XXI

707 52 50
                                    

Umówiliśmy się tego jeszcze samego dnia.

Wiem, niby zdradzałam Alexa - ale ja tak naprawdę z nim nie byłam! Poza tym, coś podpowiadało mi, żebym się zgodziła... a także odsunęła myśli o moim koniu i zajęła się czymś innym, chociażby tak nieoczekiwanym jak randka z Connorem.

Oficjalna wersja jest taka, że zrobiłam to tylko po to, żeby dowiedzieć się, czego on tak naprawdę chce. No bo... rozmawiał ze mną tylko jeden raz! Nie znał mnie prawie wcale - dobra, wcale - a zaprosił na randkę?

Nie wiem, może ktoś tak robi, ale dla mnie randka jest częścią głębszej relacji, której przeznaczeniem jest związek... Nie umawiam się na randki z kimś prawie lub całkowicie obcym.

Okej, nie bywam na randkach, ale to nie zmienia faktu, że...

Nieważne.

Na siedemnastą trzydzieści stałam już pod kawiarnią, ubrana w bladoróżową, sięgającą do kolan sukienkę z dekoltem w "V" i cienkim paseczkiem w pasie. Do ręki wzięłam czarną torebkę z materiału przypominającego skórę, a na nogach miałam tego samego koloru wysokie obcasy.

Po lekcjach zmyłam makijaż i nałożyłam nowy, delikatniejszy, ale bardziej pasujący do mojego stroju. Na uszy założyłam czarne kolczyki, przypominające sople lodu, a na szyi zapięłam tej samej barwy łańcuszek z zawieszką-konikiem.

Teraz weszłam nieśmiało do budynku, pchając oszklone, ładne i nowoczesne drzwi. Kawiarenka nazywała się "Pod zieloną filiżanką" i była urządzona w fajnym, swojskim stylu - fotele były w kolorze świeżej trawy i stały przy drewnianych, ciemnobrązowych i kwadratowych stolikach, a ściany były białe z drewnianymi podporami. Uroku dopełniały także świeczki na stolikach i postawione w kątach kolorowe, polne kwiaty.

Usiadłam przy jednym na jednym z foteli, stojącym w kącie, niedaleko dużego okna. Sięgnęłam po kartę menu, czekając na Connora.

A on się spóźniał. Ma chłopak dobre pierwsze wrażenie...

***

Zjawił się kilka minut później, lekko zdyszany i z krzywym uśmiechem. Przywitał się i usiadł naprzeciwko bez słowa.

Kilka sekund później przyszła kelnerka, lecz, ku mojemu zdziwieniu, blondyn miał przygotowane zamówienie. Ja sama poprosiłam o czekoladowe brownie z truskawkami.

Kilka minut później dziewczyna wróciła, niosąc jedzenie. Byłam zaskoczona szybkością tutejszej obsługi.

Zapanowała między nami krępująca cisza. W końcu postanowiłam się odezwać, by ją przerwać i nie myśleć o tym, co się wydarzyło:

- Muszę się czegoś o tobie dowiedzieć. W końcu prawie cię nie znam, prawda? - uśmiechnęłam się, starając się, aby to wyglądało szczerze.

- Dawaj - parsknął.

- Jakie masz pasje? Zainteresowania? - pomimo usilnych starań, moje myśli wciąż wędrowały w stronę jeździectwa... co więc szkodzi zapytać, czy on także ma coś takiego?

- Hm... - zamyślił się. - W sumie to... nie. Lubię jedynie robić ludziom... psikusy. - uśmiechnął się z lekka nieszczerze.

Psikusy? Serio? Jesteśmy w jakimś filmie dla dzieci, czy jak?

- Jakiego rodzaju "psikusy"? - zrobiłam cudzysłów palcami i wyszczerzyłam się, naprawdę się starając, by wyglądało to choć trochę szczerze.

- Różne - machnął z obojętnością trzymanym w ręce widelczykiem. - A teraz ty... jaka jest twoja pasja? - zapytał z wyraźnym naciskiem.

- Jeździectwo - już wyobrażałam sobie jak wybuchnie śmiechem, jak to robi większość ludzi, ale...

- Ooo... ciekawe. Masz własnego konia? - coś było nie tak w jego głosie, stanowczo nie tak...

Coś ścinęło mnie za gardło.

- Tak.

- Gdzie on teraz jest? - zapytał.

Nie pomyślałam, że to dziwne pytanie. Nie pomyślałam, że zwykle ludzie nie dopytują o nic, a w szczególności chłopacy... Czasem w ogóle nie myślę.

- No... w stajni - mruknęłam, ale chyba wyczuł fałsz i smutek w moim głosie.

- Kłamiesz, prawda? - zapytał, marszcząc brwi.

Skąd mu to przyszło do głowy? O tym też nie pomyślałam. Byłam zbyt zamroczona smutkiem spowodowanym utratą, by się zorientować...

- No... tak, w sumie to tak. - poczułam nagłą chęć zwierzenia się komuś co czuję. Rozpacz mnie przygniatała i musiałam się nią z kimś podzielić...

- On... ostatnio ktoś go spłoszył i uciekł... ten ktoś otworzył mu furtkę i... zostawił taką... taki list, że nie ma szans, by on wrócił...

Dłużej nie wytrzymałam. Po mojej twarzy poleciały łzy. Connor przyciągnął mnie do siebie i przytulił.

- Spokojnie już, spokojnie - szepnął.

Otarłam delikatnie policzki i wysunęłam się z jego ramion.

- Opisz mi tą kartkę.

To też było dziwnie. Ale znowu nie pomyślałam. Znowu. Moja psychika wciąż odtwarzała na nowo ostatnie wydarzenia, nie skupiając się na teraźniejszości... niestety.

- No więc... była biała, na niej ponaklejano te... litery z gazet czy skądś... była też pokryta jakimiś czerwonymi plamkami... poza tym na dole widniał jakiś symbol... - nie musiałam specjalnie wytężać pamięci, bo miałam list przed oczami jak żywy. Wrył się w moją pamięć, już nigdy miałam go nie zapomnieć.

- Czerwone plamki? - zapytał, zainteresowany.

- No... tak - odparłam. Co w tym ciekawego? Brudne i tyle!

- Jak myślisz, co to mogło być?

- Brud? - uniosłam brwi, nie rozumiejąc.

- Może... krew? - zbladł trochę, ale błysk w jego oczach...

- Czyja niby? - byłam już serio zdziwiona. Do czego on zmierza? Skąd tam krew? O co mu chodzi?

- Tego... tego konia?

HunterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz