3

3.6K 145 74
                                    

Czas zacząć przesłuchanie.

~ Opowiadaj- Caro zaczęła bawić się swoimi palcami i spuściła głowę uśmiechając się pod nosem.

~ Nazywa się Eric Whitemore, jest krukonem czystej krwi na piątym roku. Ma ciemne blond włosy i piękne, zielone oczy- Moja przyjaciółka wyglądała jakby miała jej zaraz ślinka pocieknąć. Skrzywiłam się nieznacznie ale słuchałam dalej.- Gra w Quidditcha na pozycji ścigającego. Czasem mi pokazuje różne triki jakie potrafi i muszę ci przyznać, że jest w tym po prostu świetny!- gadałyśmy jeszcze z dwie godziny, podczas których dowiedziałam się kilku ciekawostek o tym całym Ericu. Jeśli mam być szczera to niezbyt mi się on podoba.

~ Przypomniało mi się coś! Niedługo będą nabory do drużyny! Startujesz? -
Caroline prawie podskoczyła z podekscytowania. Zaśmiałam się na jej reakcję. Czy startuję? Dobre pytanie. Lubię Quidditcha, ba! Uwielbiam i nieskromnie mówiąc jestem w tym dobra ale z tego co zdążyłam zauważyć większość osób albo się mnie boi, albo nienawidzi. No trudno.

~~~skip time~~~

Poniedziałek. Dla większości początek męczarni. Jest godzina 7:00, a ja właśnie idę z dziewczynami na śniadanie. W WS było już dość sporo osób, co jest bardzo dziwne zważając tak wczesną godzinę. Usiadłyśmy przy naszym stole i zaczęłyśmy jeść śniadanie. W pewnym momencie podszedł do nas nasz opiekun Slytherinu, profesor Slughorn. Rozdał nam plany zajęć i poszedł dalej. Spojrzałam na lekcje jaki dzisiaj mamy:

8:00- Transmutacja~ Gryffindor
9:00- OPCM~ Gryffindor
10:00- Numerologia~ Ravenclaw
11:00- Wróżbiarstwo~ Hufflepuff

Po przejrzeniu planu na cały tydzień miałam jedno wielkie załamanie. Czy ich do końca powaliło, że praktycznie wszystkie lekcje mamy z Gryfonami?! Przecież każdy wie, że Gyfoni i Ślizgoni się wręcz nienawidzą. Może jeszcze myślą, że się pogodzimy? Pff, niedoczekanie. No ale cóż, trzeba jakoś żyć.
Idziemy z Cyzią pod salę do transmutacji. Zdążyłyśmy idealnie. Usiadłyśmy razem w ławce. Przed nami siedzą Bellatrix i jakaś dziewczyna, której nie znam, a za nami... w sumie to nie wiem kto to jest. Przede mną stała klatka z sówką. Ptak był cały czarny, duże bursztynowe oczy i słodkie odstające uszka. Mieliśmy za zadanie przetransmutować je w puchary. Wyjęłam sówkę z klatki, a przynajmniej próbowałam ponieważ ptak zaczął na mnie syczeć i próbować udziabać. Przewróciłam oczami zirytowana. Wyciągnęłam z kieszeni szaty ciasteczko. No co? Nigdy nie wiesz czego się spodziewać. Wyciągnęłam rękę ze smakołykiem w stronę zwierzęcia. Ptak tym razem bez problemu wszedł na moją dłoń dzięki czemu mogłam go wyciągnąć z klatki. Profesorka zaczęła tłumaczyć ma czym polega zaklęcie i jak wykonać poprawny ruch nadgarstkiem bla bla bla... Dalej nie słuchałam. No sorry ale to są podstawy! Takie coś to ja miałam w starej szkole na pierwszym roku. Chwyciłam różdżkę i wykonałam nią szybki ruch.

~ Vera verto- szepnęłam, a moja sówka zamieniła się w czarny puchar ze złotymi zdobieniami. Narcyza spojrzała na to z uznaniem.

~ Widzę, że panna Grindelwald i pan Black już to opanowali- zerknęłam w górę i ujrzałam McGonnagall. Spojrzałam na Blacka, który siedział w rzędzie obok dokładnie po mojej lewej. Faktycznie on również przemienił swoją sowę w puchar, który był uderzająco podobny do mojego- Może zechcecie w takim razie zaprezentować reszcie uczniów jak należy to zaklęcie wykonać?- Spojrzałam na nią z ukosa. Czy ona myśli, że mi się to fartem udało czy jak?!

Wstałam i dumnym krokiem ruszyłam na środek sali. Zaraz za mną poszedł Black z, jak zawsze, głupim uśmieszkiem. Profesorka podała nam dwie sowy, które mieliśmy znowu przetransmutować.

~ Aby wykonać poprawnie zaklęcie, musicie trzy razy delikatnie stuknąć czubkiem różdżki w swoją sowę, a następnie wykonać okrężny ruch nadgarstkiem i wypowiedzieć zaklęcie- tłumaczyłam im to jak najprościej wykonując w tym samym czasie ruchy jaki powinni zrobić. Zanim zdążyłam znów coś powiedzieć pałeczkę przejął Syriusz. Oczywiście nie byłyby sobą gdyby czegoś nie odwalił. Zaczynam współczuć McSztywnej, że musi z nimi tyle wytrzymywać.

~ Następnie wymawiacie zaklęcie, Vera Verto. Pamiętajcie by wymówić je wyraźnie inaczej może nie wyjść-  Prawie wszyscy powstrzymywali się przed zaśmianiem, ponieważ chłopak tłumaczył wszystko, tyle, że głosem McGonnagall. Zaczęliśmy się przechadzać po klasie i pomagać innym gdy oni próbowali. Większości osób udało się to wykonać dosyć szybko jednakże były pewne wyjątki. Taa, nie zgadniecie kto był jednym z nich...

~ Potter! Powiedziałam DELIKATNIE. Zaraz z ta sowa dostanie wstrząśnienia mózgu jak będziesz tak nią walił!~ Szybkim krokiem podeszłam do chłopaka i zatrzymałam ręką jego różdżkę, która poraz kolejny celowana była w ptaka. Sama sówka się lekko chwiała na swoim stojaku( takie coś tylko, że ma nóżkę, na której stoi)

Poszkodowanego zwierzaka odłożyłam z powrotem do klatki, a na jej miejsce postawiłam swoją sówkę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Poszkodowanego zwierzaka odłożyłam z powrotem do klatki, a na jej miejsce postawiłam swoją sówkę.  Wytłumaczyłam brunetowi jak to poprawnie zrobić i już po paru minutach na ławce stał piękny, złoty kielich. No dobra prawie kielich. Z jego boków wyrastały skrzydła, które zaraz uniosły go i zaczęły latać po całej sali. Dziewczyny ( no i paru chłopców, głównie Malfoy i jego świta) zaczęły piszczeć gdy pucharek przelatywał nad ich głowami.

Po chwili zainterweniowała psorka i latający kielich powrócił do swej pierworodnej postaci.

~ Gratuluję wszystkim, którym udało się przetransmutować swoją sowę. Za każdą osobę, której się to udało jej dom otrzymuję +5 punktów. Do tego po 20 punktów dla każdego domu za prawidłowe wytłumaczenie zaklęcia przez pannę Grindelwald i pana Blacka. Koniec lekcji, możecie już iść

Reszta lekcji minęła mi dość szybko. Na OPCM mieliśmy powtórzenie z tamtego roku, na Numerologii znów siedziałam z Narcyzą, a na wróżbiarstwie... no cóż, powiedzmy, że nie jest to najciekawszy przedmiot.
Po kończonych zajęciach udaliśmy się do Wielkiej Sali na obiad, na którym o dziwo było spokojnie.

Przez resztę dnia zwiedzałam zamek, przypominałam sobie niektóre tajne przejścia i siedziałam w bibliotece. Czyli tak w skrócie nic ciekawego się nie działo. Po Huncwotach ani widu, ani słychu( karkacia Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?) nie zwiastuje to nic dobrego. No ale cóż, czas pokaże i mogę się nawet założyć, że Ślizgoni na tym ucierpią.

                                                     

       ❤️💚💙💛❤️💚💙💛❤️💚💙💛

Sorki, że tak długo nie dodawałam ale cóż. Brak weny robi swoje( i groźby znajomych, że mam napisać inaczej~ tu się pojawiały różne scenariusze XD). Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że nie wyszło najgorzej💚🖤

                                                    1006 słów

Panienka GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz