Wyznanie

9 1 0
                                    

24 września sobota
To dzisiaj był ten dzień! Obudziłam się w białym łóżku, mój wzrok zatrzymał się na suficie w standardowym kolorze szpitalnym, a moje usta zmieniły kształt w uśmiech.

[myśli] To dzisiaj! Widzę cię tutaj ostatni raz biały suficie! W końcu wrócę do domu! Do Mateusza, ojca i przyjaciół ze szkoły! Jak ja ich kocham! W końcu napiszę książkę! Ale nigdy już nie zatańczę...

W tym momencie na mojej twarzy pojawił się w smutek. Już nigdy miałam nie tańczyć, nie rozwijać swoje pasji, która rozpoczęła się dwa lata temu. Smutek szybko zniknął, kiedy w progu zobaczyłam mojego ukochanego, stał z dużym bukietem słoneczników i był uśmiechnięty od ucha do ucha.

- Nad czym myślałaś? - podszedł do mnie, wręczając mi kwiaty i sądząc swój tyłek na krześle obok.
- ... - zaciągnęłam się w kwiaty, które pachniały przecudownie.
- Ekhem Ekhem. - spojrzał na mnie lekko niezadowolony.
- Tak?
- Zadałem ci pytanie...
- Powtórzysz? - spytałam z lekką obawą, że strzeli focha.
- Nad czym myślałaś?
- Nad tym, jak bardzo cię kocham!
- O... Bardzo ważne myśli! Ja też hah.
- Ale nie tylko nad tym...
- Słucham cię kochanie.
- Nad tym, że w końcu Cię zobaczę, a także ojca i przyjaciół.
- Nad czymś jeszcze?
- Tak...
- Hm?
- Muszę?
- Oczywiście, że nie... - lekko posmutniał.
- Dobrze. Powiem ci.
- ...
- Smutno mi się zrobiło, kiedy uświadomiłam sobie, że już nigdy nie zatańczę...
- Łucja... to nie koniec świata!
- Wiem... ale co byś zrobił na moim miejscu?
- Znalazłbym sobie jakąś inną pasje w zamiast tego. Owszem na początku byłoby mi smutno, bo musiałbym zrezygnować z czegoś, co dawało mi szczęście, ale szybko bym zapomniał.
- ...
- Także postaraj się o tym nie myśleć, dobrze?
- Dobrze...
- I super! Dostałaś już wypis?
- Jeszcze nie...
- No nie! Czyli nie mogę cię jeszcze zabrać?
- Niestety...
- Szkoda...
- Spokojnie! Mamy dużo czasu!
- Ale mam niespodziankę dla ciebie durniu! Nie mogę się już doczekać.
- Ja też!

W tym momencie w drzwiach pojawił się wysoki, szczupły, łysy i niebieskooki lekarz. W ręku trzymał jakiś kwitek, najprawdopodobniej był do wypis. Zaczepił go James, który po dowiedzeniu się co to za kartka, wyszedł stąd lekko przygnębiony. Mężczyzna w białym fartuchu podszedł do mnie i Mateusza.

- Dzień dobry! Cieszę się, że pana widzę! - kierując te słowa do Mateusza, uśmiechnął się.
- Dzień dobry! - odwzajemnił jego szczery uśmiech.
- Mam dla was fascynującą wiadomość!
- Jaką? - spytałam z lekkim entuzjazmem.
- Mam dla pani wypis!
- W końcu!
- Proszę. - powiedział, wręczając mi wypis, który zaraz po otrzymaniu, wziął Mati. - Zbierajcie się i zmykajcie, a ja muszę iść. Do widzenia!
- Do widzenia! - odpowiedziałam.
- Gotowa na niespodziankę? - spytał mnie mój chłopak.
- Zawsze! Nie mogę się już doczekać!
- Hahah! Także zbierajmy się!

Wstał i podszedł do mojej torby, która leżała przy moim łóżku, cała opsypana ubraniami. Zaczął chować ciuchy do środka, a ja czułam się bezradnie, nie mogąc nic zrobić. Patrzyłam się na niego, trzymając w ręku bukiet słoneczników. Byłam bardzo ciekawa tą niespodzianką, przez co byłam zniecierpliwiona. Zaczęłam wystukiwać rytm piosenki, uderzając przy tym palcami o bok łóżka. Usłyszał to Mateusz i od razu wiedział, dlaczego to robię.

- Cierpliwości! Jeszcze chwila. - powiedział spokojnym tonem.
- Skąd ty to...
- Wystukujesz rytm, kiedy się niecierpliwisz, albo kiedy chcesz się odstresować. Mam tak samo.
- O okej.
- Gotowe! - powiedział, odwracając się w moją stronę.
- Dobrze. Czyli co? Jedziemy?
- Tak.
- Mogę porozmawiać z Jsmesem?
- Jasne. Już cię do niego zabieram.

Chwycił mnie jedną ręką pod nogi, a drugą za plecy i uniósł w powietrze. Obkręcił się i poszedł w stronę wózka, stojącego jakieś 3 metry od mojego łózka. Kiedy dotarliśmy do niego, schylił się do tego momentu, aż mnie posadził. Bardzo łatwo sobie poradził, w co nie wątpiłam. Wrócił po torbę, którą zarzucił na prawe ramię. Wyjechał ze mną z sali na poczekalnię, na której od razu rozpoznałam, stojącego tam czarnoskórego mężczyznę w białym fartuchu.

- Zatrzymaj się, proszę! - powiedziałam, kiedy dotarliśmy do boku Jamesa.
- ...
- James! Musimy porozmawiać... - powiedziałam stanowczo.
- Tak? - odwrócił się. - O... Łucja!
- Zostawiam was samych i idę odłożyć torbę, wrócę za chwilę. - powiedział Mateusz, zmierzając do wyjścia.
- Dziękuję skarbie!
- Cieszę się, że możemy porozmawiać! - powiedział James.
- Chcesz rozmawiać tu? Na środku poczekalni?
- Masz rację... nie chcę! - wziął mnie i zjechał na bok, a sam usiadł na krześle przede mną.
- Chciałam się pożegnać... - kiedy te słowa opuściły moje usta, on posmutniał. - Coś nie tak?
- Nie no coś ty! Wszystko w porządku... - powiedział smutnym tonem.
- Przecież widzę, że nie!
- To po co pytasz?!
- Ugh!
- Chciałaś się pożegnać, w takim razie zrób to!
- Chciałam ci bardzo podziękować za opiekę nade mną...
- I co? Na tym skończy się nasza znajomość?
- No nie... zawsze możesz napisać, kiedy chcesz. Masz mój numer przecież.
- Tyle, że ja...
- Że ty?
- Że ja... nie chcę być twoim przyjacielem.
- A kim?
- Słuchaj Łucja... - położył dłonie na moich kolanach. - Odkąd jesteś tutaj... moje uczucia są coraz silniejsze z dnia na dzień... ja chciałbym czegoś więcej, niż przyjaźń...
- Ale... ja mam Mateusza...
- Wiem... ale chłopak nie ściana... możesz go rzucić i razem wyjedziemy do Stanów Zjednoczonych, na Hawaje, gdzie tylko będziesz chciała! Ze mną! Bym o ciebie dbał, zajmował się Tobą... wspierał, pomagał! Zapomnisz o nim! Byłbym lepszy od niego! Błagam! Ja ciebie tak kocham! Kiedy cię widzę, moje serce bije jak szalone! Kiedy cię dotykam, jeszcze bardziej i oblewają mnie poty! W moim sercu jest miejsce tylko dla ciebie! Tylko i wyłącznie dla ciebie! Proszę! Zrób to dla mnie! Bo ja nie wytrzymam!
- James... przykro mi, ale ja nie mogę.
- Możesz wszytko! - powiedział, zbliżając się do mnie.
- Wiem... ale nie chcę!
- Wolisz go ode mnie?
- Tak!
- W czym on jest lepszy ode mnie? - podniósł ton.
- ...
- W czym? Do cholery! No mów!
- James... uspokój się!
- Dobrze... przepraszam... odpowiesz mi?
- James! Tu nie chodzi o to, że on jest lepszy!
- A o co?
- Nie przerywaj mi, jak mówię!
- Ok... W takim razie zamieniam się w słuch.
- Mateusza darzę mocnym uczuciem, a ciebie traktuję jako przyjaciela! Znaczy bardziej chciałam traktować jako przyjaciela, ale twoje zachowanie dzisiejsze nie jest tego godne.
- Ale co ja ci zrobiłem?
- Mam wymieniać? Naprawdę tego nie widzisz?
- Tak, wymieniaj.
- Naskoczyłeś na mnie bez powodu, nie pytałeś się o moje zdanie, hmm...
- No dobra, a ty chcesz tego?
- Nie!
- Ohh... no dobra... skończyliśmy temat?
- Nie!
- Co jeszcze?
- Obiecaj mi, że już nigdy nie będziesz na mnie naciskał z tym tematem!
- Ale ja chciałem tylko kogoś... kogoś, kto będzie ze mną, będzie dla mnie idealny, a ty taka jesteś!
- Ale James ja nie chcę!
- No cóż... będę czekał, aż zmienisz zdanie.
- Powodzenia?

W tym momencie poczułam ciepły dotyk na moich ramionach, a James szybko się zerwał i wstał.

- Muszę już cię zabrać! Wybacz mi James. Mam nadzieję, że zdążyliście sobie pogadać na określony temat.
- Tak. - powiedziałam stanowczo, kierując wzrok na Jamesa.
- Tak... - powiedział, domyślając się, że nie chcę mu nic jeszcze mówić.
- Dobrze. W takim razie do zobaczenia James!
- Do zobaczenia! - wydusił z siebie uśmiech.

Mateusz zabrał mnie w stronę wyjścia, kierując się na parking samochodowy.

Taniec ŻyciaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz