Coś jest cholernie nie tak

236 29 0
                                    

Schodził ze szczytu, ale był tak zamyślony, że kilka razy o mało co pośliznąłby się na oblodzonych brzegach góry.

Był widocznie rozkojarzony, ale powód tego stanu znał tylko on sam. Nie zwierzył się z tego nawet Happy'emu, ponieważ sam do końca nie wiedział co ma na ten temat myśleć.

To nie była żadna nowość, że po raz kolejny miał sen z Lucy w roli głównej, Jednak jakiś czas temu odkrył, że te nowe sny. Ułamki jego wspomnieć znacznie różnią się od tych początkowych.

Wtedy był wolnym obserwatorem. Patrzył na wszystkie wydarzenia z boku.Zupełnie tak, jak gdyby one bezpośrednio go nie dotyczyły.

Teraz było inaczej. Nie dość, że tak jakby wcielał się w swoją postać z przeszłości. Postać nad którą nie miał najmniejszej kontroli. To jeszcze na domiar złego myśli i uczucia tego„drugiego" zalewały jego umysł milionami rzeczy.

Z początku, kiedy wybudzał się zapominał niemal w całości co mu się śniło. Z czasem przestał zapominać, lecz emocje związane z konkretną jawą senną rozpływały się wraz z nią.

A od pewnego czasu budząc się czuł się tak, jak gdyby odzyskiwał jakiś utracony fragment siebie. Dawnego siebie z przeszłości. I pomimo tego, iż w rzeczywistości pragnął tego z całego serca odkąd tylko dowiedział się, że Lucy była jego przyjaciółką. Teraz zaczął się tego obawiać.

Emocje zaczynały go przytłaczać. Czuł się tak, jakby zaczynał się od tego wszystkiego dusić.

To wszystko było tak realne, że nie miał jak tego negować. Im więcej sobie przypominał, tym lepiej uświadamiał sobie, że w jego obecnym położeniu jest coś cholernie nie tak. Czemu tak bardzo odsunął się od blondynki, która była mu tak bliska?

Największe wrażenie wywarł na nim jego ostatni sen. A właściwie to koszmar.Miał go poprzedniej nowy, w chatce.

Postanowił położyć się wcześniej, kiedy ujrzał kolejny przykład tego jak tamta dwójka genialnie się razem bawiła. Z jakiegoś powodu zwyczajnie nie chciał na to patrzeć.

W sennej marze ujrzał Lucy przyszpiloną do czegoś co przypominało ogromny zegar. Czuł narastająca panikę, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że może ją stracić.

W jego umyśle tłukła się myśl tak głośna, iż przytłaczała swoją mocą pozostałe- „muszę ją uratować".

Salamander miał pełną świadomość tego, że w tamtym momencie poświęcenie blondynki było równoznaczne z uratowaniem całego świata. Ktoś bez przerwy powtarzał mu, że to jedyny sposób- „poświęcenie jednego istnienia dla dobra ogółu jest słuszne"- tak ktoś powiedział.

A on mimo że zdawał sobie sprawę w prawdziwości tych słów. Nie mógł takiej ewentualności nawet na sekundę wziąć pod uwagę. Później,gdy tak o tym myślał. Doszedł do wniosku, iż to chyba normalne z taką zaciętością walczyć o bezpieczeństwo swojej przyjaciółki.Jednak zaczęły nachodzić go pewne wątpliwości.

Najgorsze było to, że po przebudzeniu wciąż był lekko oszołomiony. Gdy zszedł na dół i zobaczył jak Lucy opiera głowę na ramieniu czerwonowłosego. Mało nie eksplodował. Przypuszczał, że oboje jedynie zasnęli ze zmęczenia, ale to tak jak by do końca do nie gonie docierało.


Powód jego zachowania był prosty. Emocje związane ze snem sprawiły, że zwyczajnie się o nią bał. Ten paraliżujący go strach pozostał,więc szybko zbiegł na dół, by sprawdzić czy jest bezpieczna.Upewnić się. W tamtej chwili pragnął ją objąć, dotknąć i w ten sposób zapewnić siebie, że jest cała i zdrowa. Niestety ktoś go ubiegł.

Powód by walczyć (NaLu,NaLi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz