no siema
Pokrótce fabuła: Natanael wraz z rodziną przeprowadza się do domu, który dostali w spadku po zmarłym wuju, jednak prawie od razu okazuje się, że w posiadłości bytuje Narcyz, istota podobna nieco do ducha, nazywana szklanookim. Natanael dowiaduje się, że Narcyz stał się taki przez eksperymenty, jakie wuj Naty prowadził, więc chłopak decyduje się wyszkolić na czarownika, by móc dokończyć eksperyment, który przez śmierć wuja został przerwany w połowie, zostawiając Narcyza zawieszonego między życiem, a śmiercią. Niestety, musi to robić w sekrecie, a w dodatku przez swoją nieuwagę wplątuje się w umowę z łowczynią duchów Brittany, nakazującą mu na oddanie kobiecie niesprecyzowanej ilości krwi. W poprzednim rozdziale podobną umowę zawiera Narcyz z Eriką, kobietą mającą szkolić Natę na czarownika, jednak tym razem w umowie jest wszystko doprecyzowane. Ta część zaczyna się od powrotu chłopaków do domu. (plus, co będzie dość istotne pod koniec części, Natanael na drugie imię ma Max i tak właśnie mówi na niego ojciec i część znajomych, bo Nata swojego pierwszego imienia nie lubi.)
Jestem zdziwiony, że kiedy w końcu wracam do domu, rodzice nawet o nic nie pytają i po prostu przyjmują do wiadomości, że już jestem. To do nich niepodobne, zwłaszcza do matki, ale nie zamierzam się nad tym zastanawiać, no a rusz bym wykrakał i zaczęliby zadawać niepokojące pytania. Od razu kieruję swoje kroki do pokoju, podążając za Narcyzem, który jest dziwnie milczący (co nie dziwi mnie specjalnie, bo ten gość albo milczy, albo się na mnie wyżywa) i zdaje się nad czymś głęboko zastanawiać. Nieco mnie to niepokoi, bo obawiam się, że duch może podczas drogi przypomniał sobie w umowie z Eriką coś, co teraz wydaje mu się podejrzane.
Lecz z drugiej strony — to byłby jego problem, prawda? Nie mój. Ja swój już mam. Jakąś wariatka chce nieograniczonej ilości mojej krwi, to wystarczająco duże zmartwienie, nie muszę dokładać sobie jeszcze kłopotów Narcyza.
No jasne, że nie muszę...
— Czym się martwisz?
... ale i tak wolę zapytać. Tak na wszelki wypadek.
Duch wzrusza ramionami i ściąga z siebie moją bluzę, rzucając ją gdzieś w kąt pokoju.
Aha, nawet nie chce mu się jej poskładać, super. Widać, że jego matka musiała różnić się od mojej. Moja by mnie chyba zakopała żywcem, gdybym coś takiego zrobił, a że zawsze pojawia się w moim pokoju akurat na tej jednej, dwuminutowej scenie seksu w trzygodzinnym filmie i akurat wtedy, gdy zamiast posprzątać bałagan, wrzucam go na chybił-trafił do szafy, to cóż, zazwyczaj staram się robić rzeczy w miarę porządnie.
W miarę.
Ale ona i tak wchodzi wtedy, gdy odstępuję od tej reguły, więc w sumie jaka różnica.
Cóż, zakopałaby mnie żywcem, gdybym zachowywał się tak, jak Narcyz, a że cmentarz jest za oknem, to nawet by nie musiała nigdzie chodzić. Co za wygoda.
Może dlatego jednak zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę? Żeby łatwiej pozbyć się ciała niesatysfakcjonującej i bałaganiarskiej latorośli? Przecież to tak głupie, że nikt by na to nie wpadł i nie powiązał faktów.
— O niczym — mruczy pod nosem duch, a ja podskórnie czuję, że chce się zdematerializować i zniknąć.
Nie chcę, żeby znikał w środku rozmowy.
Serio, typ bywa bezczelny, ale ta sytuacja jest zbyt istotna, aby znów zachowywał się jak skończony dupek, czyli cóż, jak zwykle.
— Ej, serio pytam. Coś nie tak z umową? Wolę wiedzieć, zanim się u niej jutro znów pojawię — naciskam, bo z jakiegoś powodu szklanooki jeszcze nie zniknął, choć wszystko w jego mowie ciała (czy jak to tam powinienem się odnosić do półmaterialnego stanu, w którym aktualnie jest) aż krzyczy, że chłopak chciałby znaleźć się po drugiej stronie globu pod zmienionym nazwiskiem i najlepiej twarzą zoperowaną tak, że nie mógłbym go poznać.
CZYTASZ
Martwi chłopcy się nie śmieją
RandomCo byś zrobił, gdybyś po przeprowadzce do nowego domu zorientował się, że jest on nawiedzony? Wezwał egzorcystę? Dogadał się z duchami? Sprzedał dom i uciekł jak najdalej? Cóż, Natanael nie zrobił żadnej z tych rzeczy. Po prostu założył się z duchem...