Dość późnym poniedziałkowym porankiem, wstaję z niechęcią ze swojego łóżka. Odsłaniając okna dotychczas szczelnie zasłonięte moimi ulubionymi turkusowymi zasłonami.
Mimo że ponad rok temu, praktycznie wyprowadziłam się na dobre z tego domu. Mój pokój pozostał bez zmian. Wyglądał dokładnie tak samo, jak wtedy gdy go opuszczałam. Wciąż pozostawał moim bezpiecznym azylem, w którym mogłam się schronić przed całym światem.Otwieram okno, wpuszczając do środka trochę świeżego powietrza.
Delikatnie zachmurzone niebo nie zapowiadało dobrej pogody, co jeszcze bardziej zniechęcało mnie do dzisiejszego wyjścia z domu.
Wiedziałam jednak, że powinnam powoli zabierać się za przygotowanie ślubu swojej siostry i Stephana. Choć starałam się o tym, jak najmniej myśleć i nie wracać do tego, co było. Na samą myśl, że już niedługo zostaną małżeństwem miałam ochotę krzyczeć z rozpaczy.Czas mojego pobytu w domu nieubłaganie upływał, a właściwie nic nie zostało nawet wstępnie ustalone w kwestii pomocy Melanie.
Miałam świadomość, że skoro podjęłam się tego, jakby nie było sporego wyzwania. Wszystkie możliwe niepowodzenia i wpadki podczas tego wyjątkowego i niepowtarzalnego dnia dla narzeczonych zostaną zrzucone na mnie. Dlatego wszystko musiało być perfekcyjnie przygotowane, abym nie musiała się za nic wstydzić.
Nie chciałam dać nikomu powodu do satysfakcji, że po raz kolejny coś mi nie wyszło. A już zwłaszcza głównym aktorom tego przedstawienia.Z drugiej strony nie miałam, nawet najmniejszej ochoty na rozpoczęcie tego przykrego obowiązku i starałam się to odciągnąć, jak najdłużej w czasie.
Za wymówkę wciąż mając, że czekam na kogoś, kto ma mi pomóc w organizacji. Niestety chętnych na razie brakowało. Nikt nie kwapił się do chociażby udzielenia jakiejś porady. Jakby byli zupełnie obojętni na ten ślub i wszystko co z nim związane.Melanie miała olbrzymi problem ze znalezieniem osoby chcącej zrobić jej przysługę. Nikt nie chciał, podjąć się wspólnie ze mną tego zadania. Wiedząc, że łączy się z tym ogrom pracy i poświęcenia swojego wolnego czasu.
Tylko ja byłam taka naiwna, że bez większego sprzeciwu się na wszystko zgodziłam. Wplątując w coś, co może mi wyłącznie zaszkodzić i przyprawić o kolejne cierpienia.Marzyłam o powrocie do Londynu i ponownym wymazaniu ze swojego życia siostry i jej przyszłego męża.
Liczyłam, że po ślubie zamieszkają ze sobą gdzieś z dala stąd. Abym mogła przynajmniej od czasu do czasu, odwiedzać rodziców bez konieczności znoszenia ich obecności obok. Nie chciałam mieć z tą dwójką nic wspólnego, będąc niemal pewną, że nigdy nie będę w stanie patrzeć w spokoju na ich szczęście.Schodzę po schodach zastanawiając się, czy moja młodsza siostra dotrzyma danego mi wczoraj słowa i pojawi się dziś ktoś do pomocy, co obiecywała zresztą niemal codziennie.
Obstawiałam, że będzie to któraś z jej przyjaciółek, z którymi od niepamiętnych czasów nie potrafiłam się porozumieć. Co zapowiadało niezwykle przyjemną atmosferę tej organizacji. Nie łudziłam się, że akurat tym razem będziemy umiały nauczyć się współpracy i uczciwie podzielić obowiązkami.Gdy mam już się udać do kuchni w celu zrobienia sobie jakiegoś śniadania. Z salonu dochodzi mnie odgłos rozmowy Melanie z naszą mamą. Przysłuchuję się jej mimowolnie, będąc coraz bardziej zaskoczona jej przebiegiem. Czegoś takiego, nawet w najgorszych koszmarach bym się nie spodziewała.
- Mel, pamiętaj o dzisiejszej wizycie u lekarza. Mam nadzieję, że wyniki badań będą teraz o wiele lepsze. Ostatnie były naprawdę niepokojące. Wiesz, że musisz na siebie bardzo uważać i przede wszystkim myśleć nie tylko o sobie. Nie jestem przekonana, czy wyjazd do tego Berlina w tej sytuacji, to na pewno dobry pomysł. Przecież nie możesz się przemęczać, a praca nad tymi badaniami, na pewno będzie cię wiele kosztować. To nie wpłynie dobrze na maleństwo - słyszę wyraźnie zmartwiony głos naszej rodzicielki. Wstrzymując własny oddech z powodu usłyszanych słów. To po prostu nie mogła być prawda.
- Mamo, błagam cię. Przestań panikować. Ciąża to nie choroba. Nic mi nie będzie. Nie zrezygnuję z tego wyjazdu, choćby nie wiem co. To dla mnie ogromna szansa. Obiecuję, że będę uważała. Muszę już iść, inaczej spóźnię się na zajęcia. Do zobaczenia wieczorem - Melanie opuszcza w pośpiechu dom. Nie zauważając mojej obecności. Natomiast ja nie potrafię ruszyć się z miejsca, w którym stoję od dobrej już chwili. Nie mogłam uwierzyć, że moja siostra spodziewa się dziecka i ma za niedługo zostać matką. Przecież ona była na to, kompletnie nie gotowa.
W życiu nie uwierzę, że to dziecko było planowane i przez nią chciane. Zbyt dobrze ją znałam. Dla niej liczyła się wyłącznie przyszła kariera i jej egoistyczne zachcianki.
Usłyszane przypadkiem informację, zupełnie wyprowadziły mnie z równowagi. Myśl, że Stephan zostanie ojcem dziecka Melanie była dla mnie czymś niezwykle okrutnym. Nie potrafiłam w spokoju przyglądać się, jak komuś innemu spełniają się moje najskrytsze marzenia. To w końcu ja, miałam być na miejscu siostry i cieszyć się w przyszłości podobnymi wydarzeniami. Los jednak postanowił sobie ze mnie wyjątkowo mocno zakpić.
![](https://img.wattpad.com/cover/195734577-288-k465045.jpg)
CZYTASZ
Utracona Przyjaźń | Stephan Leyhe
FanficRose i Stephan to najlepsi przyjaciele z dzieciństwa. Przez wiele lat byli niemal nierozłączni, aż do momentu, który nieodwracalnie zmienił ich dalszą przyszłość. Niszcząc łączące ich relacje. Los postanawia jednak, ponownie spleść ich drogi za spra...