VIII

2.5K 377 189
                                    

W tym rozdziale wykorzystałam bardzo basicowe angielskie imiona i umówmy się, jestem z tego dumna, proszę się nie czepiać, dziękuję.

Szkoła boli i to dosłownie. A posiadanie głupich znajomych jeszcze bardziej. Zacznijmy od tego, że naprawdę nie wiem, co mi odbiło, żeby mówić im, że rodzice idą tego dnia do teatru, a Abigail na urodziny do koleżanki z zapewnionym nocowaniem. Przecież mogłem przewidzieć, jak to się skończy, tym bardziej, że znam tych ludzi od dość dawna i wiem również, że moje możliwości oponowania są dość mierne. Ale nie, ja oczywiście musiałem wypaplać, więc po niezbyt udanym dniu w szkole, dostaniu dwóch pał i jednej trójki, miałem na głowie na dodatek moich znajomych, którzy umyślili sobie, że zrobią sobie z mojego domu bar i to niemalże dosłownie, bo około godziny dziewiętnastej zapukali do drzwi z całym naręczem wszelkiej maści tanich alkoholi oraz kilkoma paczkami czipsów — i postawmy sobie sprawę jasno, wpuściłem ich tylko dla tych czipsów. Inaczej staliby pod drzwiami.

Och, borze szeleszczący, kogo ja usiłuję oszukać: to moi znajomi, i tak bym ich wpuścił, żeby nie zostać samotnym, smutnym przegrywem niemającym przyjaciół.

Tak więc półtorej godziny temu kolejno Alice, Bruce, Anthony, Denis, Oliver, Luke, Xavier i Victoria wpakowali mi się jak gdyby nic do domu, ledwo taszcząc jedzenie i picie, które według nich było wręcz idealne na "przyjacielski wieczór", który zamierzali urządzić, pomimo tego, że nigdzie i nigdy się na to nie zgodziłem.

Aktualnie już niestety mało co z tych zapasów zostało, co z jednej strony mnie smuci, bo z chęcią popsułbym sobie dzisiaj żołądek jeszcze bardziej, a z drugiej może i dobrze, że nie wzięli więcej, bo jak się okazało, gdy tylko kątem oka zobaczyłem Narcyza gdzieś w salonie, uznałem, że najlepszą formą zapomnienia o irytującym współlokatorze będzie wypicie całkiem sporej ilości alkoholu i cóż, gdyby ktoś postawił teraz przede mną kolejne tanie piwo, z pewnością bym je wypił, bo faktycznie, ta cholerną substancja izolowała moje myśli od tematu mieszkającego ze mną ducha. Na szczęście.

I chyba nie muszę mówić, że to był pierwszy raz w życiu, kiedy spożyłem na raz tyle alkoholu. Zazwyczaj kończyło się na jednym piwie. Albo połowie jednego piwa. Albo nawet łyku. Co ja poradzę, że zawsze obawiam się tego, że jak matka poczuje ode mnie alkohol, to odprawi nade mną jakieś modły? I to tak nieironicznie, ona jest w stanie to zrobić, bo zawsze była przewrażliwiona na punkcie tego, czy nie zbliżam się do żadnych używek.

Cholera, może gdybym był taki, jak inni goście, to Vanessa by mnie chciała. Tak to widzi we mnie najprawdopodobniej tylko miękką, grzeczną kluchę. Obrzydliwe. Mam nadzieję, że jednak tak nie jest, bo ostatecznie nie zna mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że w rzeczywistości jestem jedynie dość niedojrzałym, poukładanym chłopcem z całkowicie zbzikowaną matką, której przesądy zaczynają mi się powoli udzielać. I och, jeszcze duchem na karku. To też. O Narcyzie nie wolno zapominać, bo zapewne wtedy akurat odwali największy bajzel, na jaki go stać. Czasami mam wrażenie, że pomimo tego, jak mnie nie znosi, jest straszliwym atencjuszem i nie może wytrzymać bez pojawiania się w najmniej odpowiednich momentach, żeby przypomnieć, że żyje. Albo że nie żyje, bóg jeden raczy wiedzieć, co właściwie jest z tym gościem nie tak, poza całkowicie schrzanionym i nieprawidłowym charakterem.

Cóż, chyba wszystko, przemyka mi przez myśl, kiedy nieporadnie zbieram się z podłogi. Akurat jesteśmy w trakcie oglądania jakiegoś dziwnego filmu o gościu, który chce zapomnieć o swojej byłej (też chciałbym mieć takie rozterki, czy też po prostu byłą, bo to by oznaczało, że wcale nie jestem dla dziewczyn jakiś nieatrakcyjny, czy coś takiego), bo ta wymazała sobie o nim pamięć. Niezbyt się na nim skupiam, zresztą jak większość chłopaków, nie licząc może Xaviera, bo film został wybrany na chybił-trafił przez Alice, która jest niesamowitą fanką wszelkiego rodzaju filmów miłosnych niebędących dennymi romansami, jak ona to lubi nazywać. Wydaje mi się też, że większość ludzi jest już w stanie takiego upojenia alkoholowego, że wszystko im jedno, co oglądają. Anthony i Olivier wyglądają za to, jakby zaraz mieli odwalić coś naprawdę dziwnego, więc po podniesieniu się z podłogi kieruję swoje kroki na górę, orientując się, że w gruncie rzeczy nie wiem, gdzie podziała się Victoria, co mnie nieco niepokoi, więc zamiast pójść prosto z łazienki na dół, wchodzę do swojego pokoju, modląc się, aby dziewczyna nie napotkała Narcyza, który ją z jakiegoś powodu zatrzymał.

Martwi chłopcy się nie śmiejąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz