16. Everything will be fine

1.2K 93 5
                                    

Perspektywa Bethany

    Betty nie otwierała drzwi, zawsze była bardzo wrażliwa. Będzie jej ciężko. Nie chce ze mną rozmawiać, z kim może porozmawiać? Jughead! Nie, nie będę mu przeszkadzać niech się nacieszy. Veronica. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do przyjaciółki mojej siostry.

- Bethany? Czemu dzwonisz w wigilie?- zdziwiła się dziewczyna.

- Ja i Betty dostaliśmy dość niezły prezent…- przełknęłam ślinę.

- I tylko po to dzwonisz?- słyszałam, że się wnerwiła.

- Prezentem była wiadomość o rozwodzie naszych rodziców- Veronica nie odpowiadała.- Przyjedziesz Betty potrzebuje w tej chwili kogoś…

- Czemu zadzwoniłaś do mnie, a nie do Jug’a?- spytała się ciemno włosa.

- Betty prezentem dla Jughead’a był przyjazd jego mamy i siostry, nie chcę im przeszkadzać, długo się nie widzieli.

- Bethany bardzo bym chciała pomóc, ale mam gości, rzadko ich widzę i- przerwałam jej.

- Rozumiem…- rozłączyłam się. Poszłam do swojego pokoju i zaczęłam rozmyślać.

Perspektywa Jughead’a

    Dzisiaj z Betty jesteśmy umówieni na obiad z naszymi rodzinami. Zadzwoniłem więc do niej.

- Hej Betts!- powiedziałem radośnie.

- Hej Jug…- powiedziała cicho i bez emocji.

- Wszystko okej?- zapytałem zmartwiony.

- T-Tak, nie zawracaj sobe mną głowy- powiedziała płaczliwie.

- Pogadamy na obiedzie…

- Mnie nie będzie- czułem, że coś jest nie tak… Dziewczyna się rozłączyła to było dziwne, jeszcze wczoraj wszystko było okej, Czy chodzi o mnie? Weszłam do kuchni gdzie moja mama gotowała śniadanie. Jak mi tego brakowało. Usiadłem przy stole i zacząłem się zastanawiać co się stało Betty.

- Ziemia do Jughead’a- przed oczami przeleciała mi ręka mojej siostry.

- Co JellyBean?- zapytałem.

- Nad czym tak się zastanawiasz?- zapytała z uśmiechem.

- Nie ważne- wziąłem gryza tosta.

- Mi się wydaje, że jednak to ważne- dobra powiem jej.

- Okej wygrałaś. Betty jakoś dziwnie się zachowuje.

- W jakim sensie?- drążyła dalej JB.

- Nie chce ze mną gadać i nie będzie jej na obiedzie. Coś ewidentnie jest nie tak- powiedziałam rozpaczliwie.

- Może to przez ciebie…- powiedziała cicho.

- Właśnie tego się obawiam…

- Jedzmy z nią pogadać- może ma rację, pojadę do niej. Wstałem ubrałem buty i zakładałem kurtkę gdy…

- Gdzie ty się wybierasz?- zapytał mnie ojciec wchodzący do kuchni.

- Do Betty, muszę z nią pogadać

- Jadę z tobą!- krzyknęła moja siostra.

    Byliśmy przed drzwiami domu mojej dziewczyny. Zapukałem otworzyła mi Bethany.

- Hej mogę pogadać z Betty…

- Jasne- powiedziała smutna.

- Ty też jesteś jakaś dziwna- powiedziała marszcząc brwi.

- Może dlatego, że nasi rodzice biorą rozwód, a ja nie wiem jak jej pomóc- otworzyłam szeroko buzię,

- Wasi rodzice biorą rozwód?- dlaczego Betty nie zadzwoniła?

- Zamknęła się wczoraj wieczorem w pokoju i nie wychodzi. Nie chce z nikim rozmawiać, ale może ty z nią dasz radę pogadać- powiedziała chłodno.

- Spróbuje…

Wszedłem po schodach do góry, Jellybean została z Bethany. Stałem przed drzwiami do pokoju Betty. Zapukałem. 

-Zostaw mnie Bethany!- usłyszałem zapłakany głos dziewczyny.

- To ja, Jughead- powiedziałem do drzwi.

- Zostaw mnie, chcę być sama- blondynka płakała.

- Proszę Betty, otwórz…- nie dostałem odpowiedzi.- Chce Ci pomóc… 

- Zostaw mnie…

- Proszę… Chcę Ci pomóc, bo Cię kocham…- oparła czoło o drzwi.- Wiem jak to jest… Moja rodzina też kiedyś się rozpadła, ale ty ją złożyłaś w całość i teraz też tak będzie- nagle usłyszałem otwieranie zamka. Drzwi się uchyliły, a w szparze ujrzałem zapłakaną Betty.- Betts…- powiedziałem cicho, ta tylko się do mnie przytuliła.- Będzie dobrze, nie jesteś sama. Jesteśmy w tym razem…

- Kocham Cię Juggie…- powiedziała cicho dziewczyna.

- Ja ciebie też…

Wróciliśmy z Jellybean do domu i zaczęliśmy przygotowywać się do obiadu. Wyszliśmy wszyscy z domu i pojechaliśmy na motocyklach do pop'a. Tata i moja mama na dwóch osobnych, a ja z Jelly na jednym. W restauracji czekała już rodzina Cooper'ów. Betty na mój widok do mnie podeszła i mnie pocałował, byłem tym zaskoczony, ale oddałem pocałunek.

-Bleeeee…- brzydziła się moja siostra, jak ja jej nienawidzę.

- Uduszę Cię…- typowa odżywka z mojej strony, jak za dawnych lat.

- Dziwak!- krzyknęła JB. Chciałaś wojny  to proszę Cię bardzo.

- Chłopczyca!

- Dupek!

- Deska!

- Pedał!- wzywaliśmy się dalej Betty i jej rodzina byli zdezorientowani. Chciałem powiedzieć kolejne wyzwisk dla tego diabła, ale przerwał nam…

- Dosyć tego!- krzyknął mój ojciec. Usiedliśmy przy stole ja obok Betty oczywiście. Objąłem ją ramieniem by czuła wsparcie w tych ciężkich chwilach. Blondynka oparła głowę o moje ramię, panowała niezręczna cisza.

- Tak mi przykro z powodu rozwodu Pani Cooper- zacząłem.- Ma Pani wsparcie ze strony mojej i moich rodziców- mama Betty spojrzała się na mnie z lekkim uśmiechem.

- Dziękuję Jughead, Betty nie mogła lepiej wybrać chłopaka- zarumieniła się, a Betty pocałowała mnie w policzek, ale zaraz położyła spowrotem głowę na moje ramię.

- Nie ma za co i to ja powinienem podziękować za taką córkę jak Betts…

Rozmawialiśmy jeszcze przez kilka godzin, wróciliśmy do domu...


________________________
Przepraszam za taki krótki, ale szykuje się coś grubszego🤔 Trochę namieszamy 😋 Dzieki za przeczytanie
Jeśli ci się spodobał rozdział to zostaw gwiazdkę, będę bardzo wdzięczna oraz bardzo mnie to motywuje i wiem, że chcecie więcej🌟💕

Find Me... | BugheadOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz