4.

540 35 10
                                    

《Jungkook》

 Musiałem zostać w biurze do późna i pouzupełniać wszystkie dokumenty, żeby nie mieć jutro dużo pracy. Reszta pracowników wyszła szybciej, więc byłem ostatni, chyba pierwszy raz od kilku miesięcy. Zazwyczaj to ja wychodziłem wcześniej, głównie ze względu na jakieś spotkania i już później nie wracałem do firmy, bo nie było po co.

Siedziałem nad tym dobre dwie godziny, ale no cóż, taka jest praca biznesmena. Kiedy już w końcu skończyłem, wyłączyłem komputer, poszedłem ubrać marynarkę i zgasiłem za sobą światło. Zamknąłem budynek i zjechałem windą do garażu, gdzie stał mój samochód. Swoją teczkę z papierami rzuciłem na tylne siedzenie, po czym odpaliłem samochód i pojechałem do domu. 

Po drodze przyglądałem się ulicom, które były już puste o tej godzinie i wcale mnie to nie dziwi, każdy normalny człowiek już jest w domu z rodziną. Jechałem spokojnie przez to, że zaczęło padać i asfalt zrobił się strasznie śliski. Nie zazdrościłem nikomu, kto chciałby się wybrać na nocny spacer bez parasola, a znam takich ludzi.

Podjeżdżałem już pod dom, kiedy nagle zobaczyłem jakiegoś chłopaka skulonego na chodniku. Było na tyle ciemno, że nie widziałem jak wyglądał. Rozejrzałem się po okolicy i akurat jak na złość nikogo nie było, kto mógłby mu pomóc. Zatrzymałem się przed domem i wziąłem parasol, żeby pójść zobaczyć o co chodzi.

Udałem się szybkim krokiem w stronę tej osoby. Nawet nie zareagował, kiedy do niego podszedłem i obawiałem się najgorszego. Kucnąłem kawałek od niego, uważając na swoje bezpieczeństwo.

- Nic Ci nie jest? - zapytałem, spoglądając na ową postać. - Może mogę Ci jakoś pomóc?

Osoba uniosła delikatnie głowę, przyglądając mi się. Skądś go znałem, ale dokładnie nie potrafiłem sobie przypomnieć. Może dlatego, że było już ciemno, a ja byłem trochę śpiący. W jego oczach zauważyłem lekki strach, przez co się minimalnie odsunął, a nawet chyba chciał uciec.

- Hej, nie bój się - powiedziałem łagodnym głosem. - Jak się tu znalazłeś? Nie powinieneś być teraz w domu?

- Nie... - odezwał się po chwili, bardzo cicho. - Ja już pójdę - próbował się podnieść, ale chciałem go zatrzymać.

- Poczekaj, odwiozę Cię do domu, co ty na to? - przechyliłem głowę i uśmiechnąłem się lekko.

- Proponujesz to samo? - zaśmiał się cicho, a ja spojrzałem na niego zdziwiony.

- Hm? - uniosłem brew, zastanawiając się nad tym bardziej.

- Nie pamiętasz? Przed twoim budynkiem...

Połączyłem wszystkie fakty w całość i teraz już wiedziałem... To był Jimin? Co on tu robi i to jeszcze w dodatku o tej godzinie? Może dowiedział się gdzie mieszkam i chciał mnie przekonać do tej pracy? Dziwne to wszystko.

- Jimin? Co Ty tu robisz? - zdziwiłem się i podszedłem do niego bliżej. 

- Krążyłem po okolicy i akurat się rozpadało, a nie mam gdzie się podziać, więc dlatego tutaj siedzę - mówił trochę szybko, jakby bał się, że go wyśmieje.

- Mogłeś chociaż się gdzieś schować - wstałem i podałem mu rękę.

Spojrzał na mnie unosząc brwi, ale więcej się nie odezwał, tylko wstał z moją pomocą. Podałem mu parasol i okryłem swoją marynarką. Zaprowadziłem do swojego domu, żeby się ogrzał chociaż trochę, może nawet znajdę dla niego jakieś mniejsze ubrania. 

- Ale ja na prawdę nie mogę - ciągle się upierał, ale kiedy wszedł do domu, widziałem ulgę na jego twarzy, że już nie jest mu tak zimno. 

- Oczywiście, że możesz - uśmiechnąłem się do niego. - Chodź do łazienki i zdejmij te mokre ubrania, zaraz Ci coś przyniosę - zostawiłem go zmieszanego i pobiegłem na górę poszukać dla niego czegoś na zmianę. 

Nie wiedziałem czemu tak postąpiłem, ale wydawało mi się to słuszne. Znalazłem swoje stare, nieużywane rzeczy i zaniosłem do łazienki, gdzie już był.

- Przebierz się na spokojnie, ja będę w salonie - odłożyłem ubrania na bok i wyszedłem, żeby się nie krępował.

Usiadłem na kanapie w oczekiwaniu na chłopaka, który zaraz się pojawił obok mnie. Wyglądał teraz o wiele lepiej, niż wcześniej, ale nadal ciekawiło mnie co się z nim dzieje. To trochę nienormalne, że taki dzieciak szlaja się po ulicy i nie wraca do domu, o ile w ogóle jakiś ma. 

- Nie musiał Pan tego robić - powiedział cicho i lekko się uśmiechnął. - Ale dziękuję.

- Nie ma za co i nie mów do mnie per Pan, bo czuję się staro - zaśmiałem się. - Jungkook wystarczy.

- No dobrze... - podrapał się po ramieniu i nieśmiało na mnie spojrzał.

- Mam zadzwonić po twoich rodziców? - sięgnąłem po telefon.

- Co? Nie! - prawie krzyknął, przez co o mało się nie wystraszyłem. - Znaczy... Nie..

- No dobrze? - mruknąłem lekko zmieszany. - Coś się stało?

- Nie, to nic takiego - pokręcił przecząco głową.

- To w takim razie może zostaniesz na noc? Nie wypuszczę Cię w taką pogodę - wstałem i podszedłem do okna. Deszcz dalej padał, plus było już późno i ciemno.

- Obojętnie mi, ale niech Ci będzie - kiwnąłem głową i pokazałem mu drogę do pokoju gościnnego, gdzie od razu się udał.

Ja natomiast poszedłem wziąć prysznic, przy okazji zastanawiając się o tym co się z nim dzieje. Dziwnie się zachowuje i nawet nie wiem co mam tym myśleć. Przebrałem się w piżamę, żeby nie biegać przy nim w bieliźnie i poszedłem się położyć spać.

Rano, kiedy się obudziłem, poszedłem zobaczyć czy nadal śpi, ale jego już nigdzie nie było...

My CEO || Jikook [zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz