Rozdział 12

2.1K 140 12
                                    

Od ostatnich wydarzeń minął tydzień. "Sztuczny" Draco dosyć dobrze grał swoją rolę. Malfoyowie nie wyczuli różnicy między ich synem a tym oszustem. Nawet sam Harry nie wyłapał nic podejrzanego. Wszystko było po staremu. Jest jednak jedna rzecz która gryzła ślizgona. Malfoy unikał go jeżeli chodzi o kontakt w łóżku. Blondyn przez ostatni tydzień tłumaczył się stresem spowodowanym szkołą, lub po prostu mówił że nie ma ochoty. Zmianę zauważył też Severus Snape. Na OPCM Draco i Harry siedzieli i ćwiczyli razem. Profesor wyczuł jednak z kilku zaklęć rzucanych przez Malfoya czarną magię. Niezwłocznie powiadomił o tym dyrektora, a ten następnie powiadomił Harrego. Cała trójka spotkała się w gabinecie dyrektora. Dodatkowo Harry został poproszony o przyniesienie mapy huncwotów. Dyrektor dowiedział się, że ją ma podczas jednego ze spacerów bruneta w środku nocy.

-Dowiedziałem się, że Czarny Pan planuje atak na szkołę już w tym tygodniu. Zaczął Snape. Armia jest gotowa jednak nie podał on żadnego konkretnego terminu.

-Musimy powiadomić nauczycieli i uczniów, Hogwart ma być strzeżony najlepiej jak się da. Harry chłopcze, nie mówiłem ci nic do tej pory bo myślałem, że nie będę musiał. Voldemort rozszczepił swoją duszę na kilka części ukrywając ją pośród różnych przedmiotów... i nie tylko.

-Ah tak zrobił te... no... hor... horkruksy tak? Spytał ślizgon.

-Tak, Harry udało mi się zniszczyć prawie wszystkie, ale pozostał jeden ostatni. Dopiero gdy ten ostatni zostanie zniszczony z rąk samego Lorda Voldemorta będziemy mogli go zabić.

-No to w takim razie musimy go jakoś sprowokować żeby zniszczył to coś...ale zaraz, wie Pan co nim jest?

-Niestety tak...To ty chłopcze. 

Brunet zdębiał. Miał umrzeć? Być zabitym przez samego Voldemorta?

-Gdy byłeś mały... Pociągnął Severus. Matka osłoniła cię odbijając zaklęcie i uśmiercając Czarnego Pana, jednak cząstka jego duszy wszczepiła się w jedyną żywą istotę którą napotkała w pobliżu...w ciebie Harry. Stąd ta blizna i umiejętność rozmawiania z wężami w ich języku.

Brunet spuścił wzrok jednak wiedział co będzie musiał zrobić. Dla dobra wszystkich musiał się poświęcić.

-Mamy kolejny problem. Mówił dalej były nauczyciel eliksirów. Harry otwórz mapę huncwotów i poszukaj w zamku Dracona.

Harry nie wiedział o co chodzi jednak tak jak kazał mu opiekun jego domu otworzył mapę i zaczął szukać napisu "Draco Malfoy".

-Dziwne, mówił że idzie teraz do biblioteki i będzie tam na mnie czekać jednak nie ma go tam.

Kartkę z jego rąk wyrwał Snape i wręczył dyrektorowi wskazując na napis: "Rudolf Lestrange".

-Eliksir wielosokowy? Dyrektor spojrzał pytająco na nauczyciela a ten pokiwał głową na tak.

-Zaraz jaki eliksir wielosokowy? Gdzie Draco?! Zaczął unosić się Potter.

-Nie wiem, ale ten który chodzi po szkolę to Rudolf Lestrange podszywający się pod młodego Malfoya. Wyjaśnił Albus.

Ślizgonowi zaczęły napływać łzy do oczu. Nie dość że musiał zginąć to jeszcze jego ukochany został porwany. Nie wiedział nawet gdzie jest ani czy żyje. Za ostatnią myśl spoliczkował się w myślach. On musi żyć, nie ma innej opcji. Dopiero teraz dwóch czarodziejów zauważyło, że Potter został przytłoczony natłokiem myśli. Dowiedział się, że jego chłopaka porwano a on sam musi zginąć. Biedny chłopak. Pomyślał Snape. Nie lubił go jednak ze względu na Lilly którą kochał postanowił go tolerować i nawet nawet się do niego przyzwyczaił.

-Harry. Z zamyślenia wyrwał bruneta głos dyrektora. Musisz być silny. Draco najprawdopodobniej zostanie tu przyprowadzony wraz z atakiem na szkołę aby bardziej cię rozproszyć. Do tego czasu musisz udawać że o ni czym nie wiesz, dla dobra wszystkich. Rozumiesz? Brunet pokiwał głową nie przestając płakać.



Draco leżał w celi. Dostawał mało jedzenia i mało wody. Nie powiedział nic ani nie zdradził nikogo. W konsekwencji cierpiał. Nie potrafił zliczyć ile razy przyjął już na swoje ciało Cruciatusa lub po prostu mocny cios w twarz lub brzuch. Gdy leżał płacząc usłyszał z góry głos. Nie usłyszał wszystkiego, ale na pewno usłyszał "Już jutro". Nie wiedział o co chodzi, nie wiedział co ma być jutro ale przyrzekł sobie, że choćby "już jutro" miał zginąć i tak nic nikomu nie powie.



Dyrektor Hogwartu powiadomił grono pedagogiczne oraz wszystkich uczniów o zbliżającym się ataku na szkołę. Wszyscy wspólnie nakładali zaklęcia obronne na zamek, oraz uczyli się nawzajem nowych technik obronnych oraz atakujących. Najczęściej pomagali im przy tym nauczyciele i 7-roczni uczniowie. Dyrektor zdecydował jednak, że walczć mogą tylko ci którzy ukończyli 4 rok i tylko ci chętni. Nie trzymał nikogo na siłę i wszyscy od 4 roku w dół zostali przetransportowani do swych rodzin do domu. Natomiast każdy rocznik od 5 w górę zdecydował, że będzie bronił szkoły i innych kolegów, aby raz na zawsze zatrzymać Lorda Voldemorta.


Dzień który minął wszystkim na przygotowania do wojny szybko się skończył. Nastał świt. Wcześnie bo około godziny 8 wszyscy mieli obowiązek stawić się w wielkiej sali ze względów bezpieczeństwa na wypadek żeby podczas ewentualnego ataku nikt nie został sam. I dyrektor nie mylił się, zaraz dało się słyszeć uderzenia zaklęciami w tarczę nad Hogwartem. Wszyscy zajęli więc pozycję dookoła zamku gotowi do bitwy. Snape zdążył w całym tłoku znaleźć Malfoya i rzucił specjalne zaklęcie ujawniające prawdziwą tożsamość śmierciożercy. Ten od razu chciał uciekać jednak profesor był szybszy i rzucił zaklęcie petryfikujące.

-Spokojnie, będziesz tylko jednym z wielu których wrzucimy do Azkabanu. Powiedział Snape ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy.


Walka trwała. Dookoła wszyscy rzucali zaklęcia. Ranni obrońcy szkoły byli przenoszeni do zamku we względnie bezpieczne miejsce. Harry, Ron i Hermiona walczyli razem. Swoją drogą brunet nic im nie powiedział, wiedział że nie puszczą go na pewną śmierć i będą szukać "lepszego sposobu aby zabić tego gada". W pewnym momencie stanął przed nimi sam Voldemort a obok niego ledwie trzymający się na nogach Draco. Potterowi serce pękło gdy zobaczył w jakim stanie jest jego chłopak. Twarz cała w siniakach, chudszy i z worami pod oczami przez brak snu. Czarny Pan wypchnął go przed siebie jakby chciał sprowokować Pottera. Blondyn upadł podpierając się rękami przodem stronę czarnoksiężnika. Ten nie czekając nic zamachnął się różdzką i krzyknął:

-Avada Kedavra! Struga zielonego światła leciała wprost na szarookiego jednak ten w ostatniej chwili dostrzegł przed sobą Harrego odwróconego tyłem do Lorda i przodem do niego. Harry pomyślał w duchu, że skoro i tak ma zginąć to chcę zobaczyć w tej ostatniej chwili Dracona. Zaklęcie niewybaczalne trafiło go w plecy a on sam od razu poczuł jak jego powieki robią się ciężkie. Harry upadł bezwładnie na twarz tuż przed nogami Dracona.

"Nienawiść czy miłość"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz