Rozdział 11

2.2K 141 46
                                    

Święta u Malfoyów minęły szybko. Brunet był pod wrażeniem metamorfozy ludzi których szczerze nienawidził przez ostatnie lata. Nadszedł jednak czas na rozprawę w Ministerstwie Magii. Rozprawę Rona Wesley'a. Na sali zebrali się: rodzice Rona, Dyrektor Hogwartu, Minerwa McGonagall opiekunka Gryffindoru oraz sam poszkodowany Harry Potter. Głos zabrał Korneliusz Knott.


-Uniewinniony ze wszystkich zarzutów! Po czy uderzył młotkiem dwa razy o stół.

CO?! tak bez przesłuchania? Tak po prostu? Ale jak? Takie pytania kłębiły się w głowie pokrzywdzonego. Nie tylko on był zmieszany. Minister Magii po chwili szeptów dodał:

-Badania dowiodły, że Ronald Wesley nie był poczytalny w czasie popełnionego przestępstwa. Znajdował się on pod wpływem zaklęcia imperiusa.

Po tych słowach wszyscy zdębieli a uniewinniony już Ron razem z rodzicami odetchnął z ulgą. Teraz po tych nieudanych dla niego świętach mógł spędzić resztę wolnych dni z rodziną i przyjaciółmi. Chciał porozmawiać z Harrym. Szczerze mówiąc nie dziwił się, ze ten mu nie uwierzył. Z resztą Ron nie mógł nic powiedzieć przez Aurorów w gabinecie dyrektora. Ślizgon podszedł jednak pierwszy do Wesleyów.

-Ron możemy pogadać? Bardzo cię proszę. Rudzielec nie oponował.

-Posłuchaj cieszę się, ze wszystko się wyjaśniło. Ciągnął Harry. Przepraszam, że w ciebie zwątpiłem. Po tych słowach chłopak wyciągnął rękę którą Gryfon uścisnął bez wahania.

-Sam bym sobie nie uwierzył, nie przejmuj się.

-Ale imperius? Kto? kiedy?

-Nie mam pojęcia, ale wydaje mi się, że sam wiesz kto zaczął spiskować przeciwko nam.

-Ostatnio w proroku codziennym chodzą plotki, że wzmacnia się szybciej niż zakładano. Dodał Harry. Ale to na pewno nie on, nie odważył by się tak po prostu zaczaić na ciebie i rzucić zaklęcie, to nie w jego stylu.

-Czyli śmierciożercy?

-Dokładnie tak Ron.

Po ich rozmowie Harry został zapytany przez Molly czy nie zechciał by wpaść do nich na dwa dni. Ten po ustaleniu wszystkiego z Draconem zgodził się. Tak po ustaleniu z Draconem no bo przecież: "Jak ja wytrzymam bez ciebie dwa dni Harry?". No ale zgodził się. W głębi duszy cieszył się, że może znowu spędzić trochę czasu z przyjacielem. 


Draco postanowił oddalić się od ministerstwa aby deportować się nieco dalej od niego w bardziej ustronnym miejscu. Nie zauważył jednak, że ktoś go śledzi i gdy znalazł się w pewnym zaułku gotowy aby się deportować do domu nagle poczuł uderzenie w tył głowy czymś twardym i stracił przytomność. Obudził się w jakiś lochach w...zamku? trudno stwierdzić. Okropnie bolała go głowa jednak zaraz przyszły do niego trzy zakapturzone postacie. Jedna z nich wyrwała kilka włosów z głowy blondyna natomiast dwie pozostałe starały się za wszelką cenę wydobyć jak najwięcej informacji o wszystkim. O zabezpieczeniach Hogwartu o uzbrojeniu. Dosłownie o wszystkim co tylko mogło by się do czegoś przydać. Draco jednak był nieugięty więc po kilku godzinach tortur padł na ziemię. Śmierciożercy opuścili celę i udali się na górę.


-Ostatni składnik i...gotowe! Eliksir wielosokowy.

Postać wypiła eliksir i zaraz zmieniła się w Dracona Malfoya. Czarodziej z zapasem eliksirów udał się do domu Malfoyów jakgdyby nigdy nic. Spędził tam ostatnie dwa dni po czym wrócił do Hogwartu razem z Harrym. Prawdziwy Draco postanowił, że nic nie powie i leżał w celi modląc się aby nic nie stało się jego ukochanemu. Na pewno wiedział już jedno. Armia Voldemorta jest już o krok od rozpoczęcia wojny.


Dwa rozdziały w jeden dzień? A czemu by nie. Wena moi mili. Pozdrowionka i do następnego.

"Nienawiść czy miłość"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz