VI

2.5K 403 65
                                    

Budzę się późnym wieczorem, czując nieprzyjemny posmak w ustach. W uszach wciąż mam słuchawki, jednak dopiero po chwili orientuję się, że to, co z nich słyszę, nie jest muzyką, a... słuchowiskiem? Audiobookiem? Chwilę zajmuje mi skupienie się na docierającym do moich uszu dźwięku, ale gdy zaczynam rozumieć słowa, marszczę brwi w konsternacji. Ciągle powtarza się jedno zdanie, mówione szeptem, z jakimś dziwnym żalem, który nie pasuje do treści.

"Będziesz moim największym dziełem, chłopcze, największym."

Dopiero po chwili orientuję się, że mój telefon jest wyłączony i nie ma prawa, by odtwarzał te słowa, zwłaszcza, że słyszę je nawet po tym, jak wyjmuję z uszu słuchawki. Moje ciało przebiega dreszcz, gdy orientuję się, że nie mam żadnej kontroli nad tym, co się właśnie dzieje. Zatykam uszy, ale wciąż to słyszę: szept żalu i obietnica, która pomimo że teoretycznie powinna zwiastować coś dobrego, napawa mnie podejrzliwością i dreszczem niepokoju. Po chwili rozpoznaję głos Narcyza — przypuszczalnie dojście do tego zajęło mi tak długo, bo ton ducha zawsze jest albo beznamiętny, albo przesiąknięty na wskroś kpiną — ale coś mi tu nie pasuje, bo to nie jest język, którym ten gość się posługuje, konkretnie nie pasuje mi zwrot "chłopcze", którego z jego ust nigdy nie słyszałem i nie wydaje mi się, żeby czarnowłosy mógł go kiedykolwiek użyć względem mnie.

Rozglądam się po pokoju, ale nigdzie nie ma nawet śladu ducha, co również nie napawa mnie optymizmem, bo nie mam najmniejszego pojęcia, jak pozbyć się tego głosu. Wzdycham z irytacją i wstaję z łóżka, z zamiarem znalezienia ducha, gdziekolwiek się schował. Biorąc pod uwagę, ile miejsca zajmuje ostatnio w moim życiu, znajdę go za pierwszymi lepszymi drzwiami, gotowego do naigrywania się za mnie i z tego, że zacząłem słyszeć głosy w głowie.

Tak się jednak nie dzieje i choć duch przez ostatnie dni był niemalże wszędzie, teraz nie jestem w stanie go znaleźć. Zapewne chowa się przede mną specjalnie, bo nie chce mi się wierzyć, żeby się tak nagle wyniósł. Po sprawdzeniu wszystkich pomieszczeń przestaję go szukać, chociaż jego głos doprowadza mnie już do szewskiej pasji. Starając się w wybuchu wściekłości niczego nie zdemolować, robię sobie jedną z dziwnych ziołowych mieszanek mojej matki, podobno mającą na celu oczyszczenie i odegnanie złej energii, po czym z gorącym napojem idę z powrotem do swojego pokoju.

Narcyz czeka tam na mnie, siedząc na moim biurku u majtając nogami. Gdy wchodzę z naparem, krzywi się, chociaż mam poważne wątpliwości, czy jako duch ma zmysł powonienia.

Chociaż skoro zżarł ciastka Abigail...

Nieważne, w każdym razie na jego twarzy pojawia się grymas, gdy podchodzę do niego i kładę kubek tuż obok jego uda.

— Tylko nie strąć — zastrzegam i odwracam się do niego plecami.

Nie wiem, czy to szczególnie dobry pomysł, ale oczu z tyłu głowy nie mam, żeby wybrać z półki jakąś książkę, jednocześnie obserwując ducha.

Chwilę później słyszę oczywiście odgłos zbijanego naczynia i myślę sobie, że to było dość jasne, że to się stanie, a ja musiałem być idiotą, licząc, że duch mnie posłucha.

— Ups — dochodzi do mnie jego głos, mieszając się ze słowami, które od kilkudziesięciu minut słyszę non-stop.

— Co mi zrobiłeś? — pytam, zdejmując książkę z półki. — Dlaczego wciąż mam w głowie to zdanie? — Obracam się w jego kierunku i widzę, jak schodzi z biurka, stając na odłamkach kubka i nic sobie z tego nie robiąc.

Sam chciałbym być czasem niematerialny, myślę.

Czarnowłosy wzrusza ramionami.

— Odpowiedz — nalegam.

Martwi chłopcy się nie śmiejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz