2.3

454 20 4
                                    

Ja... Niewiedziałam co mu się dzieje.. Upadł na podłoge. Ja krzyknęłam i podeszłam do niego. W tym momencie przypomniały mi się słowa tej istotki słodkiej... On ma chre serce a ty idiotko naraziłaś go na taki stres! Ale z drugiej strony to był mój telefon i niepowinien go ruszać? Przekręciłam go na drugą strone. Oddychał ale bardzo słabo. Rozpłakałam się. Chciałam się do niego przytulić ale nie mogłam. Nie chciałam obciążać mu klatki piersiowej. Przybliżyłam moją twarz do jego. Twarz miał białą niczym ściana. I chłodną. Moje łzy spływały po jego twarzy. Wytarłam je.

Ja Martinus... Martinus błagam cię... Nie zostawiaj mnie... Stałeś się częścią mnie rozumiesz idioto kochany?!

Rozpłakałam się bardziej. Do pokoju w pewnej chwili wszedł chłopak podobny do Tiniego. Aaa już pamiętam ze snu! To był Marcus ale to już mało istotne... Nie widziałam nic przez łzy. Nie wiem już gdzie i kim jestem. Słyszałam syrene karetki. I głosy ratowników. Ale nic nie widziałam. Łzy zamazały mi cały widok. Serce pękało. To twoja wina frajerko! Po chuja mu tam telefon zostawiłaś?! Jezu żeby on był zdrowy i żeby nic mu się nie stało... Nawet mnie może bić i gwałcić byle by był zdrowy!

Godzinę później

Martinus jest już po specjalnym zabiegu. Siedze obok niego i trzymam go za ręke. Nie puszcze jej tak łatwo. Jedyny dźwięk w tym pomieszczeniu to pikanie sprzętu kardiologicznego. Był podpięty do wszystkiego... I to przeze mnie.. No ale cóż... Już czasu nie cofnę i zdrowia mu nieprzywróce. Oddałabym mu swoje... No ale jak skoro się nie da? Do pokoju weszła blondynka to jest ta.... Anne? Tak to ona. Już pamiętam. Wstałam a ona podeszła do niego i delikatnie dotknęła jego czoła.

Gred-Anne co z nim?

Zaczęła płakać. Ja niewiedziałam co ze sobą zrobić i też łzy poleciały mi po policzkach. Wzdechnęłam i się ogarnęłam.

Ja Lekarz powiedział że on miał duużo szczęścia i jutro gdy się wybudzi to zostanie wypisany...

Spojżała na mnie. Matczyny instynkt. Pewnie wyczuła, że to moja sprawka. Błagam oby nie...

Gred-Anne mój synek...

Wytarła łzy. Mi też się bardzo smutno zrobiło... Serce mi pękało na widok Martinusa leżącego w szpitalu. No ale nic nie zrobie... Moge tylko liczyć, że będzie dobrze. I mam taką nadzieje. Do pokoju wszedł mężczyzna. Yyy tego akurat nie kojaże...

Facet Gred... Pora już na nas... Weronika się nim zajmie zaufaj jej to dobra dziewczyna...

Ymm.. A to ten jego tata... Eryczek :3 haha... Chumor mi się nawet poprawił... Gred pocałowała syna w czoło i wyszła. Stanęła przed drzwiami tyłem do mnie.

Gred-Anne zajmij się nim, dobrze?

Kiwnęłam znacząco głową i ona wyszła. Zostałam tylko ja i miłość mojego życia podpięty do przeróżnych kabli. Złapałam go za ręke i klękłam przed jego łóżkiem. Oparłam się o materac i oddałam się w objęcia Morfeusza myśląc o przyszłości mojej i Tinusa.

02.01 następnego dnia

Pov Martinus

Poczułem kłucie w sercu. Kurwa jebane choróbsko... Poczułem także ciepło w mojej dłoni. Wercia trzymałam mnie za ręke. I... Usnęła na kolanach zalana łzami... Biedna.. To wszystko przez moją jebaną ciekawość! Powinienem jej zaufać, przecież tylko pisała z kuzynem. O kuzyna mam być zazdrosny? Powątpiewam w to😂 chumorek wrócił. Zobaczyłem swój telefon na szafce i milion prezentów i innych duperelków. Pewnie Wercia mi przyszykowała moja misa... Wziąłem telefon ii... Kurwa upadł. Mam słabe ręze nic nie mogę wziąść. Szkło z iP się potukło. Fuck! Kolejne 5k poszło się walić. Wercia zaczęła się wiercić. Postanowiłem, że dam jej spać i już nie będe hałasować. W końcu usnąłem

Tylko My ~ Martinus Gunnarsen Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz