Na dachu szkoły minionego dnia;
-Ale tak szczerze stary, zanim pójdziesz, to powiedz mi, co ty do mnie masz, hę?
- Ja zupełnie nic, po prostu jesteś dziwny i tyle-odparł Victor samemu nie wierząc we własną wymówkę
-Dziwny, to znaczy?-odparł brunet w odpowiedzi.
-Prawie nigdy się nie odzywasz, a jeśli już to tylko do mojej siostry, nie wychodzisz nigdzie et cetera, et cetera.
-Ty chyba nie wiesz co gadasz. Co to za wytłumaczenie?!
-Normalne.
-Własnie nie, ale okej, uchylę rąbka tajemnicy, skoro aż tak ci to przeszkadza. UWAGA UWAGA, jestem taki od zawsze. Nigdy nie miałem przyjaciół, zawsze byłem nieśmiały, zawsze byłem przegrywem-wyznał na jednym wdechu po czym zaczął zbierać się do zejścia.
Zatrzymała go silna ręka Victora.
-Chyba se kpisz, że gdziekolwiek się wybierasz. Najpierw mnie posłuchasz- nigdy nie będziesz szczęśliwy z takim nastawieniem. Ludzie patrzą na takich jak ty jak na dziwaka i ja wcale im się nie dziwię. Zachowujesz się, jakbyś uciekł z psychiatryka, a i jeszcze jedno-trzymaj się ode mnie z dala- prychnął, po czym go puścił i odszedł.
-Nie ma to jak moment, kiedy twój idol niszczy resztki twojej samoakceptacji- pomyślał.
Victor zatrzymał się w szkolnej łazience, by pozbyć się emocji. Specjalnie wybrał tę, do której nikt nigdy nie chodził i wiedzieli o niej tylko starzy bywalcy tego domu strachów. Wszedł do ostatniej kabiny, drzwi zaskrzypiały niemiłosiernie-skrzywił się na ten dźwięk.
Opadł ciężko na sedes który pamiętał chyba Bitwę pod Grunwaldem, nawet nie wyłapał momentu w którym po jego policzkach zaczęły toczyć się łzy. Dlaczego mu powiedział, że jest dziwny i nikt go nie polubi-odpowiedź była banalna, ale póki co Victor jej nie znał, a brzmiała ona; bał się okazać jakiekolwiek emocje ze strachu przed odrzuceniem. Juz raz to zrobił i obiecał sobie, że nie popełni tego ,,błędu" nigdy więcej.
Yuri w tym czasie próbował otrząsnąć się z szoku. Czyli jednak, jest nikim. Zostawała ostatnia deska ratunku; Pichit i Vica (no i może kilka głębszych).
Yu; Hej przyjaciele, macie ochotę się spotkać?
Vica; ja zawsze, tylko nie u mnie. Z resztą potem powiem wam co się stało
Pichit;to u mnie, mam wolną chate, a widzę, że do tej gadki trzeba spokoju i dużo czasu.
Yu;zbawiciel. Kiedy??
Pichit;19 u mnie
Yu; kk
Vica;kk
Po skończonych zajęciach wszyscy wrócili do domów. Kiedy Victor przekroczył próg apartamentu, Vica już czekała.
-Płakałeś?!
-Brawo Sherlocku.
-Czemu?
-BO MAM KURWA DOŚĆ.
-Siadaj, pogadamy.
Nim jednak doszło do rozmowy, zrobili jedzenie i herbatę. Rozkładając się na kanapie wiedział, że musi powiedzieć wszystko. Najwyżej nie będzie chciała mnie znać- z tą myślą zaczął rozmowę.
-Powiedz mi co mam zrobić?
-No, to zależy od sytuacji- stwierdziła.
Victor przytoczył jej rozmowę z Yurim, a gdy skończył, Victoria zamiast sie na niego wydrzeć, odparła spokojnym i cierpliwym tonem matki tłumaczącej dziecku, że musi iść do przedszkola.
CZYTASZ
Infinity
FanfictionLiceum. To właśnie ten etap ma odmienić życie dwójki ludzi, którzy na pozór nie mają ze sobą nic wspólnego. Victor Nikiforov to szkolna gwiazda z lazurowymi oczami, długimi do pasa platynowymi włosami, pasją do jazdy na łyżwach i...problemami rodzin...