rozdział 13

308 14 0
                                    

Dziś wychodzę w szpitala. Nareszcie. Luck niestety jest w pracy ale Shayn po mnie przyjedzie.

- hej - powiedziałam do chłopaka i żuciłam mu się na szyję.

- No hej, hej - chłopak odwzajemnił pocałunek.

- nareszcie z tąd wychodzę.

- widzę że się cieszysz

- i to w cholere

- ja z resztą też - kiedy tak gadaliśmy podszedł do nas lekarz.

- tu jest wypis

- dziękuję - powiedziałam.

- to chodź, pójdziemy

- dowidzenia

- dowidzenia - kiedy wyszliśmy z szpitala wsiedliśmy do auta a ja zaczęłam temat o Kylie.

- i jak tam z Kylie?

- No wież, zerwałem z nią!

- co? Czemu?!

- nie chcesz wiedzieć!

- chce, mów!

- No bo mówiła że jesteś głupią suką i że jeżeli z tobą nie przestanę gadać i jak się nie wyprowadzę od ciebie to że ze mną zerwie to ja powiedziałem że to ona jest głupią suką i ma cię nie obrażać i że się od ciebie nie wyprowadzę a ona mnie walła i
wyszła.

- przykro mi, przynajmniej będziemy dzisiaj pić!

- przynajmniej tyle dobrego

- no właśnie przykro mi z tego powodu se nie jesteście już razem

- a chuj z nią - dojechaliśmy do domu. Kiedy byliśmy przy domu Shayn wpuścił mnie pierwszy do domu otwarłam drzwi i zauważyłam jak wszyscy wyskakują. Niektórzy rzucili konfetti. Przytuliłam Shayn'a.

- dziękuję, ale przecież nie mam urodzin!

- ale wróciłaś z szpitala i nic ci nie jest! A to najważniejsze!

- jeszcze raz dziękuję! - kiedy Shayn odszedł podszedł do mnie Luck i mnie przytulił.

- cieszę się że nic ci nie jest - chłopak mnie pocałował. Potem doszła Sara i także mnie przytuliła.

- Cieszę się że nic ci nie jest! I przepraszam że nie odwiedzałam cię ale te dwa debile powiedzieli mi wczoraj ze coś ci się stało.

- nic się nie stało

- zdrówka kochana

- dzięki - później wszyscy pod chodzili do mnie i mówili mi coś miłego. Na końcu wyszło tyle że zaczęłam płakać. Luck podszedł i mnie mocno przytulił. Ktoś puścił muzykę i wszyscy zaczęli tańczyć a niektórzy pili. Ja cały czas z każdym tańczyłam.

- kocham cię Leila - powiedział Luck kiedy pociągnął mnie na "parkiet"

- ja ciebie też Luck - pocałowałam chłopaka. Tańczyliśmy do trzeciej w nocy. Niektórzy pojechali do domu a większość gdzieś leżała. Sara spała z Shayn'em, a ja z Luck'iem. Jutro będzie kac i to duży. Wszyscy wstaliśmy około 14:00. Kiedy wstałam od razu zaczął mnie łeb boleć. Nagle Luck znalazł się nade mną.

- i jak tam? - mówił między pocałunkami.

- kacyk męczy

- kac morderca nie ma serca - razem się zaśmialiśmy. Kiedy Luck miał ze mnie zejść popchnelam go tak że teraz ja na nim leżałam i połączyłam nasze usta w długim pocałunku. Wstałam z chłopaka i poszłam zobaczyć jak Shayn i Sara. Luck poszedł za mną.

- boli łeb? - powiedziałam wchodząc do pokoju Shayn'a.

- w cholere - odpowiedział Shayn który wpatrywał się w telefon a Sara spala - kurwa już nigdy nie będę z nią spać.

- pcha się?

- nie tylko!

- kopie, pcha się, zwala mnie z wyra, mówi przez sen i mnie bije - ja z Luke'iem zaczęliśmy się śmiać a Shayn zrobił minę obrażonej dziewczynki

- haha bardzo śmieszne - powiedział Shayn

- o to bardzo - odezwał się Luck

mój przyjaciel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz