SasoDei

1.1K 51 13
                                    

Dzień dobry. Wiem, że znowu długo mnie nie było.
Dzisiaj ten piękny ship zamówiony przez Uzumaki946
Niestety może być smutno.

***

Gniew. Smutek. Bezradność. Trzy emocje, które gdy trzymają się razem, potrafią doprowadzić do wybuchu nawet, wydawałoby się bezduszną, marionetkę. Przecież nie jest człowiekiem, to jak może cokolwiek odczuwać? Obrońcy praw zwierząt na pewno mieliby dużo do powiedzenia na ten temat, ale Sasori czuł. Odkąd zrobił z siebie dzieło, swej wiecznej sztuki, wydawać by się mogło, że wszelakie smutki czy szczęścia omijają go szerokim łukiem, lecz tak naprawdę trzydziestopięciolatek po prostu magazynował i upychał je w sobie, nie pozwalając im ujrzeć światła dziennego i właśnie teraz, przetrzymywane przez lata niczym w klatce, wydostawały się z niego pragnąc wolności.

Sasori krzyczał i śmiał się przeraźliwie, nie zważając na obecność innych członków Akatsuki w kryjówce. Wbijał sobie paznokcie w twarz, żłobiąc w niej coraz to nowsze blizny. Rany na, i tak martwym już, ciele nigdy nie dorównają tym zrobionym w sercu. Samotność, z jaką marionetkarz musiał się mierzyć na co dzień, w końcu dopięła swego. Doprowadziła go do utraty godności oraz wysokiej pozycji, którą zajmował u każdego ze współpracowników. Z chwilą, z którą stracił kontrolę i wydobył z siebie przepełniony bólem śmiech, gdzieś z tyłu głowy wiedział, że nikt już nie będzie postrzegał go jako bezduszną lalkę, którą nic nie może ruszyć, a już na pewno nie najważniejsza dla niego osoba - Deidara.

Długowłosy artysta, który od dłuższego czasu pociągał mistrza marionetek, nie powinien słyszeć jego wynaturzonej wersji oraz wiedzieć o istnieniu jakichkolwiek uczuć swojego partnera. Mógłby dalej żyć, nie wiedząc jakie wspomnienia trzyma w sobie rudowłosy artysta. Każdy ma swoje problemy, to po co obarczać nimi kogokolwiek innego.

Ale teraz było już za późno. Teraz już każdy wiedział.

Cichy dźwięk powoli otwieranych drzwi nie dotarł do wciąż kaleczącego siebie marionetkarza. Błękitne oko zajrzało do pokoju, lustrując dokładnie jego wnętrze, a gdy w końcu natrafiło na szukany obiekt rozszerzyło się w geście ogromnego szoku. Przerażenie i współczucie pojawiły się zaraz po nim.

- C-czemu zawsze jestem sam? - szepnął załamującym się głosem Sasori, by zaraz znów wydać z siebie krzyk - CZEMU?! Czemu?!

Nagle uderzył pięścią w biurko i właśnie w tym momencie kątem oka dostrzegł obserwującego go chłopaka, a kiedy ten wsunął się do pokoju i zaczął do niego powoli podchodzić, czerwonowłosy chwiejnym krokiem cofnął się pod ścianę przypominając zapędzone w kozi róg zwierzę:

- Zostaw... - wychrypiał marionetkarz nadal się uśmiechając - ...Nie podchodź. Ty... Heh, ty chcesz żebym ci coś zrobił? Nie widzisz w jakim stanie jestem, bachorze?

Lecz Deidara nie słuchał i choć był pełen obaw, wciąż zbliżał się do marionetkarza.

- Odsuń się... - Sasori drżącą dłonią chwycił swoje lewe ramię - Mówię przecież, odwal się, Deidara.

Blondyn był już naprawdę blisko. Mógł dokładnie widzieć umęczoną twarz partnera, którą zdobiły głębokie bruzdy. Przyglądając się jego obecnemu wyglądowi, poczuł łzy spływające po swoich policzkach.

Sasori wystawił przed siebie prawą rękę i wycelował w piromana wbudowanym w drewnianą dłoń miotaczem ognia.

- Zbliż się jeszcze krok, a twoje piękne włosy staną się legendą - wycedził przez zęby mistrz marionetek.

Ale nastolatek wiedział, że nie może teraz stchórzyć. Nie może się znowu cofnąć.

- Czego ty nie ogarniasz? - mówił starszy roztrzęsionym głosem - Mam ci to wyjaśnić po migowemu? Jak poczujesz ogień na skórze to od razu... zro...

Sasori poczuł obejmujące go mocno ręce Deidary. Czuł jak blondyn drżał z przerażenia zapewne odchodząc teraz od zmysłów.

- ...zumiesz - dokończył marionetkarz próbując zarejestrować to, co się właśnie działo. Nie ruszał się z wciąż wyciągniętą ręką czekając na rozwój wydarzeń. Dlaczego Deidara go po prostu nie zostawił tak, jak zwykle?

Kiedy młodszy poczuł się nieco pewniej, wtulił się mocniej w twarde ciało partnera zaciskając swoje powieki:

- Przepraszam... - wyszeptał, a jego łzy zaczęły żyć własnym życiem - Ja... Chociaż przez ten cały cz-czas byłem przy tobie, nie zauważyłem...

Czerwonowłosy nadal nieruchomy wsłuchiwał się w całą egzystencję piromana. Słuchał szybkiego bicia jego serca oraz nierównego oddechu, czekając niecierpliwie na dalszy ciąg monologu.

- Nie wiedziałem, że możesz tyle czuć... - ciągnął dalej blondyn - Nie okazywałeś żadnych uczuć... Starałem się... Um... Zawsze kiedy chciałem podejść coś... Coś we mnie kazało się zatrzymać i... Danna, już nigdy nie pozwolę żebyś był sam, hm. Przepraszam... Od teraz będzie inaczej...

Po tych słowach rudowłosy przymknął oczy i opadł na Deidarę przyciskając go mocniej do siebie, a na jego twarzy zagościł uśmiech, tym razem lekki i spokojny.

Od wielu lat Sasori nie zaznał takiej bliskości. Właściwe od śmierci jego rodziców był sam. Chociaż wychowywał się z babką, to nigdy nie dała mu wystarczająco zrozumienia i miłości. Marionetkarz tak naprawdę nie wiedział co to znaczy "być kochanym". Z czasu spędzonego z rodzicami pamiętał jedynie kilka szczęśliwych momentów. Reszta jego życia pogrążona była w samotności.

Poczuł, że powoli się uspokaja.

Deidara podniósł głowę, by spojrzeć w czekoladowe oczy partnera, który także się trochę odsunął. Zjechał wzrokiem na rozoraną twarz czerwonowłosego artysty i niepewnie skierował rękę na jego prawy policzek. Zaczął wodzić palcami po wyznaczonym szlaku blizn obwiniając siebie za to, że mógł do tego dopuścić.

Nagle Sasori chwycił dłoń blondyna i delikatnie pokierował ją na swoje rozczochrane włosy. Młodszy wstrzymał oddech i poczuł, że zalewają go lekkie rumieńce. Nie wiedział co ma zrobić w tej sytuacji. Po kilkunastu sekundach odzyskał zdolność myślenia i wplótł swoje palce w miękką, rudą czuprynę zaczynając zabawę pojedynczymi pasmami włosów. Marionetkarz westchnął. Potajeminie zawsze o tym marzył. Dostać odrobinę czułości właśnie od niego - jedynej osoby na świecie jaką darzył uczuciem.

Oparł brodę o ramię blondyna, przymykając oczy w tej chwili błogiego wytchnienia od otaczającej go bezwartościowej rzeczywistości.

Stali tak chwilę, wtuleni w siebie, oboje rozmyślając nad tymi ważnymi i tymi błahymi rzeczami, głównie dotyczącymi właśnie ich niepewnej relacji. W końcu Sasori zdecydował co dalej czynić:

- Deidara... - wyszeptał niższemu do ucha już swoim zwykłym, pozbawionym emocji głosem - Jest coś o czym musisz wiedzieć...

- Tak, danna? - również szepnął błękitnooki, aby nie niszczyć tej melancholijnej atmosfery.

- Chciałem ci to już powiedzieć od dawna... - mówił brązowooki specjalnie obniżając głos, aby przyprawić blondyna o ciarki, co mu się z resztą udało.

- Ja... - przerwał na chwilę powodując dramatyczną pauzę jak i niedosłowny zawał serca partnera.

- Hm? - ponaglił nastolatek.

- Nienawidzę cię - odparł marionetkarzz bezwiednie uśmiechając się pod nosem.

- Ugh, hm - wydał bliżej nieokreślony dźwięk Deidara i tym razem to on opadł na rudowłosego - Może powiedz mi coś zaskakującego, bo to już wiem...

- Moja miłość do ciebie będzie trwała przez wieczność - wyznał mistrz marionetek wiedząc jaka będzie reakcja partnera.

- A moja skończy się po szybkim numerku - odgryzł się piroman uśmiechając się złośliwie.

***
Jak mogliście zauważyć zmieniłem trochę tą książkę.
Pisałem to w nocy nie bijcie mnie.
Niedługo będzie można zamawiać.
Do widzenia.

Yaoicowe One Shoty [ZAMÓWIENIA OTWARTE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz