AKT II cz.3 Hamon 2/3

13 3 2
                                    

- Miiiroooon - wymruczał mu do ucha zmysłowy głos. Głos, który poznałby nawet martwy, na krańcu piekła.

Otworzył oczy i przekręcił się na plecy. Twarz muskały mu kosmyki włosów koloru świeżej krwi, spomiędzy których wystawały dwa małe, czarne rogi. Niebieskie oczy przeszywały go wzrokiem.

- Ria. - powiedział zdziwiony, widząc twarz, którą był w stanie narysować z pamięci o każdej porze dnia i nocy. Twarz jego jedynej miłości.

- Miron. - pochyliła się nad nim, prezentując w uśmiechu rząd ostrych zębów. - Coś się stało? - zapytała, widząc jego minę.

- Miałem... dziwny sen. - odpowiedział, obejmując ją.

- Straszny? - położyła się na nim i oparła brodę na jego mostku.

- Hmm... nie pamiętam. - spojrzał na sufit. Na brudnych kamieniach tańczyły pomarańczowe odblaski. "Ktoś robi ognisko?" pomyślał.

- Hej, słońce. Oczy mam tutaj. - powiedziała, przeciągając się i prężąc drobny, kształtny biust.

Miron uśmiechnął się i przyciągnął ją do siebie. Całowali się namiętnie, jakby nie robili tego od...

- Płaczesz? - zapytała, patrząc mu w oczy i ocierając łzę z policzka.

- Tak. Ja... nie wiem czemu... - odpowiedział, wpatrując się w nią intensywnie, jakby chciał wypalić sobie ten widok na siatkówce.

- Chodź do mnie. - przycisnęła sobie jego głowę do piersi. - Boisz się czegoś? - zapytała, głaszcząc go czule po głowie.

- Tak. Coś złego wydarzyło się w moim śnie... ale nie pamiętam co. Powinienem wiedzieć, powstrzymać to, ale nie mogę sobie przypomnieć. - odpowiedział, wdychając zapach jej skóry. Pachniała jak zwykle, jałowcem i miodem. Przez chwilę miał wrażenie, że przebija się spod tego zapachu inny - smród krwi, potu i dymu, palonego mięsa i śmierci.

- Przypomnisz sobie. - pocałowała go w czoło. - A teraz weź się wreszcie za mnie, co? - oparła mu ręce na ramionach i spojrzała na niego z góry. - Leżę na tobie naga, a ty w ogóle nie reagujesz. Czyżby coś przestało działać jak należy? - zapytała zadziornie.

- Może po prostu nie jesteś tak atrakcyjna, jak myślisz, co? - przekręcili się na łożu tak, że teraz to on opierał się na jej ramionach.

- No proszę, co ci się niby nie podoba? Jestem zbyt płaska? - wysunęła długi język i polizała go po sutku. - A może chodzi o rogi? - wsunęła palce w jego włosy i przejechała paznokciami po skórze głowy.

- Nieee, po prostu cię nie lubię. - uśmiechnął się, dotykając wargami jej ust.

- Mmm... ja ciebie też - namiętnie oddała pocałunek, poruszając biodrami zachęcająco. Wszedł w nią powoli, by po chwili przyspieszyć. Kochali się jak zwykle - na przemian delikatnie i dziko, szybko i namiętnie - i jak zwykle było niezwykle. Każde z nich myślało o tym, żeby spełnić swoje pragnienia, ale było dobrze - ich jedyną chęcią było oddać się w całości drugiemu. Drapali się, całowali, gryźli i głaskali.

- Ria... Ria... - wydyszał, całując ją w szyję. Nie odpowiedziała, ale nie zwrócił na to uwagi - całował ją coraz mocniej i mocniej, drapiąc zębami bladą jak alabaster skórę. Nagle poczuł w ustach smak krwi. Była słodka jak zwykle, uderzająca do głowy niczym drogi szampan. Pił i pił, zatracony w smaku. Smaku szlamu i rozkładu, od którego zbiera się na wymioty.

- Co do... - oderwał usta od jej szyi. Był w lochu, w niewielkiej celi oświetlonej jedynie odblaskiem szalejącego pożaru. Powietrze śmierdziało dymem, potem, krwią i palonym ludzkim mięsem. Ria leżała przed nim, brudna, pokryta siniakami i świeżymi bliznami.

Night Hunters [stara wersja; porzucona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz