ROZDZIAŁ 24 POWRÓT

103 8 30
                                    

***KILKA DNI PÓŹNIEJ***Pov. Fernando***

- Podasz mi obcęgi Fernando? To trochę bardziej pogmatwane niż myślałem. 

Alexis wychylił głowę w moją stronę czekając na to, jak podam mu narzędzie. Od samego rana wszyscy pracujemy przy gokarcie Lucy. Nie da się jednak ukryć, że Alexis był zaangażowany, jak nigdy. Bez bicia przyznam się, że mój wkład w maszynę jest minimalny. O wiele więcej czasu spędzam wraz z Lucy. Ja i Jared pomagamy jej wrócić do starej formy fizycznej, jak i psychicznej. A to zadanie nie należy do najłatwiejszych biorąc pod uwagę, że Lucyfer często nie chce współpracować mimo dużej motywacji. Jak więc znalazłem się w garażu? 

Za 4 dni Lucy startuje i właśnie dzisiaj chciała przedstawić nam plan na najbliższe dni w czasie kolacji. Na stołówce siedzieli już wszyscy z wyjątkiem Alexisa. Lucy kazała mi więc po niego przyjść. Okazało się to trudniejsze, niż myślałem na początku.

- Husky, klucz. - burknął ponownie.

- Jesteście do przodu z robotą. Wyrobicie się do zawodów na pewno. Chodź na kolacje, bo Lucy cię wypatroszy. - powiedziałem podchodząc do drzwi. Złapałem za klamkę i spojrzałem, jak Alexis wysuwa się na deskorolce z pod gokartu.

- Dobrze. 

Lucy zawsze jest argumentem. Uśmiechnąłem się zakładając ręce na piersi. Alexis zdjął rękawiczki robocze i rzucił je w kąt pomieszczenia. Podszedł do szafki na której stały klucze, śrubokręty i jego czysta koszulka. Szybko przełożył biały t-shirt poplamiony smarem na bordową bluzę z kapturem. Spojrzał mi w oczy i westchnął. Przepuściłem go w drzwiach i ruszyliśmy w kierunku centrum treningowego.

- Ciesze się, że tyle serca wkładasz w pomoc jej. - powiedziałem zakładając ręce za plecami. - Cały czas gada o tym, jak dumna jest z waszej roboty. Kilka razy o mało nie wyrwała się, aby pomóc wam z czymś, ale ja i Jared...

- Nasza robota to pal licho. - przerwał mi, a ja ze zdziwieniem wbiłem w niego wzrok. Wyglądał na zirytowanego. - Jak pojedzie, to się liczy. - wzruszył ramionami. Zmarszczyłem brwi.

- Jesteś zły? 

- Jestem przerażony. - przyznał zatrzymując się. Nigdy nie widziałem Alexisa w takim stanie. Wydawało mi się, że nic nie jest w stanie zabić jego pewności siebie. A jednak. Wbiłem w niego, a on jedną dłonią przejechał po swoich włosach. - Księżniczka jest uparta, ale nie sądzisz, że to... przegięcie? 

- W jakim sensie przegięcie? Co masz na myśli? 

- Stary, ona nie ma czucia w nodze. - podszedł do mnie. Nasze twarze dzieliły centymetry. Czułem na policzku jego przyśpieszony oddech. 

- Po przebudowie nie będzie jej potrze...

- I co z tego Fernando? - podniósł głos odsuwając się. Ułożył dłonie na biodrach. - To nie jest głupia kontuzja... mówimy tu o kalectwie. Co jeżeli mechanizm zawali? Nie wiem... pęknie linka od hamulca i uderzy w coś? Rozwali pompę czy coś. Nie ucieknie z gokartu. Zrobi sobie większą krzywdę.

- Co masz na myśli? - złapałem go za ramiona.

- Nie wiem. - strącił moje ręce. - Rozważam wszelkie ewentualności. 

- Alexis, spokojn...

- Nie będę spokojny. Chce aby wygrała jednak w wyścigu ściga się z chłopakami. Wyżsi, ciężsi, z silnymi nogami, które pozwolą im rozpędzić gokarty do setki. 

- Lucy zrobi to samo tylko, że rękami. - odwróciłem się i zacząłem iść w kierunku budynku.

- Jeżeli ją kochasz to kurwa mać nie pozwól, aby pisała się na większe kalectwo! To jebane samobójstwo tam jechać! - krzyknął. Stanąłem, jak wryty. Odwróciłem się powoli i patrzyłem jak zaciska pięści.

BEST RACE - Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz