Rozdział 28

306 43 62
                                    

Zapach nocy był kojący dla nozdrzy, mieszanka wilgoci zmieszanej z wonią roślinności aż zachęcała do pozostania na zewnątrz, siedząc w oknie przerzuciła nogi przez metalową framugę, aby stopy bezwiednie mogły zwisać nad przepaścią pogrążoną w ciemności, co jakiś czas również obijając nimi o ścianę budynku pokrytą ciemnymi pnączami z udawanej beztroski. Ciche szelesty jak i świsty wiatru było słychać wszędzie, wpuszczane przez zniszczone szyby, podmuchy wiatru wzbijały tumany kurzu poruszając niektóre wiszące obdarte materiały, uschnięte liście oraz ledwo trzymające się płaty farb i wraz z dotarciem do otwartych dawnych pokoi przeznaczonych dla pacjentów wprawiały w ruch skrzypiące drzwi. Cisza na zewnątrz była błoga, lecz kiedy pochyliła się do tyłu mogła poczuć jak budynek tętni życiem, a prędzej jego pozostałościami, jakie wciąż się tutaj znajdują sprawiając wrażenie, iż czas nie miał dla tego miejsca znaczenia, był spowolniony lub może nawet nieobecny zupełnie jak dla niej. Mając nieodparte wrażenie, że siedzi na granicy dwóch światów spojrzała się w czyste granatowe niebo, upiększone kilkorgiem ledwo świecących gwiazd rozsypanych niedbale jakby miasto nie chciało się postarać o ukazanie ich w pełnej okazałości. Tak jak zwykle najbardziej majestatycznym punktem na nieboskłonie był nie, kto inny jak księżyc otoczony żółto-białą poświatą, przez którą przebijały się ciemne punkty oznaczające obecne tam kratery różnej wielkości. Sam jego widok sprawiał, że uśmiechała się czując jak jego światło pokrywa część, w której siedzi. Rozmarzona obserwowała jego piękno nie mogąc zrozumieć tego, co się dzieje i co będzie dopiero się dziać, kiedy podejmie kolejne kroki w działaniach, jakie zdecydowała się spełnić. Była rozdarta, nie dość, że od zawsze nie akceptowała swojej drugiej strony to teraz jak na złość również przestała akceptować samą siebie, choć nie powinna, ale na samo wspomnienie tego, czego chce dokonać wprawiało ją w odruchy wymiotne. Tak naprawdę nie chciała jej zabić, nawet nie marzyła o tym, aby zrobić jakąkolwiek krzywdę, ponieważ nie była taka, a jednak jej ciekawość i zapatrzenie w siebie sprawiło, iż teraz nie może przestać, nie może się od tego odwrócić i puścić sznur, jaki trzyma kurczowo byleby nie stracić tego, co w pewien sposób zdobyła. Nie potrafiła już tego zrobić, nawet jej druga strona powoli na myśl o brązowookiej dziewczynie nie reagowała w tak bestialski sposób jak wcześniej, chyba, że postawa ofiary była zbyt pewna siebie w tedy niestety kobieta musiała męczyć się z chęcią posmakowania cierpienia duszy, dlatego również coraz mocniej czuła się jakby grała w nieśmiesznej komedii, jakie co pewien czas odbywają się w jej świecie czy tutaj na ziemi, ale tak jak z końcem przedstawienia goście mogą wyjść, ona zaś nie miała takiej możliwości choćby bardzo tego chciała i pragnęła z całego serca, które biło tylko, kiedy mogła zabijać. Tak naprawdę miała zamknięte drzwi do ucieczki, zakluczone na dodatek obleczone ciężkim łańcuchem uniemożliwiającym spełnienie tego, co chciała większość, więc dlaczego ona mogłaby mieć klucz do wyjścia, jeśli inni również go nie mogli posiadać?

Pociągając nosem oderwała wzrok od swojego białego przyjaciela, trzymając w dłoni zamknięty skórzany notatnik przejechała opuszkami palców po lśniącym czarnym pasku uniemożliwiającym jego otwarcie osobom nieupoważnionym. Nie mogła pojąć, iż w tym miejscu ma przebywać już tylko pięć miesięcy, po czym tak po prostu zniknąć zapewne przy okazji odbierając życie jedynej osobie, z którą w tym świecie najczęściej rozmawiała i to nawet czasami beztrosko jak gdyby nigdy nic, jakby nie była śmiercią tylko normalną osobą mającą styczność, na co dzień z ludźmi a nie potworami z piekła czy też aniołami, jeśli któryś zechciał raz na jakiś czas zejść do nich, aby załatwić kilka spraw u władcy podziemi. Tak szczerze, w oczach Camili naprawdę była człowiekiem, zwykłym, bez żadnych szczególnych cech wykraczających poza normę, a więc czy to mogło dać jej zapewnienie, że dziewczyna naprawdę nie dowie się aż do samego końca, z kim tak naprawdę miała styczność? Starała się za każdym razem, kiedy przebywały obok siebie żeby wypaść jak najbardziej naturalnie, w pewien sposób nie mogła dopuścić myśli, iż ma być tą samą Lauren, którą jest w Los Diablos, na pewno nie. Chociaż nie była aż tak zła, jeśli mowa o tym dobrym czasie dla niej plus braku jakiejkolwiek presji ze strony społeczności w sektorze, więc może gdyby, choć trochę dopuściła prawdziwą siebie to jej gra aktorska mogłaby być lepsza przynajmniej ociupinkę i nie musiałaby się stresować ani zamartwiać o to czy dziewczyna przypadkiem nie zauważy nieścisłości, co do jej osoby.

Po Drugiej Stronie/camrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz