15

1.2K 63 37
                                    

Od meczu minęły dwa tygodnie. Mamy drugą połowę października, a Ślizgoni dalej nie dają zapomnieć o Gryfonom o ich porażce i nie zapowiada się aby przez najbliższy czas to się zmieniło. Ja za to od tego czasu zyskałam prywatnego nauczyciela, opiekunkę, budzik i przyjaciela w jednym. W skrócie Paul.  Robinson okazał się o dziwo dobrym kompanem do rozmów i spania na lekcjach.

Chodziłam między regałami w szkolnej bibliotece. Poszukiwałam jakiejkolwiek książki na temat eliksiru wzmacniającego. Ślimak uznał, że świetnym pomysłem będzie zadanie nam eseju na 14 cali o tymże eliksirze. Jakbyśmy nie mieli nic innego do roboty tylko pisanie esejów. Dodatkowo na lekcji mamy go przyrządzić na podstawie notatek, które znaleźliśmy i umieściliśmy w naszej pracy.

Niestety jako iż zaczęłam poszukiwania dosyć późno, książek mi potrzebnych praktycznie nie było. Przez to musiałam poświęcić przerwę między zajęciami, którą mogłabym dużo lepiej wykorzystać.

Chodziłam tak z dwadzieścia minut aż nagle w ręce wpadła mi stara księga, której okładka była praktycznie niewidoczna. Mimo to dało się dostrzec delikatny zarys kociołka. Otworzyłam na przypadkowej stronie by zobaczyć co w niej jest. Tekst, tak samo jak okładka, był wyblakły, a tusz w niektórych miejscach całkowicie wyblakł zostawiając po sobie puste miejsca. Mimo to dałam radę odczytać zawartość. Wygląda na to, że los się do mnie uśmiechnął.

Ruszyłam czym prędzej szukając wolnego stolika. Usiadłam przy jednym, który stał w kącie i wyjęłam pergamin. Spojrzałam na definicję znajdująca się w książce.

 Eliksir wzmacniający - mikstura, której użycie najprawdopodobniej zapewnia zwiększenie się energii zażywającego. By został uwarzony prawidłowo, musi dojrzewać przez parę dni. Jednym z jego składników jest krew salamandry.

I ja mam z tego napisać 14 cali? Może jak się doda składniki i sposób przygotowania to coś tam wyjdzie. Czas się brać do roboty.

×××××××Godzinę×później×××××××

Kończyłam przepisywać właśnie ostatni punkt sposobu przyrządzenia tego wywaru. Jeszcze tylko podpis i można oddawać Slughorn'owi. I gotowe! Może się załapie na Zadowalający.  Ale to może. 

Spakowałam swoje rzeczy do torby i ruszyłam do swojego dormitorium. Została mi godzina czasu wolnego. A co jest najlepszym sposobem na spożytkowanie wolnego czasu? Spanie. Szczególnie po zarwanej nocy. Tak więc będąc  już u siebie, rzuciłam się na miękkie łóżko nie martwiąc się przebieraniem. Śniłam o jedzeniu, górach jedzenia, jednorożcu o imieniu Rafał i cukrowych babeczkach. Nie no żartuję. Nie pamiętam co mi się śniło jednak wiem, że mój sen nie potrwał zbyt długo. A wszystko za sprawą tajemniczego ktosia, który postanowił mnie zbudzić w niezbyt przyjemny sposób. 

Poczułam, że leżę na zimnej, betonowej podłodze. Otworzyłam oczy i zaczęłam się rozglądać. Niestety mimo moich dobrych chęci odkryłam tylko nowe życie, które rozwija się pod moim łóżkiem. Chyba powinnam tu posprzątać.

Chciałam wstać jednak zorientowałam się, że moje nogi lewitują. Poruszyłam prawą i czułam jak coś ją trzyma. Odruchowo kopnęłam nią powietrze napotykając jakąś dziwną przeszkodę, Która wydała z siebie syk węża.

~ Ty spierdzielony zaskrońcu! A kysz! - Ponownie uderzyłam napastnika.

~ Ogarnij się wariatko, to ja! - wrzasnął Paul. A no faktycznie. Tylko po co trzymał moje nogi?

~ Po co trzymasz moje nogi? - spytałam. Zza moich nóg wyłoniła się zirytowana twarz naszego obrońcy ozdobionej wzorkami po bliskim spotkaniu z moim butem. Trzeba przyznać, że do twarzy mu było z zygzakiem na środku czoła. Jak rasowej żmii. 

Panienka GrindelwaldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz