XIII

840 61 9
                                    

Zamrugałam nerwowo i przełknęłam ślinę, ledwo powstrzymując się od krzyku. Po mrożącej krew w żyłach chwili tajemnicza i budząca grozę postać odwróciła się i zagłębiła w las.

***

Konie zostały odprowadzone do boksów, a ja pojechałam do domu.

Razem z Amy, roztrzęsione, rozmawiałyśmy jeszcze z Peterem i Agathą, którzy także przyjechali pomóc. Choć kilkakrotnie nas przytulali i uspokajali, nerwy wciąż mnie trzymały.

Nie mogłam się uspokoić. Cały czas pamiętałam człowieka w kapturze i nóż... ten nóż...

Zmęczona byłam wszystkimi wymagającymi dużo emocji przeżyciami, nie rozmawiałam więc z mamą, tatą ani nikim. Od razu zaszyłam się w pokoju i przygotowałam do spania, nie przestając się trząść.

Wieczorem zapadłam w niespokojny sen.

***

Wstałam następnego ranka i pojechałam do szkoły.

I tak mijały dni. Trenowałam na Hunterze, szło nam coraz lepiej. W szkole wszystko się kończyło, nauczyciele i uczniowie czuli klimat wakacji, więc zajęcia były zupełnie niewymagające i luźne.

Dwudziestego dziewiątego czerwca mieliśmy wystartować w zawodach na rozpoczęcie sezonu wakacyjnego.

Od brata nie miałam znaku życia, a w stajni żadnych incydentów już nie było. Nie złapano sprawcy, a nasza informacja o obcym za płotem nic nikomu nie dała.

Ten człowiek śnił mi się po nocach, a ja miałam wrażenie, że coś mi umykało, że o czymś wciąż zapominałam. Coś nie grało, nie pasowało. Wciąż i wciąż rozpatrywałam tą sytuację i nic.

Szesnastego czerwca Alex - z którym coraz lepiej się dogadywałam - zaproponował mi nockę w stajni, razem z Amy i Ashley. Na tą ostatnią ledwo się zgodziłyśmy, mało brakowało, abyśmy nie przyszły z jej powodu.

***

Następnego dnia o dwudziestej trzydzieści spotkaliśmy się przy wielkim stogu siana, na którym mieliśmy spać. Dla żartu ubrałam wielką piżamę-pandę, zabrałam śpiwór i - obowiązkowo - słodycze.

Czekałyśmy już tylko na Alexa. Amy ubrała zwykłą, końską piżamę, a Ashley - odstawiła się w okropnie drogie, skąpe i złote, na sto procent niewygodne piżamy... jeśli można to tak nazwać.

Określiłabym to raczej jako złoty garnitur w wersji damskiej przeznaczony do snu.

- Kiedy on przyjdzie? - Marudziła Ashley, czyszcząc sobie paznokcie. Nie patrzyła na nas, odkąd tylko przyszła - rzuciła na nas pogardliwe spojrzenie i usiadła obok. My zaczęłyśmy dyskutować o sprzęcie jeździeckim.

- Hunter bardzo ładnie wygląda w turkusie... planujesz kupić coś na te zawody?

- Nie wiem... raczej wezmę ten biały czaprak ze złotą lamówką... tak samo ochraniacze i nauszniki, wydaje mi się, że będzie dobrze. Wymienię też strzemiona na zwykłe, żeby pasowało. A ty? Startujesz na Koffie w jakiś zawodach?

- Tak, tych ujeżdżeniowych, co są trzydziestego. Tylko nie wiem, jaki kolor wziąźć... zielony? Może czerwony?

- Jasnozielony będzie idealny! - uśmiechnęłam się i pomachałam nadchodzącemu Alexowi, którego właśnie zauważyłam na ścieżce między padokami.

- Hej! - zawołał i odmachał. - Gotowe na zabawę? - zapytał, wchodząc na siano.

- Jasne - mrugnęłam do niego, a on zrobił to samo.

Cholera.

Właśnie Alex puścił mi oko.

Odwróciłam wzrok, żeby nie zauważył mojej reakcji.

- To co, najpierw podchody? Mam kartki z naszymi imoniami... - zatarł ręce i uśmiechnął się. - Pozwólcie, że ja wylosuję jako jedyny mężczyzna w tym gronie - zaśmiał się, nie czekając na zgodę. Najwyraźniej bardzo mu zależało..!

- Okej, ale ja tasuję! - krzyknęłam i wzięłam karteczki od Alexa, po czym wrzuciłam je do mojego czarnego toczka. Podrzuciłam go kilkanaście razy, po czym wyciągnęłam rękę do osiemnastolatka. Szatyn wyciągnął białą karteczkę i uśmiech rozjaśnił jego twarz.

- Mmmm... Samantha! Jesteś skazana na mnie! - zarumieniłam się i powiedziałam:

- To chyba już wiadomo, kto jest z kim... - współczująco spojrzałam na Amy i bezgłośnie powiedziałam "Sorry". Ona pokiwała głową i poruszyła zabawnie brwiami.

- Zacznijmy już - warknęła Ashley, pewnie zazdrosna. Napawałam się tym uczuciem, bo wiedziałam, że jestem górą.

- Okej. My uciekamy? - zapytałam.

- No... chyba? - odpowiedziała Amy.

Spojrzała na Ashley, a dziewczyna zgodziła się ruchem głowy.

- Jasne. Macie trzy minuty na schowanie się - spojrzała na mnie i Alexa z uniesionymi starannie wymodelowanymi brwiami. - Odliczamy... od teraz.

Teatralnym ruchem włączyła stoper w swoim najnowszym IPhone. Długi tips puknął charakterystycznie, uderzając o szybkę telefonu i tym samym rozpoczynając zabawę.

Razem z Alexem pobiegliśmy w kierunku stajni. Zostawiliśmy dwie kartki z zadaniami, które trzeba było nagrać, oraz siedem strzałek. Schowaliśmy się ostatecznie na strychu stajni obok okienka, z którego mieliśmy widok na padok koni prywatnych.

Hunter zarżał właśnie do Ametysta i pogalopował w stronę innych koni.

Zakryci byliśmy skrzynkami ze starym sprzętem jeździeckim, kostkami siana i ciemnością panującą wszędzie wokół. Alex spojrzał na mnie porozumiewawczo, uśmiechając się szeroko.

- No cóż, teraz pozostaje nam tylko czekać...

Pokiwałam głową. Kucaliśmy bardzo blisko obok siebie, było ciasno i niewygodnie. Alex cały czas zerkał w moją stronę, a ja robiłam to samo, choć starałam się ze wszystkich sił nie...

Był taki przystojny... poświata księżyca nadawała mu wygląd jakiegoś bóstwa, a jego włosy jak zwykle opadały mu na oko...

Marzenie.

Okej, ale...

Gdy zauważyliśmy w dole Amy i Ashley, skuliliśmy się bardziej, w efekcie czego moje czoło stykało się z jego czołem.

Alex nieśmiało spojrzał w moje oczy, a później przeniósł wzrok na usta.

Poczułam gorąco rozlewające się po całym ciele, gdy schylił się i musnął moje usta moimi.

Miał miętowy oddech i idealnie wykrojone, miękkie usta. Założyłam mu ręce na szyję, nie przerywając pocałunku.

Pogłębił pieszczotę, przyciągając mnie bliżej i zsuwając swoją prawą rękę na pasek moich bryczesów.

Podświadomie chciałam, żeby zsunął rękę jeszcze niżej, ale wtedy usłyszeliśmy kroki na drabinie i czyn prędzej oderwaliśmy się od siebie.

HunterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz