-Pani, przysłała nas tu królowa Daenrys. Mamy cię wyszykować na dzisiejszą uroczystość.- Służki pokłoniły się jej nisko, wchodząc do komnaty.
Elaiza odwykła od pomocy sług i wcześniej grzecznie poprosiła lady Sansę by ta ich nie wysyłała. Nauczyła się ubierać sama, jako że musiała udawać zwykłą chłopkę. Na począku szło jej to dość opornie, lecz teraz nie miała z tym najmniejszych problemów. Kiedy młodsza ze służek, około czternastoletnia, ładna dziewczyna, poszła po wodę do mycia, starsza zaczęła jej się przyglądać. Czuła się dziwnie, widząc jej oceniające spojrzenie.
-Coś się stało? Czy jestem brudna albo mam coś na twarzy?- spytała nerwowo, a służka uśmiechnęła się łagodnie, jakby była jej babcią lub też matką.
-Wybacz pani, przez tyle lat służby widziałam naprawdę wiele dziewcząt, chciałam po prostu ci się przyjrzeć. Jesteś naprawdę piękna, lecz wybacz mi za śmiałość, zaniedbana.
Elaiza parsknęła śmiechem.
-Ma siostra była pięknością, ja nie dorastałam jej do pięt. Wszyscy zachwycali się jej cudownością, a także łagodnością, była prawdziwą różą Wysogrodu.
-Zapewne jej nie ustępujesz pani i masz wspaniałą sylwetkę do rodzenia dzieci. Dasz swemu mężowi wielu potomków- zapewniła starsza kobieta, nim do środka weszła młodsza służąca z wodą.
Dzielnie szorowały biedną Elaizę, która boleśnie odczuwała każdą minutę, jednocześnie rumieniąc się ze wstydu, gdy młodsza dotknęła zaczerwienienia na jej barku. Sandor zostawił na jej ciele liczne ślady, lecz potem zlały się z piekącą od tarcia skórą. Kiedy służące w końcu z nią skończyły czuła się zażenowana i wymęczona, a jej lustro musiało zostać zamienione na obraz, wyjątkowo urokliwej dziewczyny. Nie poznawała samej siebie w odbiciu. Czuła się tak jakby ktoś ją podmienił. Nie pamiętała kiedy jej grube, ciężkie loki były tak połyskliwie i miękke, spływające długą, ciemną kaskadą na placy. Służki splotły dwa małe warkoczyki z kosmyków przy twarzy dziewczyny i związały je z tyłu jej głowy, wąską, aksamitną wstążką. Gorset jej ciężkiej długiej sukni w pięknym, nasyconym kolorze szmaragdu miał na sobie złote, haftowane róże, piękne i rozłożyste. Rękawy sięgały bardzo nisko, były szerokie i zdobne, skrzyły się jak ornamenty przy dość głębokim dekolcie. W pasie zaś błyskał piękny łańcuch. Jego ogniwa stanowiły złote, piękne róże, wyglądające wręcz jak prawdziwe. Pierwszy raz czuła się naprawdę jak królowa Wysogrodu, cała w jego barwach i z pierścieniem Olenny Tyrell na palcu. Drzwi otworzyły się z trzaśnięciem, a Sandor wpadł do pokoju, trzaskając drzwami.
-Daenerys wysłała do mnie sługi- prychnął pod nosem.-Kiedy je wyrzuciłem to najpierw próbowały protestować, ale w końcu uciekły- prychnął, kręcąc głową, jakby wyraźnie go to bawiło.
Parsknęła śmiechem. Choćby chciała to nie mogłaby zmienić pewnych cech Ogara, ale dla niej był nieco inny albo po prostu zdążyła przywyknąć. Maester Samon był podobny. Każdy uważał go za gbura lub mruka, choć niewątpliwie mądrego. Mace Tyrell zdawał się go zupełnie ignorować, lecz dla niej to mężczyzna z Cytadeli był prawdziwym ojcem, nawet jeśli nie wynikało to z krwi. Zastanawiała się co wielki lord Wysogrodu i namiestnik południa zrobiłby gdyby dowiedział się, że oddała swe serce Ogarowi. Zapewne wpadły w szał, tak samo jak jej brat Loras, a Garlan... Naprawdę za nim tęskniła, ale wiedziała że nie żyje. On starałby się zrozumieć jej miłość, a przynajmniej tolerowałby Sandora, tego była pewna.
-Ciekawe co byś zrobił gdybyś był wielkim lordem i musiałbyś znosić sługi dzień w dzień- spytała, z nudów zawijając pasemko włosów na palec.
-Kazałabym im iść do diabła- burknął, a Elaiza parsknęła śmiechem.
-Ty też zazwyczaj wypędzasz sługi, kruszyno- zauważył, a ona zmarszczyła brwi.
-Ja i kruszyna?
-W porównaniu do mnie tak.
-Zawsze byłam wyższa od Lorasa, co go niezwykle irytowało.
-Uratowałem go przed moim bratem.
-Podziękował ci z grzeczności, ale był potem wściekły. Stwierdził, że dałby sobie radę z Gregorem- prychnęła, kręcąc głową.-Nigdy go nie lubiłam, tak samo jak Renly'ego. Oboje byli zbyt dumni i pyszni. Dobrali się jak w korcu maku.
***
-Sandorze Clegane.-Ogar wystąpił przed królową, ale był widocznie zaskoczony, zresztą nie tylko on.
W sali rozległy się szepty, lecz gdy tylko królowa wstała, zostały ucięte jakby ostrzem miecza.
-W czasie bitwy okazałeś się odwagą, a także jesteś zasłużony u Starków i Tyrellów. Zasłużyłeś na tytuł lorda. Pragnę więc byś wybrał sobie zawołanie i herb.
-Królowo, to wielki zaszczyt.-Za pozwoleniem królowej mężczyzna wstał, a wtedy rzekł.- Lecz choćbyś królowo, dała psu inne imię wciąż pozostanie tym samym psem, a jego winy i służba zostaną zapamiętane.
-Nie pragniesz więc tytułu?- Daenerys wydawała się zaskoczona, a wśród ludu rozległy się szepty.
-Królowo, tytuł to jedynie tytuł. Mój brat jest rycerzem, a Cersei została nazwana królową, lecz to jedynie ładna nazwa, nic ona dla mnie nie znaczy.
W całej sali zawrzało, a Daenerys jedynie uśmiechnęła się łagodnie.
-Rozumiem twe słowa panie, lecz mimo to pragnę byś przyjął lordowski tytuł, jako że na niego zasługujesz.
-Dziękuje ci, królowo- powiedział Sandor, kłaniając się królowej, nim odszedł, a Elaiza o mało co nie rzuciła się na niego, by zamordować go gołymi rękami.
-Wybacz, królowo- mruknęła speszona.-Mogę pójść do Sandora?- Daenerys dała jej przyzwolenie, więc wstała od stołu.
Tormund wskazał na nią palcem, a Ogar spojrzał w jej kierunku.
-Możesz mi wytłumaczyć co to miało znaczyć?- prychnęła zirytowana, siadając obok niego na ławie.
-Tytuł nic mi nie da. Nadal jestem dla nich psem Lannisterów- prychnął.
-A do mnie mówią, że jestem twoją dziwką, ale...- Złapała się za usta, wiedząc iż nie powinna tego powiedzieć.
-Kto?- spytał Ogar, patrząc na nią z czystą wściekłością.-Powiedz kto, a skończy martwy...
-Nie wiem nawet, ale postraszyłam go sztyletem. Zaczął ryczeć jakby był małym dzieckiem- parsknęła śmiechem, a Tormund jej zawtórował.
-Mogłaś go skazać za obrazę królowej- burknął pod nosem.
-I tak stracił honor i godność- parsknęła śmiechem, kręcąc głową.-I nie sądzę, żeby odważył się kiedykolwiek mnie tak nazwać.
Ogar złapał ją za rękę i wyciągnął z sali, na korytarz bez choćby słowa wytłumaczenia. Starała się mu wyrwać, ale niestety, był zbyt silny.
-Musimy to skończyć- rzucił, a ona spojrzała na niego z szeroko otwartymi oczami.
-C...co?
-Już nazywają cię dziwką! Straciłaś przeze mnie godność! Jesteś królową i...
-Pieprzyć tytuł!- Warknęła, patrząc na niego wściekła.
-To nie ma przyszłości.
-Ma!
-Do kurwy nędzy spójrz na mnie!- Warknął, łapiąc ją za podbródek.-Jestem stary i brzydki, wszyscy mną pogardzają! Nawet niektóre dziwki nie chciały mnie przyjmować! Zasługujesz na kogoś lepszego, na kogoś kto nie będzie mną...
-Ty sobie teraz żartujesz!?- Warknęła, mając wrażenie, że traci siły na kłótnię z tym kretynem.-Kocham cię...
-I to twój błąd. Muszę odejść, bo to nie ma przyszłości...
Sandor zostawił ją samą, ale ona nie dała się spławić. W końcu jednak zamknął drzwi do swojej komnaty i jedyne co mogła robić to walić pięściami w drzwi...
Macie rozdział od umierającej... I pozdrowienia z Zakopca xdd wgl napiszę wam wierszyk jaki wymyśliłam z rodziną.
Po lewej drzewko
Po prawej krzaczek
Po lewej robaczek
Pod nogami kamyczek
A tam skazańcy czekają na stryczek
CZYTASZ
Skrzywdzeni/Sandor Clegane
FanfictieWielka gra, w której giną nie tylko pionki, a strata króla nie równa się przegranej. Wszystko jest przecież możliwe gdy szachista, zwany losem, zajmie się figurami, przesuwając je na kolejne pola. Dla każdego wytycza ścieżkę, nie zapominając nawet o...