Rozdział 2

470 25 0
                                    

Kończę zlecone mi zadanie, wprowadzając ostatnie poprawki do napisanego przeze mnie artykułu. Mającego trafić na internetowy serwis informacyjny naszej gazety.
Zbliżał się wieczór, a ja wciąż miałam sporo do zrobienia. Wszystko przez to, że nie mogłam się dzisiaj na niczym skupić, wytrącona z równowagi po ostatniej rozmowie z Melanie. Odbytej kilka dni temu.
Przez jej absurdalną prośbę, wszystko robiłam dwa razy wolniej niż zazwyczaj. Zadręczając się nieustannie wyborem, jakiego będę musiała w końcu dokonać.

Wciąż zastanawiałam się, co zrobić z jej prośbą, a przede wszystkim, czy naprawdę chcę narażać się na powrót do przeszłości.
Mogłam zaprzeczać i udawać, ile tylko chciałam. Ale wcale nie pogodziłam się z tamtymi wydarzeniami, a już tym bardziej nie z tym, że to właśnie akurat Stephan ma zostać jej mężem. Dlatego zwlekałam jak tylko mogłam z daniem ostatecznej odpowiedzi siostrze.
Nie reagując nawet na prośby naszej mamy, która kilkukrotnie prosiła mnie o powrót na te kilkanaście dni do domu.
Wiedziałam, że rodzicom na tym bardzo zależało, ale ja nie byłam przekonana, czy jestem na to gotowa. Nie chciałam na nowo, przeżywać tego samego, co przed dwoma laty. Gdzie byłam właściwie krok od załamania i pogrążenia swojego życia do reszty.

O ile widok Melanie, nie wywoływał już u mnie tego nieznośnego poczucia bólu i zawodu.
O tyle, nie miałam pojęcia, jak zareaguję na widok Stephana. Spotkanie, z którym było po prostu nieuniknione, gdybym zdecydowała się na odwiedziny rodzinnych stron.
Tym bardziej, jeśli zgodziłabym się pomóc w organizacji, jak na ironię jego ślubu.

Nie widziałam się z nim od tylu miesięcy. Od tamtego feralnego dnia i wydarzenia, którym zniszczył wszystkie nasze plany i złamał każdą z danych mi obietnic.
To wciąż do niego czułam większą złość. Po Melanie, niemal od zawsze spodziewałam się najgorszego, ale w życiu nie przewidziałam, że mogłabym aż tak bardzo zawieść się na jego osobie. Ufałam mu bezgranicznie, przekonując się w bardzo nieprzyjemny sposób, że nie powinnam.

Przecieram zmęczone i nadwyrężone od wpatrywania się przez długie godziny w ekran laptopa oczy. Ściągając uprzednio denerwujące mnie okulary, które służyły mi praktycznie, wyłącznie do pracy.
Choć używałam ich od wielu lat, wciąż nie mogłam się do nich przyzwyczaić. Najchętniej w ogóle zapomniałabym o ich istnieniu. Od samego początku uważałam je za niezwykle irytujący dodatek. Natomiast Stephan zawsze powtarzał, że wyglądam w nich uroczo. Od pierwszego dnia, kiedy mnie w nich zobaczył.
Gdy chodziliśmy, jeszcze wspólnie do szkoły, a ja pomagałam mu nadrobić materiał, który ominął go ze względu na treningi i pierwsze występy w juniorskich zawodach. Tęskniłam za tamtymi czasami, gdzie wszystko było takie proste i beztroskie, a nasza dwójka wierzyła, że będzie w stanie zawojować cały świat.

Patrzę, jak jeden po drugim. Moi współpracownicy kończą kolejny dzień pracy. Udając się do domów na zasłużony odpoczynek, gdzie często czekają na nich pełne i szczęśliwe rodziny.
Na mnie nie czekał nikt i właściwie każdemu, obojętny był mój los. Była to niezwykle przygnębiająca świadomość.
Samotność zaczynała mi ciążyć, szczególnie że wszyscy dookoła zaręczali się, zawierali małżeństwa, zakładali rodziny. Nie mogłam zrozumieć, dlaczego los za wszelką cenę, próbował zrobić wszystko, aby akurat mnie to ominęło.
Uśmiecham się smutno sama do siebie, czując po raz kolejny uczucie pustki i niewytłumaczalnego żalu za czymś, co tak naprawdę na dobrą sprawę, nawet się nie rozpoczęło.

Czasami zastanawiałam się, czy może gdybym w ostatniej chwili, odwołała swój przyjazd tutaj. Poświęcając rozwój swojej początkowej kariery na rzecz, dopiero co odkrytych i wciąż bardzo niepewnych oraz kruchych uczuć. Nie doszłoby do tego wszystkiego, a ja byłabym szczęśliwa. Być może, to właśnie ja szykowałabym się teraz do ślubu, a nie Melanie.

Utracona Przyjaźń | Stephan LeyheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz