AKT I cz. 3 Północ

5 0 0
                                    

trzy dni do równonocy; kilka minut po zachodzie słońca

Theo siedziała przy biurku na posterunku, patrząc się na zegarek. Odkąd dostała SMSa od Any minęło niecałe pięć minut. Gdyby to od niej zależało, całe LAPD byłoby już w drodze. Ale znały się jeszcze ze szkoły policyjnej i jak dotąd intuicja koleżanki nigdy nie zawiodła. Skoro kazała jej czekać pół godziny, miała zamiar to zrobić. Pół godziny. I ani sekundy dłużej.

* * *

Zanim jeszcze ciało Any dotknęło podłogi, Eren był już przy magu, z długim mieczem wbitym w brzuch mężczyzny aż po jelec. Gdyby był tam ktoś jeszcze, mógłby zobaczyć że jego oczy, zazwyczaj czarne jak bezgwiezdna noc, płoną krwistoczerwonym blaskiem z wąskimi, pionowymi źrenicami pośrodku. Gdyby ten ktoś patrzył dostatecznie uważnie może nawet dostrzegłby łzy, powoli spływające z kącików oczu Erena, choć równie dobrze mogłoby to być tylko złudzenie.

Na szczęście jednak nie było tam nikogo, kto musiałby się nad tym zastanawiać. Mag wydał cichy jęk, a z ust buchnęła mu krew. Osunął się martwy u stóp Erena, który stał nieruchomo, z opuszczoną głową.

W tym momencie na środku pomieszczenia rozbłysł sigil portalu, a po chwili stała tam już piątka ludzi - a właściwie humanoidów, bo czystej krwi człowiekiem było tylko jedno z nich.

- Hejoooooo szefie! Widzę że już wszystko załatwione, huh? Mogłeś chociaż raz na nas poczekać! - Chelsea, drobna elfka, jak zwykle była pełna energii. Znała Erena najdłużej z całej piątki i jako jedyna mówiła do niego "szefie" a nie "kapitanie".

Placide, potężny murzyn, którego wszyscy oprócz Erena nazywali Baronem, położył rękę na ramieniu elfki i uciszył ją gestem. Wystarczył mu jeden rzut oka na kapitana i otaczającą go mroczną aurę żeby wiedzieć, że nie wszystko poszło gładko.

- Jaka sytuacja, Kapitanie?

- Chelsea, sprawdź proszę co z nią. - nadal stojąc tyłem kiwnął głową w kierunku leżącej na ziemi Any. Wokół jej ciała rosła kałuża krwi.

* * *

Jakim cudem wszystko może się tak bardzo zjebać w ułamku sekundy? Dlaczego? Dlaczego w ogóle za mną szłaś?

I czemu mnie to w ogóle rusza? Przecież już chyba z pół wieku minęło, odkąd ostatnio przejmowałem się losem jakiegoś zwykłego człowieka.

Może dlatego... może dlatego że mnie nie znałaś, a mimo to bez namysłu rzuciłaś się żeby osłonić mnie własnym ciałem? A może...

A może dlatego, że jesteś tak podobna do niej...

Co powinienem zrobić? Pozwolić jej umrzeć? Czy dać jej drugą szansę, nawet jeśli... nawet jeśli wiem jak to się może skończyć? Które zło powinienem wybrać?

Dlaczego, Boże? Dlaczego znowu muszę wybierać?

* * *

- Nie jest dobrze, szefie - głos Chelsea zabrzmiał głucho w ciszy panującej w domu. - To był Piorun Alzura. Nie jestem w stanie jej tutaj uzdrowić, a nie przeżyje na tyle długo, żebym zdążyła wszystko przygotować. Jej organizm sam musiałby wyleczyć rany, mogę tylko przyspieszyć trochę regenerację, żeby kupić nieco czasu, ale...

"Skąd to uczucie? Déjà vu?" 

- Ale i tak umrze? - dokończył Eren, podchodząc do leżącej na podłodze Any. Na jej twarzy zastygł wyraz zaskoczenia i zdziwienia. "Taka piękna." pomyślał. "Czemu to zrobiłaś?"

Nagle powieki dziewczyny drgnęły i otworzyła oczy, kaszląc krwią. Eren klęknął przy niej tak szybko, że Chelsea nie zauważyła nawet jak się poruszył.

Night Hunters [stara wersja; porzucona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz