Rozdział 15

336 15 2
                                    


Wczesnym rankiem, kiedy strach i silne zdenerwowanie, którego za nic nie mogłam się pozbyć. Nie pozwalają mi dłużej spać. Staram się uporządkować mętlik panujący w mojej głowie. Czułam się kompletnie zagubiona i bezsilna. Nie potrafiłam odnaleźć się w obecnej sytuacji, nie będąc na nią zupełnie przygotowana. Nadal miałam wrażenie, że to zły sen, z którego za chwilę się obudzę i wszystko będzie dobrze. Nie mogłam znieść myśli, że nie mam żadnego wpływu na to, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości i nic w kwestii zdrowia mamy nie jest zależne ode mnie. Pozostało mi tylko bezczynne i nie mające końca czekanie, które było w tym wszystkim najgorsze. Strach o każdą sekundę, minutę, czy godzinę, które mogły okazać się decydujące dla całej naszej rodziny.

Przemywam twarz zimną wodą. Spoglądając na swoje odbicie w łazienkowym lusterku. Mój niezbyt zachęcający wygląd idealnie odzwierciedlał nastrój i samopoczucie dzisiejszego poranka.
Nie miałam siły, aby nawet spróbować jakoś zamaskować ślady ciągłego płaczu i niewyspania. Byłam o krok od załamania choć wiedziałam, że muszę być silna i jakoś przetrwać nadchodzące dni. Rozpacz i pretensje do losu na nic się mi przecież w tym momencie nie zdadzą. Łatwiej było jednak powiedzieć niż zrobić.

Przed wyjściem z hotelu z zamiarem pójścia prosto do szpitala. Wiedząc, że tata pewnie już na mnie czeka. Zupełnie wykończony czuwaniem przez całą noc przy mamie. Po raz kolejny bezskutecznie próbuję dodzwonić się do Ericka. Coraz mocniej zniechęcona i zirytowana brakiem, jakiegokolwiek większego zainteresowania z jego strony. Za trzecim razem daję sobie spokój z próbą skontaktowania się z moim chłopakiem. Nie miałam zamiaru marnować więcej czasu na wsłuchiwanie się w sygnały oczekującego połączenia.

Z westchnieniem niezadowolenia. Wkładam telefon do torebki i opuszczam zajmowany przez siebie pokój. Kierując się w stronę wyjścia z hotelu, wprost na jeden z wyjątkowo ciepłych i słonecznych w ostatnim czasie dni. Pokonując niedługą drogę dzielącą mnie od szpitala. Zaczynałam odczuwać delikatne uczucie żalu i poczucie niezrozumienia ze strony Ericka. Wtedy, kiedy najbardziej go potrzebowałam, jak na ironię losu jego przy mnie nie było. Choć starałam się być wyrozumiała, nie do końca umiałam to zrozumieć. Tysiące razy zarzekał się przecież, że mogę zawsze na niego liczyć, a kiedy naprawdę potrzebowałam jego wsparcia okazało się, że była to tylko pusta obietnica bez żadnego pokrycia. 

Od kilku dni przebywał na dwutygodniowym szkoleniu, mającym przygotować go do pracy w Anglii i zaznajomić z tamtejszym rynkiem usług bankowych. Rozumiałam, że dla niego było to bardzo ważne i chciał, jak najszybciej załatwić wszystkie formalności związane z przeprowadzką do Londynu. Ale po tym, co stało się wczoraj. Byłam przekonana, że postara się, jak najszybciej wrócić i być ze mną w tych wyjątkowo trudnych dla mnie chwilach, otaczając swoją troską i dobrym słowem. Tymczasem usłyszałam od niego jedynie wyrazy współczucia i marną próbę pocieszenia, że wszystko będzie dobrze. Kiedy to zadzwoniłam, jeszcze z londyńskiego lotniska, aby poinformować go o stanie zdrowia mojej mamy. Potraktował mnie tak, jak gdybym była wyłącznie jedną z jego znajomych, z którą nie łączą go żadne bliższe relacje. Liczyłam na zdecydowanie więcej musząc po raz kolejny w swoim życiu, przełknąć gorzki smak rozczarowania.

Od tego czasu nie miałam więcej okazji z nim rozmawiać. Nie rozumiałam jego postępowania. Gdybym to ja była na jego miejscu. Na pewno zrobiłabym wszystko, aby przy nim być i spróbować go wspierać. Na tym w końcu powinien polegać związek i bycie ze sobą. Eric widocznie miał na ten temat inne zdanie. Uznając, że zawał mojej mamy nie jest na tyle poważną sprawą, abym sama sobie z tym nie poradziła.

Niestety powoli zaczynały wychodzić na wierzch różnice, jakie nas dzieliły i brak znajomości siebie nawzajem w niektórych aspektach czy sytuacjach. Nawet Lisa wykazała większe zainteresowanie niż on, dzwoniąc do mnie już kilka razy od wczorajszego popołudnia. Ukazując, że zdecydowanie bardziej rozumiała, jak bolesna była dla mnie świadomość walki o życie mojej rodzicielki.

Utracona Przyjaźń | Stephan LeyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz