AKT II cz. 4 - Komunista, ksiądz, weteran i prostytutka 1/2

5 2 1
                                    

jesień 1946; Polska Republika Ludowa, Chełm

Karczma "Kulawa Kaśka" tętniła życiem. Jak zawsze na jesień - praca w polu powoli dobiegała końca, dni stawały się coraz krótsze a zmrok zapadał wcześniej, więc na dworze nie było co robić. W domach ludzie też siedzieli niechętnie - w ciche, wrześniowe noce nadal słychać w nich było głosy tych, którzy nie powrócili z wojny...

Wszyscy ciągnęli więc do miast i przesiadywali w karczmach, pijąc zdrowie poległych i tych, którzy przeżyli. Zwłaszcza we wrześniu wszyscy szukali rozrywki i czegoś, co pozwoli im zapomnieć o okrucieństwie świata, w którym przyszło im żyć.

Kulawa Kaśka miała pod tym względem dodatkową przewagę nad innymi karczmami - piętro nad główną salą było podzielone na kilka małych pokoi, których jedynym wyposażeniem było łóżko. Nikt jednak nie narzekał na ubogi wystrój, ponieważ łóżko było jedynie dodatkiem do dziewczyn, z którymi można było (za niewielką opłatą) się na nim położyć. A dziewczyny z Kulawej Kaśki miały w całym Chełmie i okolicach nieposzlakowaną opinię. To właśnie ta opinia sprowadziła nas pewnego wieczora do tego zacnego przybytku rozkoszy.

- Albowiem powiedział Pan: "Kobieta dopuszczająca się cudzołóstwa postępuje tak: Je, wyciera sobie usta, a potem mówi: 'Nie zrobiłam nic złego'." - od strony drzwi rozległ się czysty, donośny głos. - Dalej rzecze Pan: "Nie samym chlebem żyje człowiek." - przez główną salę karczmy szedł młody mężczyzna. Biała koloratka na szyi i kiwający się w rytm kroków krzyż na piersi to jedyne, co pozwalało rozpoznać w nim księdza - na umięśnionym ciele opinała się czarna koszula i znoszone, wojskowe spodnie. Blond grzywka opadała na niebieskie jak niebo oczy, przysłaniając częściowo biegnącą przez pół twarzy bliznę. Ciężkie kroki brzmiały jak wystrzały w całkowitej ciszy, która nagle zapadła w karczmie. - Co więcej: czyż nie nakazuje Pan głodnych nakarmić a spragnionych napoić? - zapytał, podchodząc do baru. Uśmiechnął się do stojącej za nim barmanki, będącej jednocześnie właścicielką domu uciech. - Wszelki duch Pana Boga chwali! Ja i moi towarzysze pielgrzymki jesteśmy głodni towarzystwa i spragnieni ciepła kobiecego ciała. Okażesz miłosierdzie ubogim wędrowcom?

Burdelmama patrzyła na niego przez chwilę, szczególnie długo przypatrując się srebrnemu krzyżowi na szyi kapłana i bliźnie na jego twarzy. Dopiero po chwili zauważyła dwóch mężczyzn stojących za nim. Jeden był przystojnym brunetem o czarnych oczach i długich włosach zebranych w koński ogon z tyłu głowy, drugi - niskim, ryżym człowieczkiem o małych, chytrych oczkach i ostrych rysach. Mimo drobnej postury był bardzo żylasty. Prowadziła karczmę od ponad dwudziestu lat i wiedziała, że na takich typków trzeba szczególnie uważać.

- Może i nie samym chlebem ludzie żyją, ale za coś jeść trza. Jeśli nie jesteście na tyle ubodzy, żeby nie móc zapłacić, to miłosierdzie moje i moich dziewczyn jest na wasze usługi. Chociaż... - zawiesiła głos.

- Nie spodziewała się szanowna pani księdza w swoich progach? - kapłan uśmiechnął się szelmowsko.

- Nie no, ja rozumiem że ksiądz też człowiek i poryćkać czasem też go najdzie ochota... ale tak w biały dzień? I to w tym, mundurze? - wskazała na koloratkę.

- Oh, nie umniejszając pani pracownicom, obawiam się że celibat nie pozwoli mi na wejście z nimi w bliższe stosunki. - puścił do barmanki oko. - Widzi szanowna, jestem zwyczajnie koneserem kobiecego piękna. Wszak Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo, więc podziwiając ludzi podziwiam również Boga. Przyszedłem tylko oglądać. Za to koledzy może skorzystają. - wskazał na swoich towarzyszy. - Ten wyższy podobno jest prawdziwym bog... tfu, bardzo dobry w łóżku. - dodał szeptem.

- Eee... tego. - burdelmama podrapała się w głowę. Po chwili uśmiechnęła się chytrze. - Za oglądanie też się płaci. - rzuciła, krzyżując ręce na piersi.

Night Hunters [stara wersja; porzucona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz