I

5.1K 536 563
                                    

— To tragedia! — Kobiecy pisk przerywa napiętą ciszę, która zapadła tuż po pierwszym zobaczeniu domu, który został zapisany naszej rodzinie. — Wszyscy zginiemy! Jesteśmy przeklęci! Przeklęci!

— Ależ Saro... — Wysoki mężczyzna, przypominający bardziej drwala, aniżeli nauczyciela, którym w rzeczywistości jest, obejmuje swoją przerażoną żonę opiekuńczym gestem. — Wszystko będzie dobrze.

— Arturze! Ty nie wiesz, o czym mówisz! — łka moja matka, dramatycznym gestem wbijając palce w i tak już pomiętą koszulę swojego męża. — Nic nie będzie dobrze! Ten dom przyniesie nam zgubę!

— Dostałaś go w spadku po wujku... — Ojciec posyła mi spojrzenie mówiące "zrób coś, synu". — Przecież nie przepisałby własnej siostrzenicy nawiedzonego domu...

Chichoczę cicho pod nosem, patrząc na okazały, kamienny budynek z licznymi zdobieniami i ogromnym balkonem. W całym swoim, szesnastoletnim zaledwie, życiu, nie widziałem czegoś podobnego...

... i to bynajmniej nie dlatego, że przez cały czas siedziałem na totalnym zadupiu, ponieważ moi rodzice to dziwni, aspołeczni ludzie, nienawidzący wycieczek dokądkolwiek, nawet do sąsiedniego miasta.

— ...kochanie, ależ tu wręcz kipi od złej energii! — dochodzi mnie pisk mojej mamy, której jakkolwiek bymnnie kochał, tak czasami, na przykład teraz, mam totalnie dość. — Zginiemy! Arturze, Arturku kochany, przecież obok jest cmentarz! Wampiry! Zombie! Duchy! Nie rozumiesz? Ten wujek musiał mieć pakt z szatanem, skoro wybudował tutaj dom!

Nie, nie, moja matka nie jest wróżbiarką, ani nawet tarocistką. Jest po prostu kobietą, która na początku dwudziestego pierwszego wieku, w dobie nowoczesnej technologii i cynizmu, nadal wierzy w te wszystkie średniowieczne zabobony. Witam w moim świecie, tylko nie rozsypcie soli, no bo wiadomo — będzie awantura.

— ... musimy zawołać księdza! A co, jeżeli na dom nałożona jest jakaś klątwa!? O mój Boże, Abigail, nie idź tam!

Abigail, moja młodsza, dzielna siostrzyczka, właśnie ruszyła w kierunku domu, biegnąc na krótkich, grubych nóżkach przez trawnik. Ma się rozumieć, wywróciła się o wystający kamień i teraz matka jest już stuprocentowo pewna, że dom jest nawiedzony.

Boże, daj mi siłę z nimi wytrzymać, myślę, podchodząc do siostry.

— Ale z ciebie niezdara, Ab — mówię, czochrając ją po ciemnych włosach. — Naprawdę. Mama przez ciebie niedługo zawału dostanie.

— Odpukaj to! — Twarz matki wykrzywia się w pełnym przerażenia grymasie. — Odpukaj, Natanaelu!

Po pierwsze, nienawidzę swojego imienia. Po drugie, i tak jest dobrze, bo na początku mama upierała się, abym nazywał się Ezechiel.

Pukam dwa razy w swoje czoło, dając jej do zrozumienia, co o tym wszystkim sądzę. Ojciec wybucha śmiechem, ale widząc wrogie spojrzenie żony, szybko poważnieje, przybierając wręcz komicznie surowy wyraz twarzy.

Powinienem zapukać w niemalowane drewno, a matka doskonale o tym wie.

— Chodź, Saro — mówi mężczyzna, a ja podnoszę się z kucek. — Nic nam nie będzie. W końcu mamy te talizmany, które ostatnio kupiłaś, czyż nie?

Kobieta nie wygląda na przekonaną. Nerwowo bawi się kosmykiem jasnych włosów, nawijając go na palec, by chwilę później znów wyprostować. Na jej twarzy mienią się róźne emocje: od nadziei, przez niepewność, aż do grymasu wyrażającego niechętne zaufanie.

— Cécile mówiła, że talizmany działają... — mruczy pod nosem, a ja przewracam oczyma, biorąc Abigail za rękę i ruszam po schodkach, prowadzących do drzwi wejściowych. — Nie, Natanaelu! Nie możecie wejść pierwsi! Duchy najczęściej atakują tych najbardziej bezbronnych i niewinnych! Ja pójdę!

Martwi chłopcy się nie śmiejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz