trzymała się najlepiej, bo po pierwsze wypiła najmniej (co  w tym wypadku oznaczało i tak sporą ilość alkoholu), a po drugie była Rosjanką, więc mocną głowę miała w DNA wpisaną. Wczorajszy wieczór przepłaciła tylko lekkim bólem głowy.

Po chwili na horyzoncie pojawił się Phichit, ale nie wyglądał majestatycznie niczym bohater filmów o dzikim zachodzie. Szurał nogami o kamienną posadzkę korytarza i był lekko przygarbiony. On wypił trochę więcej, ale nie popełnił błędu, który popełniła jednostka zwana Katsuki Yuri, jednak po niej nie było na razie ani widu ani słychu.

-Żyjesz?-zapytał Taj.

-Jakoś, ale tak.

-Widziałaś Yuriego?

-Nie.

Obiekt rozmowy pojawił się kilka chwil później. Yuri wyglądał dosłownie jak trup. Rozczochrane włosy, cienie pod oczami i zmęczony wyraz twarzy świadczyły o tym, że zrozumiał, iż ruska wódka, tanie wino i Havana to kiepskie połączenie.

-Umieram-wypalił popijając drugą butelkę wody.

-Wcale się nie dziwie, co ci strzeliło do głowy, żeby mieszać?- powiedział Taj.

-Nie wiem, ale żałuję tego strasznie.

I Yuri nawet odpuściłby sobie przyjście do szkoły, gdyby nie zło konieczne-sprawdzian z chemii. W szkole panowały niepisane zasady; z Lillią  Baranovskayą się nie dyskutuje, Lili Baranovskayej się słucha, druga to; jak Lilia mówi, że test będzie trudny, to znaczy, że wykład o fizyce kwantowej to coś idealnego dla przedszkolaka, natomiast trzeciej zasady nie odważyli się złamać nawet najwięksi twardziele jacy kiedykolwiek tu chodzili; z nieobecności na teście u surowej nauczycielki usprawiedliwić cię mógł jedynie akt zgonu.

Nadszedł dzień sądu ostatecznego. Wyrok był zapisany na kartce tuz przed nim schowany pod pseudonimem;Szereg homologiczny alkoholi*
Zabawne. No w chuj zabawne, doprawdy. Nie ma to jak mieć kaca i pisać o alkoholach. HEHE.

Jedno trzeba Yuriemu przyznać. Miał jaja, że odważył się przyjść do szkoły w takim stanie. Siedział wytrwale w ławce, poszczęściło mu się, bo nie rozsadzała nikogo po całej klasie, a w dodatku tuż przed nim był filar, natomiast obok chodząca chemiopedia znana jako Victoria Nikiforov.

Wszystko szło super, naprawdę większość rzeczy pamiętał. Jednak gdy dotarł do ostatniego-siódmego zadania, które było warte 10 punkt, czyli najwięcej, nie wiedział, czy wyjść się porzygać, bo zaczynało mu się stawiać, czy może rzucić się z okna. Zapomniał o jednym temacie. Lilia cały czas krążyła po klasie, więc nie ma jak ściągnąć. Cudownie. Wybawienie wpadło do klasy niczym torpeda. Dosłownie i miało postać platynowłosego aroganta. Victor zaspał i spóźnił się piętnaście minut. Wyglądał tak cudownie, że Yuri oderwał wzrok od kartki z wyrokiem i zaczął ładować akumulatory gapiąc się na diabła w ciele anioła.

Victor był odziany w klasyczne, lekko ciasne czarne spodnie, które opinały się na jego pośladkach w tak seksowny sposób, że nie sposób było oderwać od nich wzrok, luźny sweter w kolorze białego złota i z jego mieniącymi się elementami, do tego jasnobrązowy płaszcz, który jak zwykle był rozpięty, ponieważ Victor stawiał elegancję wyżej niż własne zdrowie, oraz luźny kucyko-kok. W sumie nie ważne co miał na głowie, ważne, że wyglądał oszałamiająco do tego stopnia, że Yuri miał wrażenie, jakoby miał się za chwilę rozpłynąć. No i może trochę mu się mokro zrobiło tu i ówdzie. Twarz Victora przyozdabiał przepraszający uśmiech i już chciał wyrecytować przeprosiny, jednak nauczycielka mu w tym przeszkodziła.
-Victorze Nikiforovie, co masz na swoje usprawiedliwienie?!

InfinityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz