AKT II cz. 3 Hamon 3/3

4 2 0
                                    

- Ugh. - Ana otarła pot z czoła. - Nie tak wyobrażałam sobie życie wampira. Powinnam leżeć teraz na sofie przy kominku, odziana w suknię i obwieszona biżuterią, popijając krew dziewic z kryształowego kielicha. Zamiast tego robię za sprzątaczkę! - rzuciła ścierką, która z uderzyła w ścianę z donośnym plaśnięciem.

Sprzątały z Rafi od samego rana i zostało im już tylko najwyższe piętro - to, gdzie były pokoje Any i Erena. Jak dotąd szło im całkiem dobrze, choć w garażu Ana zrzuciła sobie na głowę Chorągiew Michała Archanioła na stalowym drzewcu. Na szczęście guz już prawie zniknął.

- Swoją drogą Rafi. - zagaiła, wycierając wiszący na ścianie długi miecz z wygrawerowanym napisem. Jeśli dobrze pamiętała runy, których uczyła się dwa dni temu (na szczęście od przemiany znacząco poprawiła się jej pamięć, więc wystarczyło, że przeczytała coś raz i już to umiała), napis brzmiał "Zirael". - Eren mówił że pochodzisz z jakiegoś... Svartalfheimu?

- To... dość długa historia. - dziewczyna przerwała polerowanie mosiężnej klamki w drzwiach do pokoju Erena. - Mój lud faktycznie stamtąd pochodzi, ale ja... Nie wiem nawet czy kiedykolwiek tam byłam. Nie pamiętam nic z mojego dzieciństwa. - zawiesiła głos. - Wiesz jak poznałam Kapitana?

- Nie. - Ana usiadła pod ścianą i poklepała podłogę obok siebie. Rafi podeszła i usiadła, odchylając głowę do góry.

- To było pięć lat temu. - zaczęła. - Wtedy nie nazywał się jeszcze Eren, używał imienia Shinra...

Tokio, dystrykt Asakusa; pięć lat wcześniej

- Jesteś pewien że to tu, wielkoludzie? - zapytał Shinra, idąc za Davidem. Obaj nie należeli do niskich, ale wśród raczej niewysokich Azjatów inkub był prawdziwym gigantem. Parł przed tłum jak lodołamacz, rzucając okiem na trzymaną w ręku kartkę.

- Jeśli instrukcje od Natsumi "Jacko" Iwatani są poprawne, do celu zostało nam około stu metrów, Kapitanie.

- Yare yare. - westchnął wampir. Po dziesięciu latach w Kraju Kwitnącej Wiśni strasznie przyzwyczaił się do tego zwrotu. Niestety, wszystko co dobre szybko się kończy - robili właśnie ostatnie zakupy przed przeprowadzką do USA.

Natsumi, czy też "Jacko", jak sama się nazywała, była najnowszym (i zarazem najmłodszym) członkiem ich drużyny. Najlepiej znała też tokijski czarny rynek magów, więc to ją zapytali o handlarza, który mógłby mieć interesujący ich towar.

- To gdzieś tutaj. - David zatrzymał się nagle, rozglądając się uważnie. Shinra, zamyślony, omal na niego nie wpadł. Pociągnął nosem, węsząc.

- Mhm. To pewnie będzie... tu. - stanęli przed brudnym, szarym budynkiem. Miejsce wyglądało na opuszczone, ale w sumie nie spodziewali się neonów reklamujących nielegalny handel magicznymi przedmiotami.

Shinra zatoczył palcem kółko wokół zamka. Szczęknęły przestawiane zapadki i drzwi otworzyły się, o dziwo nawet nie skrzypiąc. Ich oczom ukazała się długa sala magazynowa zastawiona stalowymi klatkami. Śmierdziało jak w zwierzyńcu, a jedynym źródłem światła był stojący na środku namiot, przypominający z wyglądu cyrkowy, ale dużo mniejszy.

- Zapraszam do środka! - dobiegło zza płachty zasłaniającej wejście. Mężczyźni spojrzeli na siebie i weszli do namiotu, schylając się.

- Nazywam się Waka. - przedstawił się drobny, pomarszczony człowieczek o długich wąsach i chytrej twarzy. Ubrany był w marynarkę narzuconą na sprane ogrodniczki. - Czego szanownym panom potrzeba?

Shinra podał mu złożoną na pół kartkę papieru.

- Ooo, widzę że trafił mi się poważny klient. - Waka zatarł ręce, zerkając na napis. - Oczywiście mam to, czego szukacie, ale będzie was to...

Night Hunters [stara wersja; porzucona]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz