7. I like you...maybe

212 25 1
                                    

Yuri stwierdził, że Victorowi przyda się spacer do domu. Dobrze znał adres, bo bywał tam nie raz. Victor przez pół drogi się nie odzywał, ale kiedy postanowił to zrobić, stwierdził, że chce iść na długi spacer i spytał, czy Katsuki zechce mu towarzyszyć.

-Yu-Yuri, mam prośbę- powiedział usiłując utrzymać spokojny ton głosu.

-Jaką?- odparł lekko zaskoczony Yuri.

-Przejdziesz się ze mną na długi spacer?

-Jasne, chcesz pogadać?

-Tak, ale nie tutaj, usiądźmy gdzieś.

Jak postanowił, tak zrobił. Była końcówka września, więc na dworze robiło się coraz wcześniej ciemno. Około godziny dziewiętnastej Yuri napisał do Victorii, że ma się o Victora nie denerwować. Poszli do najbliższego parku w okolicy.

Kiedy zmierzali w jego kierunku, Yuri postanowił spróbować pocieszyć Victora bez słów. Dotarło do niego, co anielica z jego snu miała na myśli mówiąc o ,,błękicie oceanu'', bowiem wystarczyło spojrzeć w niebieskie oczęta należące do Victora, które w tej chwili nie potrafiły już udawać, że wszystko jest w porządku i jakoś się trzyma. Nie trzymał się w ogóle i nic nie było w porządku. W jego oczach malował się żal, smutek, rozpacz i ulga naraz. Jednak najbardziej wołały one ,,POMOCY'''. Katsuki ujął mały palec Victora w swój i tak maszerowali do parku. Nikiforov o dziwo nie zabrał ręki, wręcz przeciwnie. Chwycił nieco pewniej palec Yuriego dając mu do zrozumienia, że nie ma nic przeciwko temu.

Yuri przypadkowo musnął dłoń swojego towarzysza, czuć było, że była zadbana. Gładka, miękka i przyjemna w dotyku. Tak najlepiej było ją opisać. Victor mógł to samo powiedzieć o dłoni Katsukiego, z tą różnicą, że była mniejsza od jego własnej.

Usiedli na ławce pod dużym dębem. Dłuższą chwilę siedzieli w całkowitej ciszy, jednak wciąż nie puszczając swoich palców. Victor potrzebował dłuższej chwili na to, aby zebrać się w sobie i powiedzieć, co mu na sercu leży, a leżało mu tego naprawdę sporo, oj bardzo, bardzo sporo.

-Yuri, mogę ci się wygadać?- zapytał bardzo cicho i nieśmiało Victor.

-Pewnie, chyba po to tutaj przyszliśmy- odparł brunet.

-Więc, po związku z jedną dziewczyną obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie wpakuję się w związek, tylko, że ja potrzebuję drugiej osoby, potrzebuję, aby ktoś mnie przytulił, powiedział miłe słowo, albo że mnie kocha. Potrzebuję tego, czego nigdy nie dali mi rodzice. Złamałem swoją obietnicę, a za niedługo będę musiał bawić się w ojca. Dziwi mnie fakt, że powiedziała mi o tym dopiero teraz, bo przecież ostatnio spaliśmy ze sobą cztery miesiące temu i tylko ten jeden raz-zaczął już łamiącym się głosem Nikiforov.

-Już, shhhhh, shhhh. Cichutko-próbował uspokoić go Yuri.

-Jak mam się uspokoić, kiedy całe życie odwraca mi się do góry nogami?!- załkam lekko podniesionym głosem Victor.

-Powiedziałeś,  że się z nią skontaktujesz tak? No to skoro spaliście ze sobą tylko raz i to cztery miesiące temu, to zażądaj testów DNA, bo jeżeli mam być szczery, to nie chce mi się wierzyć, że jest w czwartym miesiącu, zaczynałoby być to widoczne. Tak samo nie uwierzę w to, że to twoje dziecko, jakby było twoje już dawno by ci powiedziała, więc nie spisuj wszystkiego na straty-wyrzucił z siebie Yuri.

-Ale to chyba niemożliwe, żeby mnie zdradziła, prawda?

-Wiesz, sądząc po tym, co dzisiaj zobaczyliśmy nie byłbym tego taki pewny.

-To co mam jej powiedzieć, że ten dzieciak na pewno nie jest mój i,  że ma mi to dać na papierku?

-No może nie tak agresywnie, ale tak. Powiedz jej, że jeżeli to faktycznie jest twoje dziecko to jej pomożesz, bo sorki, ale nie możesz się wtedy wypiąć, ale przecież wcale nie musisz z nią być, prawda?

InfinityOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz