PROLOG

483 19 40
                                    

Trzecią godzinę siedziała z listem w dłoni. Do pokoju wpadało światło zachodzącego słońca. Otworzyć? Może lepiej nie? Lucy McQueen doskonale wiedziała skąd jest to list i czego może się obawiać. Obracała po raz kolejny błękitną kopertę z czerwoną pieczątką. Westchnęła głośno łapiąc jej krawędź w zęby. Rozerwała kopertkę. Splunęła strzępkiem papieru, który miała w ustach i wyjęła białą kartkę. Rozwinęła list. Wczytywała się w kolejne linijki tekstu. Była rozkojarzona i co chwilę musiała się wracać do jego początku. Dodatkowo czerwony kosmyk wpadał jej do oka. Dotarła na koniec listu nie mogąc uwierzyć.

- Dostałam się... - wyszeptała sama do siebie. Przeczytała jeszcze raz początek listu.

AKADEMIA SPORTOWA MOBILE
Mamy przyjemność ogłosić, że kandydatura
Lucy Susan McQueen
do "Akademii Sportowej w Mobile" do klasy o kierunku "moto-sport" została pozytywnie rozpatrzona. W związku z tym prosimy o dosłanie karty zdrowotnej i kopii dyplomu ukończenia szkoły, bądź rezygnacje z miejsca. W pierwszym przypadku prosimy również o telefoniczne zgłoszenie dotyczące akademika. Wszelkie pytania prosimy kierować na skrzynkę pocztową naszej placówki. Serdecznie gratulujemy!
~Dyrektor 
Eddie Kristoffer


Lucy spojrzała na daty pod tekstem w związku z oddaniem dokumentów, wpłatami i rozpoczęciem roku. Nie mogła w to uwierzyć. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Wczoraj dowiedziała się o pozytywnej kandydaturze Fernando do szkoły gastronomicznej. Chodziła, jak w skowronkach od kiedy się dowiedziała. A teraz i jej marzenie się spełniło.

Drzwi od pokoju się otworzyły.

- Lucky, twój tata cię woła. - powiedział Jared wchodząc do pokoju. Spojrzał na Lucy. - Coś się stało?

Dziewczyna podała mu list i patrzyła na jego twarz. Wczytywał się uważnie w tekst.

- Nie gadaj, że się dostałaś. - zaśmiał się siadając obok niej i ją przytulając.

- Sama nie wierze. - odparła klepiąc go po plecach i odsuwając się. Odgarnęła kosmyk za ucho i zacisnęła mocniej kokardkę na ręcę.

- Czy to znaczy, że wyjedziesz na prawie rok z miasta? - upewnił się. Wtedy do niej dotarło.

- Na to wygląda.

- Wiedziałaś wcześniej? - zapytał.

Lucy wstała i oparła się o biurko dalej na niego patrząc.

- Wiedziałam, ale nie sądziłam, że się dostanę! Więc to pewnie znaczy tak. - westchnęła. 

- I... co teraz?

- Muszę im powiedzieć.

- To zabrzmiało jakbyś co najmniej zaszła w ciąże. - zaśmiał się, a Lucy pokazała mu środkowy palec.

- Jesteś najbliżej mojego wieku w tym mieście także ty płacisz alimenty. - prychnęła biorąc od niego list. - Mam nadzieje, że tata...

- To Zygzak McQueen. Sam dążył za marzeniami. - wtrącił stając naprzeciwko niej. - Zrozumie.

- A mama? Kto teraz będzie jej pomagał z kwiatkami? Może lepiej, jak zrezygnuje.

- Mogę za ciebie je podlewać. 

- Przypominam, że tu nie mieszkasz. - burknęła.

- Ale z Jacksonem ciągle tu jesteśmy! Kocham tu być. Wszędzie lepiej, niż w San Antonio.

Lucy uniosła jeden kącik ust. 

- Dobra... będziesz mi, przy tym towarzyszył Panie Sztorm. - ruszyła w kierunku wyjścia z pokoju. Stanęła na chwilę w przejściu. - Po za tym, jesteś za miły, jak na "Sztorm".

BEST RACE - Cars (Auta)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz