AKT I cz. 6 Równonoc 3/4

15 2 0
                                    

Na kanapie, przykryte puszystym kocem, siedziały Ana i młoda blondynka, zapewne pani domu. Każda z nich miała w ręku kieliszek, a na stoliku leżało opakowanie lodów z wbitymi dwiema łyżeczkami i w połowie opróżniona butelka po winie. Dwie kolejne, całkiem puste, walały się podłodze.

- O, cześć Eren. Właśnie mówiliśmy o tobie. - Ana wyglądała na całkiem trzeźwą. Nic dziwnego, wampiry miały szybki metabolizm i dużą odporność na większość trucizn, w tym alkohol.

- Ooooooo, to jest *hik!* ten Eren??? - jej nowa koleżanka wyraźnie trzymała się gorzej.

- Tak, to on. Jak już wpadłeś, mógłbyś proszę wytrzeć to wino z podłogi? Nat rozlała trochę jak szła po drugą butelkę. W kuchni powinny być ręczniki papierowe.

- Mhm. Już idę. - powiedział Eren, zerkając na kałużę czerwonego wina, którą wcześniej wziął z krew. Miał ochotę położyć się na podłodze i płakać ze śmiechu ale bał się, że to tylko sen. Zaraz obudzi się pośród porozrzucanych wnętrzności, stojąc nad nieruchomym ciałem Any, z mieczem ociekającym krwią.

Patrząc tępo przed siebie, poszedł do kuchni. Znalazł ręcznik papierowy. Po namyśle wziął też butelkę wina ze stojaka na blacie. Wrócił do salonu. Wytarł wino z podłogi. Rzucił mokre ręczniki na stół, otworzył wino i postawił. Wziął drugą butelkę, tą w połowie pustą, siadł na kanapie obok Nataszy i pociągnął długi łyk. Nakrył się kocem podanym przez dziewczynę i głęboko westchnął.

Siedzieli tak jakieś pięć minut, pijąc wino w ciszy, kiedy Ana się odezwała.

- Przyszedłeś... po mnie?

- Mhm.

- Przeleciałeś przez szybę, tak?

- Nie da się ukryć.

Znowu zapadła cisza.

- Ale wszystko z nią *hik!* w porządku? Z szybą w sensie? W ogóle Natasza jestem. Ale możesz mi mówić *hik!* Nat. - powiedziała Natasza, wyciągając rękę spod koca.

- Miron. Ale mów mi Eren. - powiedział i uścisnął wyciągniętą dłoń dziewczyny. - Tak, nic jej nie będzie.

- Ja... mam kilka pytań. - odezwała się po chwili Ana, z wzrokiem utkwionym w kieliszku.

- Mhm. Pewnie tak. - Eren sięgnął po pudełko z lodami i łyżkę. Niestety, nie były truskawkowe. Miał ochotę na truskawkowe. I wódkę.

- Kim... czym ja jestem? - wypowiedziała słowa, które krążyły jej po głowie przez cały dzień.

- Cóż, tylko ty możesz to wiedzieć. Bądź kowalem swego losu, steru i okrętu czy coś... - odpowiedział, biorąc duży łyk wina - Ale od kiedy... od tego dnia, kiedy się poznaliśmy, jesteś w jakiejś... jednej czwartej wampirem.

- Ooo, takim jak w "Zmierzchu"? - zapytała siedząca między nimi Natasza. Zapewne na skutek alkoholu znacznie poszerzyły się jej horyzonty, bo nie wydawała się ani trochę zdziwiona prowadzoną przez Erena i Anę rozmową.

- Nie wiem, nigdy nie oglądałem. - wzruszył ramionami. - Ile jej powiedziałaś? - zwrócił się do Any.

- Wszystko, co wiedziałam, czyli w sumie niewiele. Większości tego, co wydarzyło się w tamtym domu nawet nie pamiętam.

- Cóż, przez większość tego byłaś nieprzytomna albo umierająca, więc nic dziwnego.

- Oh, nie no, dobrze wiedzieć. Zaraz... - Ana skupiła się na czymś, zamykając oczy. - pamiętam... jak pochylasz się nade mną i mówisz mi, że wszystko będzie dobrze. Tak było? Czy to jakieś delirium wytworzone przez mózg na skraju śmierci?

Night Hunters [stara wersja; porzucona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz