rozdział 10

312 20 0
                                    

Po paru minutach Luck już po mnie był. Kiedy wzięłam moje rzeczy zaliczyłam domek i dałam klucz Sarze. Wszyscy muszą dawać klucze Sarze bo wszyscy to wiedzą że ona ich nie zgubi.

- pa - przytuliłam Sarę

- jedziesz? - zapytał jeden z znajomych.

- tak

- dlaczego?!

- nie będę z nim siedzieć

- zostań

- nie! Wygonił Luck'a to mnie też!

- dajcie jej spokój! Jak chce jechać to niech jedzie! Wyjebane na nią! - powiedział Shayn z butelką piwa w ręce. Podeszłam do niego i powiedziałam

- a ty się nie odzywaj! - pożegnałam się z innymi i poszłam w stronę auta. Kiedy dojechaliśmy do mnie do domu przypomniałam sobie że zapomniałam klucz od domu. Miał je ten debil.

- kurwa

- co?!

- zapomniałam o kluczach!

- to śpij u mnie

- napewno?!

- tak

- dzięki - Luck mieszka w starym domu jego brata ponieważ oni się wyprowadzili.

- spoko - chłopak położył rękę na moim kolanie na co ja się uśmiechnęłam a chłopak odwzajemnił uśmiech. Po paru minutach byliśmy. Kiedy weszliśmy do domu chłopak od razu popchnął mnie lekko na ścianę i zaczął mnie całować. Kiedy byliśmy już w sypialni i chłopak leżał na mnie powiedziałam że ja tak nie mogę.

- nie mogę

- dlaczego? Nie masz 16 lat.

- nie chce - chłopak zszedł ze mnie i poszedł do łazienki. Usiadłam na łóżku. Kiedy chłopak przyszedł położył się i odwrócił się do mnie plecami. Czyli będzie na mnie zły,  a jeżeli Shayn miał rację? Nie, on nigdy nie ma racji! Położyłam się koło chłopaka. Spojrzałam na niego i się także odrobiłam plecami. Poczułam jak chłopak się odwraca i mnie przytula.

*rano*

Kiedy się obudziłam chłopaka koło mnie nie było. Wstałam z łóżka i zauważyłam że Luck stoi koło drzwi a za nim jest ta dziewczyna która wtedy była.

- ty szmato! To ty mi go zabrałaś! - dziewczyna od razu się na mnie rzuciła. Zaczęła mnie bić. Luck ją odciągnął.

- przestań! - wykrzyczał - nic dla mnie nie znaczysz! Kocham ją nie ciebie - kiedy to usłyszałam zrobiło mi się miło - więc odwal się ode mnie! - dziewczyna podeszła i mnie popchneła. Upadłam.....

*Luck*

Emila popchneła Leila'e aż on upadła i walła głową o szklany mały stolik. Emila od razu uciekła a ja wziąłem Leila'e na ręce i zawiozłem ją do szpitala. Lekarz od razu kazał mi ją wziąć na jakąś salę.

- co się stało?! - zapytał lekarz

- jedna dziewczyna popchneła ją na szklany stolik i upadła na niego.

- dobrze, proszę iść do recepcji i zapisać panią....

- Leila'e

- właśnie - poszłam do recepcji. Kobieta pytała mnie o bardzo dużo żeczy a ja nie znałem na wszystkie odpowiedź.

- kim pan jest dla pacjentki?

- amm mężem - musiałem ją okłamać bo by mi nic nie mówiła na temat Leila'i. Musiałem zadzwonić po kogoś kto zna dobrze Leila'e. Ne znam jej rodziców więc zadzwoniłem po Shayn'a.

- czego chcesz?!

- przyjedź do szpitala

- po cholerę?!

- Leila jest w szpitalu

- kurwa co jej zrobiłeś?!

- nic, kurwa przyjedź

- za trzy godziny będę - nic nie odpowiedziałem tylko się rozłączyłem. Kiedy czekałem już półtorej godziny wyszedł na reszcie lekarz

Kochani!

Ten rozdział dedykuję mojej czytelniczce która pod każdym rozdziałem zostawia ⭐

zwariiowana

DZIEKUJE !

😘😘😘

ZOSTAW GWIZDKE!

mój przyjaciel Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz