Dział 12 Kocham cię

1.2K 44 21
                                    

To była jakaś rudowłosa. Nie widziałam jej twarzy ponieważ stała do mnie tyłem.

- Czyli mam rozumieć, że jestem twoim mate tak?

- Tak.

- To teraz możesz sobie iść.

- Ale ja cię kocham.

- A ja ciebie nie.

- Ale masz mnie pokochać!

- Nie!

Dziewczyna próbowała go pocałować ale nie udało jej się ponieważ rzuciłam się na nią ( oczywiście pod postacią wilka). Gdyby Cameron mnie nie powstrzymał pewnie bym ją rozszarpała.

- Lili spokojnie. Coś ty taka agresywna?

- Nie pozwolę na to aby jakieś dziewczyny się do ciebie kleiły.

- To mogę czuć się bezpieczny.

Przemieniłam się w człowieka. Poszliśmy do willi mojego mate. Po chwili usiadłam na kanapie w salonie. Cameron chodził w kółko. Nie wiedziałam o co mu chodzi.

- Co ty tak łazisz w kółko?-zapytałam.

- Bo ja.... Muszę zrobić coś ważnego i czekam na Carlosa.

- Aha. To ja lepiej już wrócę.

- Ok.

Następnego dnia

Wyszłam z domu. Wpadłam na Betę zbuntowanych.

- Alfo gdzie idziesz?

- Do Camerona.

- Ale teraz nie możesz!

- Dlaczego nie mogę?!

- Bo...

- Bo?!

- Nie mogę ci nic powiedzieć. Jedyne co powiem to to, że nie możesz tam pójść.

- Ok. Ale ile muszę czekać?

- Do szesnastej.

- A powiesz mi dlaczego?

- Bo.... Szykują przyjęcie.

- Jakie?

- Nie mogę powiedzieć.

Więc poszłam do stada Srebrnej Rzeki. Poszłam w stronę domu Mai. Weszłam do niego.

- Maja?

- Tak?

- Wiesz jakie przyjęcie szykuje Cameron?- zapytałam.

Uśmiechnęła się co oznacza, że wie ale nie powie. Czyli muszę czekać do szesnastej.

A najgorsze jest to, że Tomas też w tym uczestniczy. Mój młodszy brat nie chce mi nic powiedzieć. Najwyraźniej muszę się z tym pogodzić.

Rozpoczęłam rozmowę z Mają. Rozmawiałyśmy z dwie godziny. Czyli jeszcze dwie i dowiem się o jakie przyjęcie chodzi.

Pożegnałam się z Mają. Wyszłam z jej domu i udałam się do swojego. Wyczułam, że zbuntowani szli za mną ale nie zwracałam na to uwagi. Po długim marszu dotarłam do celu. Weszłam do domu i poszłam do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku.

Nie wiem kiedy zasnęłam. Jednak ktoś musiał mnie obudzić.

- Lili wstawaj.- rozkazał Tomas.

- Nie. - powiedziałam.

Zaczął mnie szturchać.

- Jak nie wstaniesz to nie dowiesz się co to za przyjęcie.

- Już wstaje!

Wstałam z łóżka.

- To idziemy.

Szłam krok w krok za moim bratem. Byłam bardzo ciekawa o co im wszystkim chodzi. Gdy dotarliśmy jako pierwsza weszłam ja. Gdy weszłam wszyscy zwrócili się w moją stronę.

- Lili! Jak ty wyglądasz?!- powiedział do mnie szeptem Maja.

- Nie wiedziałam jak się ubrać a zresztą przespałam te dwie godziny.

- Chodź na górę.

- A po co?

- Wiedziałam, że będziesz w spodniach i dlatego mam dla ciebie sukienkę.

- Że co?!

- Idziemy.

Pociągnęła mnie w stronę schodów. Weszłyśmy na górę. Poszłyśmy do mojego wcześniejszego pokoju. Na łóżku leżała granatowa sukienka.

- Skąd ty to...- miałam ją zapytać ale przerwała mi.

- Nie ważne. Ubierz ją.

Wzięłam sukienkę i poszłam do łazienki. Ubrałam ją i wyszłam. Majka miała oczy jak pięć złotych.

- Ale ty pięknie wyglądasz!

- Ty też.

- Ale to twój ważny dzień.

- Co?
- Nic, nic. Chodź na dół bo pewnie na nas czekają.

Nie zdążyłam zareagować ponieważ pociągnęła mnie za rękę.

Zatrzymaliśmy się przy schodach.

- Idź pierwsza.

Wyszłam zza ściany. Zrobię wejście smoka.

Wszyscy się na mnie gapili. Cameron wyszedł z tłumu i czekał na mnie. Ja schodziłam powoli. Gdy zeszłam Cameron wziął mnie za rękę.

Zaczęły się rozmowy. Mój mate ciągał mnie po gościach. Wszystkim mnie przedstawiał. A ja miałam tego dosyć. Po pewnym czasie zobaczyłam w tłumie znajomą twarz. Odeszłam od bruneta i udałam się w pogoń za tajemniczą osobą. Przeciskałam się przez tłum. Zobaczyłam blondyna z zielonymi oczami.

- Jack?

- Tak to ja.

- Ale jak to możliwe?!

- Nie wiem. Usłyszałem o przyjęciu i przyszłem.

- To świetnie. A jak tam Max i Ania?

- Bardzo dobrze. Ale często zostawiają mnie samego.

Mój mate dopiero teraz zauważył moją nieobecność i zaczął rozglądać się po gościach.

- A co u ciebie?- zapytał.

- U mnie... No znalazłam swoich rodziców i młodszego brata.... Mam przyjaciół..... i ogólnie jestem Alfą stada Lśniącego Księżyca oraz stada zbuntowanych.

- Łał. Gratuluję!- przytulił mnie. W tym momencie pojawił się mój mate.

- Lili chodź!

- Już idę.

Szłam za nim. Weszliśmy na środek sali.

- Chciał bym coś powiedzieć.- powiedział głośno.

Wszyscy zamilkli. Czekali na to co powie Cameron. A ja chciałam się dowiedzieć co tu się wyrabia.

- A więc każdy wie dlaczego się tu zebraliśmy.- zaczął przemowę. Ja wcale nie wiem bo nikt nie raczył mi powiedzieć.- Skarbie. - tu odwrócił się do mnie. Uklęknął. Wyjął z kieszeni pudełeczko. Wszyscy patrzyli na nas czekając na finał.

- Czy wyjdziesz za mnie?- zapytał.

Łzy zaczęły mi spływać po policzkach. On pomyślał, że to łzy smutku.

- Tak!- wydałam się na cały głos uśmiechając się.

Wszyscy zaczęli nam bić brawa.

- Kocham cię.- powiedział mi do ucha.

- Ja ciebie też.

Jestem wilczą alfą Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz