Chapter 1

992 52 3
                                    

„ Nie rozumiesz? To nie przekleństwo. Większość ludzi zakochuje się raz. To jest moment, chwilka, która prędzej czy później zanika w innych momentach i chwilkach. A to? To daje mi przywilej obserwowania cię, jak zakochujesz się we mnie każdego dnia. To dar. Nie pragnę niczego innego."

Jughead

„ Obawiam się, że ostatnie testy nie wykazały poprawy."

Do pomieszczenia wszedł lekarz, tłumacząc, co oznaczało każde prześwietlenie, ale Jughead go nie słuchał, pozwalając sobie odpłynąć razem z myślami, podczas, gdy jego siostra kiwała głową przy każdym słowie doktora.

Na zewnątrz świeciło słońce, a jego światło nadawało różne odcienie bogatym jesiennym kolorom, które w postaci wyblakłych zieleni, żółci i zardzewiałych złotych z czerwonymi i brązowymi plamami, w jego wyobraźni stały się jeszcze bardziej wyraziste.

Po kilku minutach na chodniku pojawiła się dziewczyna, która na coś czekała. Miała na sobie jedynie cienką kurtkę, która ledwo co chroniła ją przed mrocznym i chłodnym porankiem, który powinien być cieplejszy, z uwagi na to, że był to dopiero koniec września. Serce waliło jej raz za razem, gdy wpatrywała się w nadgarstek, sprawdzając czas po raz milionowy. Wkrótce jej miłość będzie -

„ Jug? Jug!" Z jego myśli wyrwała go machająca przed jego oczami ręka. Podniósł wzrok i dostrzegł przyglądającą się mu Jellybean z poważnym i zirytowanym wyrazem twarzy. „ Idziemy. Koniec wizyty."

Wstał z głośnym westchnieniem ulgi, którego nawet nie próbował ukrywać, i unikając rozżalonego wzroku lekarza wymamrotał ciche 'dziękuję', po czym opuścił gabinet szybkim korkiem. „ Mógłbyś iść trochę szybciej?" Zza jego pleców rozległ się głos, wyrażający czystą ironię.

Zwolnił swoje długie kroki tak, żeby mogła go dogonić. „ Proszę, JB." Zaczął zanim zdążyła go zbesztać. „ Nie dzisiaj."

Jellybean wywróciła swoimi niebieskimi oczami, widząc jego błagalne spojrzenie, w połowie je rozumiejąc, w połowie będąc nim wykończona. Ostatecznie to on wygrał. Zresztą jak zawsze. „ Chcesz iść na kawę?" Spytała, machając mentalnie w jego stronę białą flagą.

„ Chciałbym pojechać prosto do domu." Jughead zauważył zmartwienie na jej twarzy. „ Nic mi nie jest, JB."

Wiedząc, że lepiej go nie rozdrażniać, Jellybean przytaknęła. „ Dobrze. Jedziemy do domu."

Jughead był sfrustrowany. Można to było łatwo dostrzec.

Nigdy wcześniej nie zdarzyło się mu rozstać ze swoim dyktafonem. Aż do dzisiaj, kiedy oczywiście musiał go zapomnieć. Teraz był już i tak spóźniony, a wciąż nie kupił tych cholernych kwiatów, które były ulubionymi teściowej JB, chłopak za nic nie mógł przypomnieć sobie ich nazwy.

Po raz trzeci zadzwonił do swojej siostry. I ponowie został odesłany do skrzynki głosowej. Zapewne biegała teraz po swoim mieszkaniu jak kompletna maniaczka i była zbyt zajęta, by raczyć odebrać telefon.

„ Cholera, JB. Odbierz. Za pięć minut wezmę chryzantemy, jeśli nie oddzwonisz!"

To była pusta groźba. Wszystkie takie były, miały na celu tylko wkurzenie JB i oderwanie myśli od jego własnej niekompetencji. Nie potrafił nawet kupić pierdolonych kwiatów, na litość boską!

„ Mogę jakoś pomóc?" Usłyszał słodki głos zza swoich pleców, który zmusił go do obrócenia się w tamtą stronę. Gdy tylko to zrobił, dostrzegł przepiękną kobietę. Jej złote fale włosów okalały jej delikatne rysy twarzy, a jej olśniewające i duże zielone oczy z uwagą mu się przyglądały, po czym kąciki jej ust powędrowały do góry, a jej uśmiech rozświetlił jeszcze bardziej jej piękną twarz, jeśli w ogóle to było możliwe.

These Are the Moments I RememberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz