6

2.8K 122 12
                                    


Jest sobota, co za tym idzie wyjście do Hogsmeade. Pomagam przygotować się Caroline do spotkania z Eric'iem . Po raz już nie wiem, który opowiada mi jaki to on jest cudowny. Zaraz mnie szlak trafi. Nie przeszkadza mi jej gadanie. Do tego zdążyłam się już przyzwyczaić, lecz temat jej monologu staje się nie do zniesienia. Rozumiem, że jest zakochana ale no ludzie! Jak się o czymś gada 24 godziny na dobę to oszaleć można.

~ Słuchasz ty mnie wogóle?!- No to mam przypał. Co jak co, ale wkurzona Carcia to zagrożenie życia lub zdrowia. Posłałam w jej stronę niewinny uśmieszek. Na co ta tylko westchnęła z dezaprobatą.
Dziewczyna siedziała przed toaletką i nieudolnie próbowała dobrać makijaż oraz fryzurę na randkę. Po kilku minutach wydała z siebie dźwięk zirytowania, gdy szczotka utknęła w jej włosach. Spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Ech, co ja z nią mam? Wstałam z łóżka Caro, na którym leżałam. Co jak co ale łóżka mają wygodne. Podeszłam do dziewczyny i najdelikatniej jak umiałam starałam się wyciągnąć szczotkę z jej włosów. Chociaż nie wiem czy w tym stanie można nazwać je włosami. Przypominały teraz bardziej stare, rozwalone ptasie gniazdo aniżeli włosy. Po około dziesięciu minutach udało mi się ją w końcu wyciągnąć. Na szczęście obeszło się bez interwencji nożyczek, co nie oznacza, że wszystkie włosy to przetrwały.

Zaczęłam delikatnie rozczesywać jej "gniazdo". Najgorsze już za nami, teraz tylko wymyślić fryzurę. Przypomniało mi się jak mama dawniej zaplątała mi taki słodkie dwa koczki. Co prawda nigdy ich nie robiłam ale warto spróbować.
(Tutaj zaczyna się zaplatanie, ciąganie za włosy itp. itd. Nie chce mi się tego opisywać) Efekt końcowy był chyba zadowalający. Niestety nie mam kwiatów żeby wpleść je w niektóre miejsca ale nie jest najgorzej.


Caro chciała podejść do lustra by zobaczyć efekt, lecz skutecznie ją od tego odciągnęłam. Dosłownie.

~ Co robisz?- Nastolatka spojrzała na mnie z wyrzutem masując przy tym rękę. No dobra, może troszkę za mocno ją pociągnęłam.

~ Zobaczysz się jak skończę wszystko. A teraz siedź i się nigdzie nie ruszaj. Ja idę po kosmetyki i zaraz do Ciebie wracam. Zrozumiano?- W odpowiedzi pokiwała głową. Ruszyłam w stronę jej łazienki gdzie trzyma wszystkie swoje rzeczy do upiększania. Jeśli niczego nie przekładała to kosmetyczka powinna być w szufladzie pod umywalką... Jest! Pędem ruszyłam to mojej towarzyszki. Kto tam wie co siedzi w jej główce. Siedziała na swoim miejscu. Kosmetyczkę odłożyłam na łóżko i poklepałam miejsce obok siebie. Podczas, gdy ja wyciągałam potrzebne rzeczy ona usiadła we wskazanym wcześniej miejscu. Usta pomalowałam jasnym różem, a rzęsy musnęłam maskarą. Według mnie tyle jej wystarczy bo jest naprawdę śliczna i nie chce niszczyć jej tym cery. Przyszedł czas na wybieranie kreacji. Po przeszukaniu większej części szafy wybrałam jej czarne jeansy z wysokim stanem i żółty sweter. Dobrałam do tego jeszcze kilka dodatków takich jak kolczyki czy bransoletka. Po chwili wyszła z łazienki. Wyglądała mega słodko. Została nam już chyba ostatnia rzecz do zrobienia. Wyciągnęłam lakiery do paznokci i wzięłam się do dzieła. Po dwudziestu minutach były gotowe.


Chwilę poczekałyśmy żeby lakier na pewno do końca wysechł i zaczęłyśmy sprzątać wszystkie rzeczy, które porozwalałyśmy. Trochę tego było ale od czego są różdżki? Jednym machnięciem posprzątałyśmy pokój. Do wyjścia zostało jej jeszcze około 15 minut więc zaczęłyśmy plotkować, śmiać się i generalnie dopadła nas głupawka. No cóż, u nas to już tradycja przy każdym spotkaniu.

||||||||||||||||||||||||||||||

Szłam właśnie przez lochy w kierunku wejścia do "królestwa Slytherinu". Kto wogóle wpadł na pomysł aby nazwać to lochami? Przecież nikogo tu nie więżą, nie ma cel czy coś. Fakt, że jest tu zimno jak diabli, szczególnie zimą, czasami przecieka woda, ale to przez to, że znajdujemy się pod jeziorem, panuje tu ciemność i taki tam klimaty jak z horroru. Salazar miał dziwne fetysze ale nie wnikam, każdy lubi to co lubi. Byłam jakieś dwa zakręty od wejścia do Pokoju Wspólnego Slytherinu, gdy usłyszałam stłumione głosy. Ruszyłam w ich stronę i stawały się coraz wyraźniejsze. Można było usłyszeć śmiech dwóch osób, dziewczyny i chłopaka, a wraz z coraz mniejszą odległością nas dzieląca również... płacz. Przyspieszyłam kroku i pokonując dzielący nas ostatni zakręt ujrzałam to co się spodziewałam. Dwójka Ślizgonów znęcająca się nad jakąś dziewczyną, najpewniej pochodzi z mugolskiej rodziny. Ugh, jak ja tego nie lubię. To, że ktoś jest mugolem nie znaczy, że jest gorszy. Niestety większość czystokrwistych rodów ma inne poglądy co do tego.

~Ej! Co tu się dzieje?!- Prześladowcy odwrócili się w moją stronę, lecz widząc kim jestem ich pewność siebie nagle uleciała. Wyglądali na czwarto roczniaków. Pierwszy odezwał się chłopak. Miał ciemnobrązowe włosy i piwne oczy podchodzące bardziej brąz.

~ M-my...

~ Tak wy! Nagle zabrakło wam języka w gębie? Co tu robicie?- zmierzyłam ich chłodnym wzrokiem. Teraz odezwała się dziewczyna. Widać pierwszy szok miną bo mówiła trochę pewniej. Miała brązowe włosy do ramion i piwne oczy. Wbrew pozorom była ładna. Chyba natrafiłam na jakieś rodzeństwo bo są do siebie bardzo podobni.

~ Ta mała szlama się tu przypałętała i postanowiliśmy jej przypomnieć gdzie jest jej miejsce.- Zagotowało się we mnie. Odraza z jaką to mówiła była wyczuwalna na kilometr. Wzięłam wdech aby się choć trochę uspokoić.

~ Nazwiska. - Spojrzeli na mnie jak na idiotkę. Jaka szkoda, że natrafili akurat na mnie. Inni(chodzi mi o Ślizgonów) przeszli by obok tego obojętnie lub nawet by im pomogli, ale ja nie zamierzam im puścić tego płazem.- Wasze nazwiska.- Chwilę się wąchali z odpowiedzią, lecz wreszcie ulegli.

~ Carrow.- A więc rodzeństwo Carrow. Chyba już kojarzę z kim mam przyjemność. Na ich miejscu radziłabym nie spać przez co najmniej następny tydzień.

~ Za waszą głupotę Slytherin traci po dwadzieścia punktów za każdego z was i lepiej abym więcej czegoś takiego nie wiedziała bo skończy się to dla was o wiele gorzej.- Ich miny wyrażały niedowierzanie. Mam świadomość, że odebrałam punkty swojemu domowi ale takie zachowanie jest karygodne. Skoro jestem prefektem to muszę z tego korzystać co nie?

~ Żartujesz sobie?! Odejmujesz tyle punktów SWOJEMU DOMOWI za jakąś głupią szlamę?!- Z ich oczu wręcz ciskały pioruny. Podeszłam do chłopaka i przyłożyłam mu różdżkę do gardła.

~ Posłuchaj mnie bo dwa razy powtarzać nie będę. Nie waż się obrażać żadnego czarodzieja w moim towarzystwie. Nie ważne czy ma czystą krew, czy nie. Zrozumiałeś?- Użyłam swojego spojrzenia czerwonych tęczówek. To zawsze działa. On natomiast kiwną głową na znak, że rozumie.~ A teraz zmiatać stąd i żebym was więcej nie widziała.- Odwróciłam się by pomóc wstać dziewczynie, którą męczyli. Była w pozycji półleżącej. Jej twarz zasłaniała burza rudych włosów. Miała na sobie zwykłą szarą bluzę i niebieskie jeansy. Znam tylko jedną dziewczynę z rudymi włosami i mugolskiego pochodzenia. Moje przypuszczenia okazały się słuszne. To była Liliana Evans. Większość uważa ją za kujonkę i sztywniarę ale według mnie jest całkiem spoko. Przykucnęłam przy dziewczynie na co się odsunęła jeszcze bardziej pod ścianę.

~ Hej, nic ci nie jest?- Od razu strzeliłam sobię facepalm. Serio Liz? Na nic więcej cię nie stać? To chyba najgłupsze pytanie jakie mogłam w tej chwili zadać. Rudowłosa spojrzała na mnie przerażona, albo może na coś za mną. Zanim cokolwiek zdążyłam zrobić zauważyłam ranę nad jej łukiem brwiowym, z której sączyła się krew.

~ Uważaj!

💚❤️💙💛💚❤️💙💛💚❤️💙💛

Dam darararam dam dam. Tak! Zaczynam maratonik. Rozdziały nie będą długie ale zawsze coś 😝

Jak wolicie aby były wystawiane rozdziały z maratonu?

• co tydzień we wtorek

• kilka razy w tygodniu( wtorek, czwartek, sobota, wtorek)

❤️💚💙💛

|1223 słowa|

Panienka GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz