Następnego dnia obudziła się, będąc otuloną najwspanialszym zapachem na świecie. Zapachem Natsu. Leżała wygodnie, wtulona w jego ciepłą, umięśnioną klatkę piersiową. Właściwie, to było jej nawet zbyt gorąco. Jednak nie chciała ruszyć się nawet o milimetr pozbywając się w ten sposób, choćby sekundy tej cennej chwili.
Uśmiechnęła się zadowolona. Tak mógłby wyglądać każdy mój poranek. Przemknęło jej przez myśl, lecz już po chwili przypomniała sobie, że Lisanna, prawdopodobnie budziła się z takimi samymi myślami, przez ostatni miesiąc.
Co sprawiło, że Lucy zrzedła mina. Choć wiedziała, że to irracjonalne. Częściowo czuła się winna za rozpad ich związku. Aż za dobrze wiedziała, co teraz czekało jasnowłosą, bo przecież sama przez to przeszła. W rzeczywistości wcale nie życzyła jej źle. W końcu to nie była wina Strauss, że chłopak miał amnezje, a ona musiała przejść przez to wszystko. W głębi serca współczuła swojej przyjaciółce.
Z głośnym westchnięciem próbowała wstać, lecz silne ramiona Dragneela, za nic nie zamierzały jej na to pozwolić. Szarpała się i wierciła, ale na nic się to zdało.
Obróciła się twarzą w jego stronę. Wyglądał tak spokojnie i na tak zrelaksowanego, że nie chciała go obudzić. Delikatnie przeczesała dłonią jego włosy, odgarniając je z jego oczu. Po czym pochyliła się i pocałowała go w czubek głowy. Położyła dłoń na jego karku i wtuliła się w niego bardziej. Zasnęła słuchając miarowe bicie jego serca.
Obudziła się ponownie, tym razem ledwo łapiąc oddech. Temperatura ciała chłopaka była idealna na mroźne wieczory, lecz słoneczne poranki sprawiały, że cała lepiła się od potu. Czuła się niekomfortowo z tym, że umówmy się, nie jest pierwszej świeżości, a chłopak wciąż tuli do siebie jej ciało.
Tym razem bardziej stanowczo. Udało jej się wyplątać z jego uścisku, po kilku próbach. Stanęła na podłodze, zmęczona i zziajana jak po walce. Stwierdziła, że najlepszym rozwiązaniem w obecnej sytuacji będzie wzięcie prysznica.
Zebrała potrzebne rzeczy, po czym zniknęła w łazience na dobre pół godziny. Kiedy wyszła przebrana, świeża i pachnąca z wilgotnymi po kąpieli włosami. Uśmiechnęła się widząc, że Natsu nadal słodko śpi.
Cóż, słodko ma różne definicje. Niektórzy stwierdziliby, iż rozwalony na całym łóżku facet, który na dokładkę głośno chrapie nie jest przyjemnym widokiem. Ona jednak uważała, że ciężko byłoby jej wyobrazić sobie coś równie pięknego. Jeszcze do niedawna nawet nie śmiała marzyć o czymś takim.
Podeszła i przykryła go kołdrą, niczym mama małego chłopca. Ponownie pocałowała go w różową głowę posyłając mu uśmiech, który stopiłby nawet zatwardziałego buntownika.
Kiedy wyobraziła sobie, że kiedy faktycznie był małym chłopcem, nie było przy nim mamy, która wykonywałaby te wszystkie czynności. Zrobiło jej się przykro. Tak wiele go ominęło. Właściwie jak tak teraz o tym pomyślała. Natsu nigdy nie wspominał o swojej mamie. Jedynie o Igneelu, jego przybranym ojcu- smoku. Ale gdzie się podziali jego biologiczni rodzice?
Myśli dotyczące rodzicielki skłoniły ją do tego, by usiąść przed biurkiem w celu napisania kolejnego listu. Czuła, że ma ogromny mętlik w głowie, a ta forma terapii była najbardziej skuteczna.
Sięgnęła po czystą kartkę i pióro, po czym zaczęła pisać.
Kochana mamo
Nawet nie wiem od czego zacząć. Tym razem początek mojego listu nie będzie tak przygnębiający, jak jego poprzednicy. O to się nie martw. Dlatego, że jestem szczęśliwa! No, może nie do końca, gdyż mam spory mętlik w głowie, lecz z uporządkowaniem go potrzebuje Twojej pomocy.
CZYTASZ
Powód by walczyć (NaLu,NaLi)
FanfictionDzień zapowiadał się tak jak zwykle. Nastu i Happy zrobili włam na jej mieszkanie, zjedli razem śniadanie, trochę się posprzeczali po czym wyruszyli razem na misje. Zlecenie również nie wyróżniało się niczym szczególnym. Mieli jedynie pokonać jakieg...