Piosenkę w mediach słuchałam podczas pisania tego rozdziału, ale w treści nie ma do niej nawiązań.
Wyjście z domu z Narcyzem było jednocześnie i prostsze i trudniejsze, niż się wydawało. Prostsze, bo sposób na opuszczenie posiadłości przez ducha nie był wcale skomplikowany ani trudny do realizacji i wyglądał mniej więcej tak, jak procedura wpuszczenia go do kręgu solnego, a trudniejsze, bo... Narcyz to Narcyz. Odkrywczo to nie brzmi, ale taka prawda. Najpierw zalał mnie masą wątpliwości odnośnie Eriki, a następnie usiłował przekonać, że to na pewno pułapka i lepiej, aby on tam nie szedł.
Nie, żebym był zdziwiony jego postawą: Narcyz nie miał przez ostatnie lata najmniejszego pojęcia, że jest w stanie wyjść z tego domu. Prawdę mówiąc, i tak nie byłby w stanie zrobić tego samowolnie, ale wyobrażam sobie, w jakim musi być teraz szoku, w milczeniu przemierzając ze mną prawie puste ulice. Jest w najbardziej materialnej formie, w jakiej może być, ubrany w nieco przymałą (bo moją) czarną bluzę z zarzuconym na głowę kapturem. Jest ciemno, więc mimo wszystko szklanooki może uchodzić za człowieka, choć gdybym spotkał go w jakimś odosobnionym zaułku, z pewnością bym się zaniepokoił, bo wciąż bije od niego chłód i aura niezadowolenia. Zdecydowanie nie chciałbym się do niego zbliżać, gdybym go nie znał, choć w gruncie rzeczy i tak nie mam ochoty mieć z nim zbyt wiele wspólnego.
— To tutaj — mówię, gdy dochodzimy w końcu do tego dziwnego domu. Szklanooki spogląda na mnie nieufnie, a następnie mierzy posiadłość podejrzliwym spojrzeniem. Nie dziwię się jego reakcji, ostatecznie Erika jest czarownicą, więc może nas faktycznie oszukać i to zapewne na wiele różnych sposobów. Ja sam też stresuję się spotkaniem z nią, na szczęście nie musimy długo czekać, bo zanim jeszcze unoszę dłoń, by zapukać, drzwi otwierają się.
To trochę niepokojące, jeżeli mam być szczery, ale w końcu to czarownica, może one tak mają.
Znów uderza mnie, jak mało wiem o nich i ich świecie. To chyba dość nierozważne, by pakować się w sam jego środek i to z duchem u boku, który w dodatku zapewne sprzedałby mnie za przysłowiowe trzydzieści srebrników, gdyby tylko trafiła się taka okazja.
Cóż, a przynajmniej taką mam nadzieję, bo jednak wierzę, że ceni mnie chociaż na tyle, by mnie nie oddawać za darmo.
Nadzieja matką głupich, jak to mówią.
— Witam, wejdźcie proszę. — Erika wygląda tak samo nieskazitelnie i elegancko jak wtedy, gdy widziałem ją ostatnio, co jest dość imponujące, bo ja, nawet gdy się odstawię na jakąś okazję, już godzinę później wyglądam jakbym miał czterdzieścidzieści lat więcej i zdecydowanie zbyt dużo zmartwień na głowie.
Choć akurat teraz faktycznie mam o jedno zmartwienie za dużo, myślę, patrząc na swojego towarzysza.
— Siema — mruczy pod nosem Narcyz, a ja że zdziwieniem zauważam, że jest skulony w sobie, niespokojny i wyjątkowo mało pewny siebie.
Może to nic dziwnego, myślę. Po swojej prawie-śmierci zapewne nie miał kontaktu z wieloma osobami, a ta babka jest onieśmielająca sama w sobie. Każdy czułby się nieswojo w jej towarzystwie.
Mam nadzieję, że przynajmniej ona nie czyta w moich myślach.
Narcyz przestępuje próg i obrzuca wnętrze krytycznym spojrzeniem, ale nic już więcej nie mówi, jedynie idzie za mną i Eriką do tego samego pokoju, w którym kobieta przyjęła mnie kilka godzin wcześniej i siada na jednym ze wskazanych foteli, obserwując mnie i czarownicę z nieprzeniknioną miną. Prawie namacalnie czuję, jak jego wzrok mnie pali i sam mimowolnie staję się nieco bardziej podenerwowany niż chwilę wcześniej.
CZYTASZ
Martwi chłopcy się nie śmieją
RandomCo byś zrobił, gdybyś po przeprowadzce do nowego domu zorientował się, że jest on nawiedzony? Wezwał egzorcystę? Dogadał się z duchami? Sprzedał dom i uciekł jak najdalej? Cóż, Natanael nie zrobił żadnej z tych rzeczy. Po prostu założył się z duchem...